Co ktoś napisze jakiś argument, to Moris wymyśla kontrargument byle tyle pokazać, że on ma rację.
Moris, obawiam się, że zamieniasz się w Love.
Nie chce mi się cytować wszystkich odpowiedzi. Do wszystkich szkół średnich w moim mieście dojeżdża ten sam autobus, więc niezależnie od wyboru jest to 20 minut. Obok siebie mam podstawówkę tylko i aż. W zasadzie internat w mieście też jest i ja bym tam nawet chciał pomieszkiwać w gówniaczym wieku.
Skąd masz te dane o 95 procentach z kropką?
W zasadzie trudno jest wybierać mieszkanie pod kątem dzieci, których się nie ma, nie wie czy będzie miało, bo trudno stwierdzić ich preferencje. Czy wylecą z domu w wieku 16 lat, czy jednak będą wolały dom, wieś, rocka, muzykę klasyczną, perkusję czy chuj wie co. Nie zamierzam na ten temat gdybać szukając działki. Większość domów jakie buduje mi się nie podoba, więc mam świadomość, że każdy ma swoje gusta czy niedopatrzenia.
Ogrodzenie mam malowane proszkowo, kocioł bezobsługowy ze sterowaniem przez neta, do koszenia trawnika od biedy mogę wysłać któregoś ucznia, albo kupić sobie robota. Choć koszenie fajnie odmóżdża i odpręża. Uwielbiam zapraszać przyjaciół i znajomych na fajne, długie i głośne domówki, robić dobre żarcie i drinki, siedzieć na tarasie i rozmawiać swobodnie na każdy temat. No kurde, po prostu pod moje realia mi to pasuje. Tyle.
A z racji, że siedzę w temacie i na co dzień widuję błędy jakie klienci robią w swoich domach, mam wrażenie, że mam dość jasno sprecyzowane potrzeby. Rozumiem, że każdy ma inaczej, w innych domach trzeba codziennie rozpalać, gadzinę karmić itd. stąd tak trudno nam się nawzajem przekonać. Ja też mam rodzinę na takiej wsi z waszych wyobrażeń i oni też muszą zapierdalać całe dnie, jak ja absolutnie nie zamierzam. Amen.
_________________ Użytkownik icywind na forum Mistrzowie to osoba o wesołym usposobieniu, która lubi dzielić się zabawnymi memami, śmiesznymi historiami oraz ministrantowymi anegdotami. Jego posty przyciągają uwagę innych użytkowników, często prowokując uśmiech na ich twarzach. Icywind jest również pomocny w dyskusjach, dając wartościowe rady i informacje na różne tematy. Jego obecność na forum sprawia, że społeczność staje się bardziej przyjazna, angażująca i ministrantna dla wszystkich uczestników.
Co ktoś napisze jakiś argument, to Moris wymyśla kontrargument byle tyle pokazać, że on ma rację.
Moris, obawiam się, że zamieniasz się w Love.
A tak serio to chyba na tym polega dyskusja by udowodnić swoją rację W tym konkretnym przypadku nic mnie nie przekona do waszych argumentów bo po prostu wiem z doświadczenia własnego, ze nie jest tak kolorowo jak się niektórym wydaje xd
_________________
widzu Junior Admin To co wpiszesz, będzie pod twoim nickiem.
Wiek: 2 k
Dołączył: 25 Lis 2013 Posty: 22221 Skąd: Village killed by planks
Mieszkam sobie teraz w mieście (w sumie to w domu teraz jestem ale nvm) no i jest sikalafą bo jest jakaś interakcja społeczna, ale rozpierdala mnie to że mieszkając ze znajomymi zauważyłem że ni chuja nie potrafią nic naprawić i jest to spowodowane tym że wychowywali się w mieście, serio. Wróciłem po 4 miesiącach do mieszkania to dosłownie usłyszałem listę rzeczy która nie działa, więc siedziałem cały dzień i naprawiałem - od hydrauliki przez elektrykę do wprawiania gniazdek w ścianę, bo ktoś kurwa wyrwał
imo domek w dobrej lokalizacji >>> chów klatkowy
trzeba dać tym kaszojadom trochę szkoły życia pzdr essa
To jest po prostu kwestia położenia chuja na praktyczne wychowanie przez ich rodziców, a nie kwestia dom/mieszkanie. Większości przydatnych rzeczy można nauczyć się także w bloku.
Sam potrafię wiele z tychże rzeczy co wymieniłeś, a całe życie w bloku.
No, może drewna nigdy w życiu nie rąbałem, ale to było mi do chuja potrzebne
_________________ Tekst podpisu:
Podpis - dozwolona ilość znaków: 3000
wiem z doświadczenia własnego, ze nie jest tak kolorowo jak się niektórym wydaje xd
Trawa jest zawsze zieleńsza po drugiej stronie
Lubię, kiedy dyskusje polegają na dążeniu do rozumienia rozmówcy i przedstawieniu swojego punktu widzenia. Jeżeli polegają na udowodnieniu własnej racji, zbyt często rozmówcy skupiają się na tym, co odpowiedzieć, kosztem tego, co strona mówiąca stara się przekazać.
Też lubię mieć rację I ostatnie słowo .
[ Dodano: 2020-10-13, 21:57 ]
wodzu napisał/a:
To jest po prostu kwestia położenia chuja na praktyczne wychowanie przez ich rodziców, a nie kwestia dom/mieszkanie. Większości przydatnych rzeczy można nauczyć się także w bloku.
Ciekawa dyskusja się wywiązała więc też dołożę swoje trzy grosze, jako że przez pół życia mieszkałem w bloku na osiedlu, a drugie pół w domu pod Poznaniem.
Dzieciństwo i wczesną młodość wspominam ogólnie zajebiście. Mieszkałem na poznańskim Piątkowie, na osiedlu budowanym w końcówce lat 80. Mieszkanie 60 m kwadratowych, 3 pokoje, rodzice + starsza siora + ja + pies i kot Mój pokój miał całe 6 metrów kwadratowych, ale wtedy mi to ani trochę nie przeszkadzało, bo siedziało się i tak głównie na dworze. Osiedle ogólnie świetnie położone, bo dosyć daleko od centrum, ale jednocześnie dobrze skomunikowane więc dało się tam szybko dojechać. Wszędzie dużo zieleni, cisza i spokój, bo jedyny hałas, jaki tam się słyszało, pochodził od dzieciaków, które bawiły się na zewnątrz całymi dniami. No dobra, było czasem słychać kłótnie sąsiadów z góry i za ścianą, bo obok nas mieszkał jeden typ, który już w wieku nastu lat miał na koncie kradzieże i rozboje więc inby w tamtym mieszkaniu były potężne. Ale poza tym było świetnie. Nie wiem, czy to zasługa zajebistych lat 90 czy mieszkania na osiedlu, ale w mojej klatce wszyscy się dobrze znali, a z widzenia znało się nie tylko każdego z bloku, ale i prawie każdego na osiedlu. A ja tam miałem mnóstwo kumpli.
Do szkoły chodziłem na innym osiedlu, ale dojeżdżałem tam autobusem 15-20 minut więc jak czasem zwiał mi autobus powrotny to wracałem do chaty z buta.
Jak miałem 15 lat, przeprowadziliśmy się do domu wybudowanego na wsi 15 km od Poznania. Dla moich rodziców spełnienie marzeń - o wiele większy metraż, swój ogród, którego nie mogli się doczekać, las za płotem, ogólnie raj i sielanka. Siora też była zadowolona, bo poznała na jakimś tam obozie chłopaka, który akurat mieszkał na tej wiosce więc mogli się regularnie spotykać. No a dla mnie to była niestety katastrofa - owszem, fajnie było mieć nagle pokój 3x większy, fajnie było mieć dużo przestrzeni w chacie i własną działkę, na której można usiąść na leżaku... ale jednocześnie zostałem z dnia na dzień odcięty od kumpli z osiedla. Dosłownie odcięty, bo nie dość, że nie było już opcji spotykania się z nimi codziennie po szkole to jeszcze przez pół roku po przeprowadzce nie miałem w ogóle internetu A potem jakieś radiowe gówno, które cały czas się zrywało. Dojazdy? Nagle wydłużyły mi się z 15 minut do godziny, bo tyle zajmowało mi dojechanie podmiejskim autobusem do szkoły, a trzeba jeszcze dodać, że jechałem z przesiadką i jak nie zdążyłem na podmiejski to mogłem sobie czekać na przystanku 1,5 godziny na kolejny Rok później skończyłem gimbazę, poszedłem do liceum w samym centrum miasta i dojazdy jeszcze mi się wydłużyły. W licbazie miałem spoko ludzi i szybko nawiązałem nowe znajomości, no ale mieszkanie na wiosce mimo wszystko przeszkadzało w socjalizowaniu się z ekipą. Szliśmy gdzieś na piwo albo na imprezę? Miałem do wyboru zmywać się ok. 22.30 albo czekać do 5 rano, bo między tymi godzinami nie jeździły żadne autobusy do mojej wiochy Czasem więc zmywałem się, zanim impreza na dobre się skończyła, a czasem siedziałem do momentu, aż wszyscy już zamulali albo wręcz się rozeszli do chaty, a ja bujałem się po mieście pełnym nawalonych patusów wracających z klubów i musiałem czekać do 5 rano na pierwszy sobotni/niedzielny poranny autobus. Czasem udawało mi się załatwić u kogoś nocleg, ale na ogół nie miałem takiej opcji. Rodzice chodzili spać o północy więc też było ciężko namówić ich, żeby ktoś po mnie przyjechał np. o 3 albo chociaż o 2. A taksówka do chaty z centrum kosztowała z 70 zł Dodajmy, więcej wartych niż dziś, bo inflacja.
Pod koniec licbazy zrobiłem prawko i kupiłem pierwszego grata więc pojawiła się opcja wracania w środku nocy wraz z końcem imprezy, no ale wtedy musiałem siedzieć o suchym pysku, podczas gdy inni pili alko więc też lekka chujnia.
No i trzeba jeszcze do tego dodać ogrom pracy, jaki trzeba włożyć w dom. Jak tylko siedziałem w wakacje w chacie to ojciec codziennie mi wynajdował jakąś robotę A to trawę skosić, a to płot pomalować, a to coś zasadzić, coś innego przyciąć, tu coś przesypać, tam przewieźć 20 taczek kamieni pod budowę podjazdu, posprzątać szopę, uporządkować strych... i tak w kółko. Tyle dobrze, że ogrzewanie gazowe i nie musiałem się bujać z żadnym węglem, aczkolwiek rąbanie zimą drewna to była norma, bo w końcu kominek jest to trzeba mieć opał gotowy.
I tak było do końca studiów.
A potem... sytuacja się trochę zmieniła. Przestaliśmy ze znajomymi tak imprezować jak wcześniej, bo wszyscy poszli do pracy więc zaczęliśmy po prostu spotykać się na jakieś piątkowe popołudniowe piwko, które kończyło się wieczorem, albo na planszówki, które trwały całą sobotnią noc, ale raczej bez alko więc można było przyjechać autem, no albo jeździliśmy ze znajomymi na wspólne wakacje/wypady, ewentualnie spotykaliśmy się w soboty rano na piłkę. Nagle odpadły imprezy, z których był problem wrócić, a przyczynił się do tego również fakt, że część znajomych zaczęła zakładać rodziny. A ja zacząłem doceniać dom, działkę, możliwość poleżenia na leżaku w ogrodzie czy zrobienia grilla dla rodziny albo znajomych. Jednocześnie roboty na działce też jest mniej, bo jednak część wykończeniówki, która była do zrobienia tuż po przeprowadzce, już jest dawno zrobiona i zostały tylko różne sezonowe prace, typu zajmowanie się trawnikiem i roślinami wiosną i jesienią. Kosić trawę zresztą lubię i robienie tego raz w tygodniu nie jest wielkim problemem.
Do czego zmierzam? Do tego, o czym kilkoro z Was już wspomniało. Z wiekiem zmieniają się preferencje i o ile dla dzieci/młodych świetne jest mieszkanie w mieście, o tyle starsi będą preferować domek pod miastem. Oczywiście nie zawsze i nie u każdego, ale mniej więcej taką tendencję można zaobserwować u większości ludzi.
No ale oczywiście mieszkanie mieszkaniu nierówne, tak samo jak wieś wsi. Ja zajebiście cieszę się, że dzieciństwo i wczesną młodość spędziłem na osiedlu (a zwłaszcza, że to przypadło na lata 90), ale moje osiedle było naprawdę spoko. Gdybym miał mieszkać od gówniarza w jakiejś obsranej kamienicy w centrum miasta, gdzie jest syf, smród, hałas i żadnej zieleni to byłoby to smutne dzieciństwo. Ba, nawet gdyby to był ekskluzywny blok, jakich teraz mnóstwo powstaje, ale jednak w takiej samej lokalizacji, z tym samym otoczeniem i brakiem rówieśników wokół - to też by było słabo. Jednocześnie cholernie też współczuję dzieciom, którzy wychowują się na małych wioskach, w których nie ma dosłownie niczego. Tak jak we wspomnianej wiosce pod Poznaniem, w którym moi rodzice mają dom. Niby tylko 15 km od dużego miasta, ale nie ma tu dosłownie niczego. Mieszkańców jest 200-300, nie ma tu żadnej szkoły, poczty, nawet cholernego sklepu. Był jakiś gównosklep przez kilka lat, ale go zlikwidowali. Teraz są tu same domy, pola, lasy i jedna fabryka, która syfi z komina jesienią i zimą. I tyle. Dorośli się cieszą, bo mają spokój, a ich dzieci bawią się w swoich ogródkach, ewentualnie czasem przejadą się rowerem po dwóch ulicach na krzyż, bo więcej tu nie ma. Jak sobie porównuję ich dzieciństwo z moim to naprawdę szczerze tym dzieciakom współczuję. Nawet mimo tego, że są dużo bogatsze niż ja byłem, mieszkając na osiedlu. Mają pewnie w domach wypasione kompy, tv i konsole... ale nie mają z kim i gdzie się bawić. A za parę lat nie będą mieli z kim piwkować.
No ale są też takie wsie, jak ta, w której mieszka ZSK, gdzie wszystko jest pod ręką, mieszkańców jest dużo i dzieciaki mają szansę zawiązywać normalne relacje i tworzyć znajomości, które przetrwają długie lata. I to jest naprawdę świetna opcja. Równie fajna jak mieszkanie w mieście. A może i nawet lepsza, bo nie słychać, jak sąsiad pierdzi za ścianą
Dlatego nie ma co kruszyć kopii o to, czy lepsze jest miasto czy wieś. Moim zdaniem dużo ważniejsze jest, jakie to miasto (a właściwie gdzie i jak się w nim mieszka) i jaka to wieś. Zwłaszcza w kontekście dzieciaków, bo im jest potrzebna socjalizacja, żeby nie wyrosnąć na nieszczęśliwych odludków bez znajomych. A do socjalizacji dobre jest albo miasto, albo większa wieś. Zdecydowanie odradzam z kolei małe wiochy, nawet tuż pod miastem. To jest fajna opcja tylko dla dorosłych.
Moris dalej nie umie czytać czegoś dłuższego niż własny penis.
_________________ I'M TOO OLD FOR THIS SHIT!
........................
#seniorwinternetach #fascynującaanegdotka #lata90tetoapogeumludzkiejcywilizacji #gettudaczopa
........................
The Mission // Dead Poets Society // Boyz n the Hood // Fisher King // Bronx Tale // Trainspotting // Chasing Amy // Big Lebowski // Fight Club // Human Traffic // Samotari.
Czyli apgrejdowana złota 11tka filmów, które uczyniły mnie Jankielem. Obejrzyj wszystkie i zostań mną. Polecam - 8.73/10
Jakby Morenc na wsi mieszkał, to by więcej czytał. Szach mat!
[ Dodano: 2020-10-14, 14:10 ]
Wiem, co masz na myśli, Davos. Mieszkałam na peryferiach małego miasteczka, strasznie do dupy, bo osiedle daleko. Potem mieszkałam chwilę na wsi, ale takiej, że do najbliższego miasta było 5km. Tu była lipa z powrotami, bo trzeba było z buta lub taksówką targać.
A potem był high life, bo my wszyscy ze wsi poszli do miasta do średniej szkoły, więc trzeba było rozwozić wszystkich xD w sumie jak tak sobie myślę, to z fartem miałam takich samych przegrywow geograficznych jak ja miejscowi byli smutni, bo nie mieli 2h radosnej jazdy do domu z imprez, przez wszystkie okoliczne wiochy. Piękne czasy.
Niestety mnie zawsze chciał ojciec odbierać, więc dopiero pod koniec liceum uczestniczyłam w tych bachanaliach.
I dobrze, zaś nieprawość i plugastwo grzechu cielesnej chuci przystępu do ciebie nie miało amen.
_________________ I'M TOO OLD FOR THIS SHIT!
........................
#seniorwinternetach #fascynującaanegdotka #lata90tetoapogeumludzkiejcywilizacji #gettudaczopa
........................
The Mission // Dead Poets Society // Boyz n the Hood // Fisher King // Bronx Tale // Trainspotting // Chasing Amy // Big Lebowski // Fight Club // Human Traffic // Samotari.
Czyli apgrejdowana złota 11tka filmów, które uczyniły mnie Jankielem. Obejrzyj wszystkie i zostań mną. Polecam - 8.73/10
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum