Wysłany: 2016-10-30, 22:42 Śmieszek vs Sztuka piękna cz. 2
Słowa wstępu - nie jestem polonistą. To "opowiadanie" może zawierać wiele błędów. Opowiadanie nie ma na celu nikogo obrażać. Także tylko tyle chciałem powiedzieć. Miłego, mam nadzieję, czytania.
Działo się to dawno temu. Właściwie nie tak dawno. George W. Bush spóźnił się na wojnę w Wietnamie. Jak on to przeżywał... Potrafił płakać mi na ramieniu godzinami. Ale to nie o nim historia. Ani o jego przygodach z dwunastoletnimi dziewczynkami. To historia o legendzie krążącej po Ziemi. Legendzie tak strasznej, że nawet Potwór z Bagien wolałby wrócić do bycia rośliną niż zmierzyć się z nim. Jest to legenda o Śmieszku Gładkolicym.
Na ulicach Brooklynu żyje wiele dziwaków. Przeciętny obserwator może zobaczyć ich wszystkich: Cyganów, patriotów, wróżki, ekologów, hipisów, dresów metali, pedałów, stulejki, transseksualistów, satanistów, katolików, muzułmanów i inne cholerstwa. Mogą dostrzec również normalne budynki, reklamy, billboardy, parkometry itd. Jednak tylko uważni obserwatorzy mogą dostrzec uliczki, które cały czas zmieniają swe położenie. Nie można je jednak znaleźć, jeżeli się je szuka. Są to miejsca, które prowadzą do Śnienia samego miasta. Każde miasto takie miejsce posiada. W Nowym Jorku skupisko portali do Śnienia znajduje się właśnie w Brooklynie. Tam człowiek poznaje, co to prawdziwy „Amerykański Sen”. Nie znajdziesz tam swojej matki na ulicy. Bo myślisz, że o tym właśnie śniłoby miasto? O grubej dupie twojej matki? Nic bardziej mylnego. Wracając do Śnienia Miasta... Niewiele osób jest w stanie się tam dostać a jeszcze mniej osób się stamtąd wydostaje. Jednak to właśnie w Sercu Śnienia Nowego Jorku błąka się Dr. Lupus Chodnikus. Wyruszył tam w celu poszukiwania Śmieszka. Był przekonany o tym, że Śmieszek jest czymś więcej niż miejską legendą. Wierzył, że jest on kluczem do pokonania nowego wirusa, który kilka miesięcy temu został wykryty w Polsce. Wirus ten powoduje niekontrolowane napady śmiechu, zwiększoną skłonność do trollingu i częste niszczenie mienia. Został oficjalnie nazwany, jako ICK-157. Generał Bartiosz postanowił poddać łapać wszystkich zarażonych tym wirusem i wysłać do zamkniętej strefy Zone 30. Wiele przedstawicieli państw NATO przeciwstawiało się takiej postawie. Uważali oni, że chorych powinno się otoczyć specjalną opieką. Powstało specjalne stowarzyszenie łączące przeciwników generała Bartiosza. Stowarzyszenie to nazwane zostało NADIR. Dr. Lupus uważał, że traktowanie pacjentów w sposób taki jak traktuje ich generał Bartiosz jest karygodny. Jednak jego celem stało się znalezienie lekarstwa. Tylko w ten sposób mógł zakończyć tą bezsensowną walkę.
Dr. Lupus przebywał w Śnieniu Nowego Jorku dosyć długo. Dla niego za długo. Jednak nie zmarnował żadnej chwili będąc w Śnieniu. Znalazł wiele dowodów na istnienie Śmieszka. Jednak od kilku dni tkwił w martwym punkcie. Tracąc nadzieję na odnalezienie jakichkolwiek nowych poszlak postanowił wezwać Zaka - podróżnika sławnego w skali interglobalnej, wielkiego naukowca i łamacza kobiecych serc. Nie mogąc jednak opuścić Śnienia Dr. Lupus postanowił zadzwonić do Zaka poprzez międzywymiarowy telefon.
Rozmowa przebiegła bez problemu. Po kilkunastu minutach Zak wraz ze swym asystentem OrtoSłownikiem i jego mentorem, specjalistą od Śnienia prof. Jankielem Kindybalistą. Profesor nie mógł sobie odmówić tej przygody. Niecodziennie udaje się człowiekowi namierzyć dokładne położenie Śnienia.
- Panowie, wezwałem was, ponieważ potrzebuję waszej pomocy. Od jakiegoś czasu śledzę w Śnieniu najrzadszy gatunek stworzenia humaidalnego – Śmieszka Gładkolicego. Wierzę, że dzięki niemu zażegnamy problem z ICK-157. – ozwał się Dr. Lupus – poza tym, Zak wisisz mi pieniądze za te dwie dziewczyny.
- Dobra, dobra. Nie musisz o tym wspominać. Ja chętnie się trochę rozerwę a Senior bardzo chciałby zbadać Śnienie. Co do OrtoSłownika – on liczy na spotkanie z Lordem Morfeuszem. To jedna z legend z jego planety. Ale nieważne. Bierzmy się do roboty. Masz coś, co należało do tego Śmieszka? Tak? Świetnie. Dzięki mojemu urządzeniu będziemy w stanie namierzyć tego Śmieszka.
Zak wprowadził próbkę do sensoru lokalizującego i włączył go.
- Em… To trochę potrwa. Znajomy powiedział, że na Fedorze szybciej mi będzie działał, ale coś widzę, że raczej nie miał racji.
- Powiadasz? Myślę, że w takim razie będę badał to miejsce na własną rękę
- Niech będzie, ale pozwól, że wyślę z Tobą OrtoSłownika. Ma on własne działko międzywymiarowe, więc przynajmniej wydostaniecie się stąd bez większych problemów. Poza tym może jak pozna tego Lorda Morfeusza o efektywniej będzie pracował. Bo jak na razie to się strasznie opierdala.
I tak oto prof. Jankiel wraz z OrtoSłownikiem wyruszyli badać Śnienie. A Zak i Dr. Lupus czekali godziny aż Fedora się załaduje. W końcu jednak system zadziałał i mogli wyruszyć na poszukiwania Śmieszka. Przeszli może kilka mil, kiedy usłyszeli przeraźliwy krzyk. Odwrócili się w stronę, z której dochodził ten krzyk i spostrzegli gołego mężczyznę patrzącego z utęsknieniem na rysunek na ścianie. Przedstawiał on jakąś kobietę. Zak z niepewnością zapytał:
- Przepraszam, ale czy wszystko z panem w porządku?
- Tak, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Znalazłem Krainę Wiecznego Wolnego Rynku. Tylko trochę tęsknię za swoją dziewczyną. Ale ona nie chciała tu trafić.
- A gdzie twoje ubrania?
- Sprzedałem je w zamian za tą jaskinię. Przestronna, prawda?
- Raczej powinniśmy już iść – powiedział Dr. Lupus do Zaka. Zak przytaknął.
Powoli oddalili się od tego mężczyzny i poszli dalej.
- „Za 500 metrów skręć w prawo”
- Chyba jesteśmy już blisko. Nie widzę więcej żadnych wskazówek dotyczących dojazdu.
Zaraz za przejściem pomiędzy wielkim wiadrem a wielkim słoikiem stał mały dom. A przed nim stał uśmiechnięty mężczyzna. Dom ten był ponury a zamiast okiem miał przytwierdzone uśmiechnięte maski. Mężczyzna oparty był o werandę. Jego twarz była gładka jak pupa niemowlęcia, miał jasnoniebieskie oczy i czarne włosy. Ubrany był w elegancki garnitur oraz w kapelusz pokryty kartami do tarota. Wyglądało na to, iż oczekiwał ich od jakiegoś czasu. Spojrzał na podróżników z błyskiem w oku i powiedział:
- Hehe. Oczekiwałem was. Głosy w mojej głowie mi już o was mówiły. Panowie długo pewnie wędrowali. Tylko po cóż mnie panowie szukali? Hehe?
- Przyszliśmy tu, bo wierzymy, że jest pan ostatnim elementem w układance do pokonania wirusa ICK-157. Dlatego właśnie chciałbym od pana pobrać próbkę krwi.
- Moją, hehe, próbkę krwi? A co dostanę w zamian, czego już nie mam?
- Ujmę sprawę prosto – oznajmił Zak – jeżeli nie pozwolisz nam pobrać tej próbki to ją, kurwa, od ciebie wezmę siłą.
- Chciałbym zobaczyć jak próbujecie – powiedział Śmieszek wyzywającym wzrokiem.
I pewnie zaczęliby walczyć gdyby nie nieoczekiwany gość
- Co wy wyprawiacie? Nie widzicie, że są dzieci na widowni?
- A kim pani jest?
- Mamą Grzesia.
-Kogo?
- Grzesia. Jedynego widza waszego durnowatego spektaklu.
- Cięcie, kurwa mać, cięcie! Kto wpuścił tą wariatkę na plan?
- Możliwe, że niechcący wpuściłem tą panią.
- Moris, ty to zrobiłeś? Dlaczego? Kurwa mać, dlaczego? Co do chuja pana powiedziała, że wpuściłeś ją na plan filmowy?
- A no mówiła, że jej mąż tu pracuje. No to, dlaczego miałbym ją nie wpuszczać.
- Ja pierdolę… Z kim ja pracuję. A nie wydało ci się to dziwne? Nie na pewno nie. Pewnie właśnie odbywałeś bardzo ważną rozmowę związaną z pracą z panią scenarzystką Mańką.
- Przepraszam bardzo, ale jaki przykład daje pan dzieciom panie..?
- Jankiel. Panie Jankiel. I dla twojej, kurwa, świadomości tu dzieci w ogóle nie powinno być, dlatego mogę przeklinać, kiedy tylko zechcę. Bo to mój plan filmowy i moje życie. Poza tym pani syn wygląda dosyć staro jak na dziecko
- Dla mnie zawsze będzie dzieckiem… Dlatego niech pan lepiej szybko przeprosi mnie i mojego synusia. Bo w przeciwnym razie zadzwonię do pana Davosa, najlepszego prawnika po tej stronie kuli ziemskiej.
- Pierdolę to… Wszyscy macie dzień wolny. A pani… Niech pani stąd wypierdala…
Cóż, jeżeli ktoś czuje zawiedziony tym, że go nie ma to przepraszam. Po prostu dla niektórych osób nie potrafiłem wymyślić roli a o niektórych niestety zapomniałem
_________________
Ostatnio zmieniony przez Dead_Laugh 2016-10-31, 14:47, w całości zmieniany 1 raz
Ostatecznie niestety nie. Próbowałem wpaść na jakiś fajny pomysł ale nic mi nie przychodziło na myśl. Za to myślę, że może niedługo zrobię opowiadanie, które byłoby taką kontynuacją. I wtedy na pewno pojawią się osoby, których nie było.
Ostatecznie niestety nie. Próbowałem wpaść na jakiś fajny pomysł ale nic mi nie przychodziło na myśl. Za to myślę, że może niedługo zrobię opowiadanie, które byłoby taką kontynuacją. I wtedy na pewno pojawią się osoby, których nie było.
Dobra, ej. Nie każdy musi być dla niego tak ważny, by chciało mu się go umieszczać w opowiadaniu i tyle. Na siłę wymyślanie wątków przez innych jest bez sensu.
Też racja, ale przy tym mogłaby być niezła zabawa.
Nie mówię tego dlatego, że mnie tam nie ma, bo mnie jest to całkiem obojętne.
Ale pewnie mogłoby być wtedy fajne gdybanie.
Dobra, ej. Nie każdy musi być dla niego tak ważny, by chciało mu się go umieszczać w opowiadaniu i tyle. Na siłę wymyślanie wątków przez innych jest bez sensu.
^
A już myślałem, że jestem jedyną osobą, która czyta forumowe opowiadania bez wpisywania ctrl + f i wyszukiwania swojego nicku.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum