Moja mama najpierw mówiła, że krewetki smakują jak "stare skarpetki", ale jak znalazłam taką fajną krewetkową pastę do smarowania w Auchanie, to się rozsmakowała Tylko w tej chwili chyba nie mam żadnego zdjęcia...
Zaskoczyło mnie, że potraktowałaś ryby jako owoce morza, bo jednak w Polsce chyba większość osób traktuje to jako dwie odrębne sprawy, ale w sumie Twój podział ma chyba jednak więcej sensu, bo w końcu czym ryby są jak nie owocami morza?
U mnie było tak, że bardzo długo nie lubiłem ryb - zarówno ich smaku, jak i zapachu, a dodatkowo odrzucało mnie od nich to, że mają ości, na które trzeba uważać przy jedzeniu. A od reszty owoców morza to już w ogóle trzymałem się z daleka.
Ale ładnych parę lat temu stwierdziłem, że trzeba się trochę otworzyć na nowe smaki i zacząłem jeść ryby - najpierw łososia, którego dzisiaj wręcz uwielbiam, zwłaszcza pieczonego z ziołami No i do tego łosoś ma mało ości.
Potem przyszedł czas na inne ryby - jak byłem kiedyś nad Bałtykiem to stwierdziłem, że zjem sobie dorsza, potem przyszedł czas na flądrę, sandacza i tak dalej. Dzisiaj jak jestem gdzieś nad morzem to zawsze staram się wszamać co najmniej kilka ryb, bo na co dzień jednak jem je rzadko (a jeśli już to łososia). Nad morzem przynajmniej jest szansa na zjedzenie w miarę niedawno złowionej ryby, a dobrze przyrządzony dorsz czy flądra z frytkami i zimnym lokalnym piwkiem to dla mnie idealny obiad podczas wakacji nad Bałtykiem O ile oczywiście nie napierdolą tam bez umiaru panierki Ale to już kwestia znalezienia dobrej smażalni.
Nadal jeszcze nie mogę się przekonać do tych wszystkich "kanapkowych" ryb w rodzaju tuńczyka czy śledzia. Może dlatego, że ryby na zimno jakoś mniej mi podchodzą, zdecydowanie wolę smażone czy pieczone.
A, no i karpia też nigdy nie jem, ale na szczęście u mnie na Wigilii jest też zawsze łosoś więc wybór jest dla mnie prosty
Co do innych owoców morza, polubiłem bardzo krewetki, choć jadłem je ledwie kilka razy w życiu. Kiedyś też trzymałem się od nich z daleka, ale mam ciocię i wujka, którzy lubią eksperymentować w kuchni i kiedyś podczas jakiejś rodzinnej imprezy podali tak dobrze przyrządzone krewetki, że cała rodzina się nimi zachwycała więc postanowiłem, że też spróbuję i mi zasmakowały. Potem jeszcze siostra ze swoim mężem też kiedyś zrobili genialne krewetki i też mi bardzo smakowały. Chyba w końcu będę musiał zabrać się samemu za ich przyrządzenie.
Próbowałem też kiedyś kalmarów, ale to było dawno temu, w 2005 w Hiszpanii. Były dosyć gumiaste i raczej niesmaczne, ale to chyba kwestia słabego przyrządzenia więc chętnie dałbym im drugą szansę.
No i w sumie tyle. Nigdy nie jadłem ośmiornicy, omułek, małż czy przegrzebek, ale chętnie bym tego spróbował. I wszystkiego innego, co jeszcze się kwalifikuje pod owoce morza. Kiedyś oglądałem każdy odcinek Makłowicza i on często bywał na różnych targach, na których kupował lokalne ryby czy owoce morza i potem je przyrządzał i tak o nich opowiadał, że zawsze mi na to robił smaka Więc dziś podchodzę do tego tak, że trzeba wszystkiego spróbować, w końcu raz się żyje A próbowanie lokalnej kuchni to dla mnie jeden z obowiązkowych elementów podróży do jakiegoś miejsca.
W chacie mam niestety mniej entuzjazmu do przyrządzania takich rzeczy, bo zwyczajnie większość składników jest u nas niedostępnych, a jak już coś się znajdzie to jednak trzeba brać pod uwagę, że te wszystkie egzotyczne owoce morza były długo mrożone, bo przyjechały z daleka. Pod tym względem zazdroszczę mieszkańcom nadmorskich miejscowości, nie tylko w Polsce, ale i ogólnie na świecie, że mogą kupić od rybaka coś, co ten złowił krótko wcześniej...
_________________
Ostatnio zmieniony przez Davos 2020-06-07, 22:03, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum