Nie uważam się za dobrego pisarza. Ale napadła mnie dzisiaj wena. I dlatego chcę zobaczyć czy dałoby się coś z tym dalej zrobić. Krótki fragment napisałem. Mam nadzieję, że się spodoba.
Był mglisty, rześki poranek. W ciemnym jeszcze pomieszczeniu, na łóżku leżał mężczyzna o kruczoczarnych włosach. Miał jeszcze młodociane rysy. Wydawało się, że śpi snem wieczystym. Z oddali pokoju można było usłyszeć jakiś dźwięk. Stawał się on coraz głośniejszy i natrętniejszy, jednak mężczyzna zdawał się go nie słyszeć. Mgła rzedła, słońce wspinało się coraz wyżej. Kiedy w końcu pierwsze promienie przebiły się przez mrok pokoju rzucając swe promienie na twarz młodzieńca. Otworzył oczy i spojrzał w niebo. Przerażony zerwał się z łóżka. Pobiegł w miejsce w którym jeszcze nie dawno można było słyszeć ten natrętny dźwięk. Mężczyzna spojrzał na zegarek. Było prawie południe. Przerażony chwycił telefon, który był źródłem alarmu. Spojrzał on na ekran telefonu i zauważył, że dostał wiadomość. Tego się obawiał. Spóźnił się. "Ale może jest jeszcze za późno, pomyślał" Odczytał wiadomość na głos "Dawid, gdzie jesteś? Pośpiesz się sama nie dam rady." SMS przyszedł zaledwie 5 minut temu. Niewiele myśląc zaczął się zbierać do wyjścia. Schodząc schodami spotkał sąsiada Marcina. Niósł on dumnie książkę. Kątem oka młodzieniec zobaczył, że to "Makbet" Williama Shakespeara. Książka w której sam się często zaczytywał. Widząc to uśmiechnął się w duchu. Dawid, bo tak zwał się nasz młodzieniec, zatrzymał się u swojego wujka Jankiela w niewielkim szwajcarskim mieście - Davos. Okolica była bardzo malownicza. Obok domu w którym Dawid się zatrzymał było jezioro, które o tej porze roku wyglądało przepięknie. Istnieje legenda, że w tym jeziorze mieszka blond włosa nimfa, która patrząc na turystów swoimi intensywnymi zielonymi oczyma wypatrywała ludzi, którzy byli według niej godni. Następnie każdemu wybrańcowi kazała przynieść worek ząbków małych dzieci. Wybraniec po spełnieniu jej prośby mógł mieć jedno życzenie. Młodzieniec jednak nie miał czasu na podziwianie widoków. Musiał śpieszyć się na spotkanie. Na spotkanie od którego zależało więcej niż tylko jego życie. Biegnąc w kierunku parku w którym miał się spotkać powtarzał sobie "Jestem spóźniony". Cały czas patrząc na zegarek minął wielką reklamę nowego sklepu z butami "Mackers", nowy bar "Teksas" oraz pracownię plastyczną "Nadir". Park znajdował się właśnie obok pracowni plastycznej. Na pierwszy rzut oka był to całkiem normalny park. Staruszki rzucały krojonym chlebem żółwiom, niektórzy biegali, niektórzy jeździli na rowerach. Dawid wypatrywał swoją dobrą znajomą która miała się z nim spotkać. Niestety nikogo nie widział. Szybkim ruchem sprawdził czy dostał jakieś nowe wiadomości lecz niestety poczta była pusta. Poczuł lodowaty podmuch wiatru oraz szept "Śmieszku, mój biedny Śmieszku". Odwrócił się ale jedyne co zobaczył to była ciemność. Nie wiedział gdzie jest. Nie wiedział co tu robi. Ale widział jedno, że musi się stamtąd wydostać...
ChodnikowyWilk, i szanuję twoją opinię To w sumie nawet nie jest całość bo wena skończyła mi się właśnie w ostatnim fragmencie. Uznajmy to za taką część 1 z x całości. Nudziłem się i na nic bardziej kreatywnego nie mogłem wpaść. Maluję chujowo, lepiej śpiewam ale nie radzę słuchać
Ale przynajmniej trzyma w napięciu, tak? Bo jak w ogóle chcesz kolejną część to myślę, że i napiszę. To było takie wprowadzenie, które w sumie nie miało mieć jakoś dużo akcji.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum