Główna Poczekalnia Dodaj Moje screeny Najlepsze screeny dnia Prywatne wiadomości Zjedź najsamkurwadół Powrót do góry Forum Demotywatorów



Poprzedni temat «» Następny temat
Najlepsze copypasty
Autor Wiadomość
Zabek05 
Loża Szyderców


Dołączył: 20 Wrz 2013
Posty: 2727

Medale: 3 (Więcej...)

Wysłany: 2014-07-23, 16:07   Najlepsze copypasty

Takie długie teksty najpierw wrzucałem do czarnego humoru. Ale postanowiłem jednak wydzielić temat i wrzucić je tutaj :)

[ Dodano: 2014-07-23, 17:08 ]
Grubas ze stulejką

Chyba teraz czas, bym i ja podzielił się z wami doświadczeniami - a raczej ich brakiem - mego koncertowo przegranego życia. Mam 30 lat i mieszkam w małym mazowieckim miasteczku (nawet nie jest siedzibą powiatu). Mieszkam tylko z mamą i babcią - ojciec nieznany Prawdopodobnie to właśnie ich nadopiekuńczość stała się przyczyną mej klęski... Mam około 30 kg nadwagi, tzn. przy wzroście 1,62 ważę 97 kg i zapewniam was, że to nie masa mięśniowa. Mama i babcia zawsze mówiły mi, że muszę dużo jeść, by urosnąć dużym i silnym. Słuchałem się ich więc wpier.dalałem na potęgę. Myślałem, że wszystko ze mną OK, dopóki nie poszedłem do szkoły (do zerówki mnie nie puściły w obawie o me zdrowie). Ta szkoła to był istny koszmar: grubas, dynia, spaślak, świniak, je.bany tłuścioch, skur.wiała locha - to były najdelikatniejsze przydomki, którymi z właściwą dla młodego wieku delikatnością obdarzali mnie rówieśnicy. Za każdym razem, gdy to słyszałem, zaczynałem się mazać, co dostarczało im jeszcze większej satysfakcji - musielibyście to zobaczyć - ja - spasły, w wełnianej kamizelce (tak, KAMIZELCE) zrobionej przez babcię z je.banym bałwankiem naszytym na plecach, spocony, mażę się, gluty lecą mi z nosa, łzy spływają po grubych okularach, a wokół rozwrzeszczana tłuszcza szturcha mnie, kopie, popycha i ulatnia się gdy tylko widzi nauczyciela. Oczywiście mama i babcia interweniowały na wywiadówkach, ale to przynosiło jeszcze gorszy efekt, gdyż bachory poinformowane przez rodziców o aferach rozkręcanych przez babcię robiły się jeszcze okrutniejsze... Mógłbym długo o tym pisać, o tym jak przywiązali mnie po WFie (który był moją zmorą) nagiego do drzewa na boisku i wszyscy to widzieli, jak dostałem wpier.dol marchewami na zielonej szkole, jak nasrali mi do tornistra, jak wybrandzlowali się nad moim zeszytem do polskiego przed lekcją na której polonica sprawdzała zeszyty... ale pominę to przechodząc do kolejnej tragedii, jaką przyniósł mi wiek dojrzewania. Jakby niewiele było nieszczęść, w wieku 15 lat dostałem tak kure.wskiego trądziku, że mój tłusty ryj zaczął wyglądać jak jeden wielki ropny strup. Błagałem mamę i babcię, żeby posłały mnie do lekarza, ale one chciały mnie leczyć domowymi sposobami, co przynosiło efekt dokładnie odwrotny, do tego doszedł tłusty łupież, egzema i oczywiście permanentny smród potu sprawiający, że ludzie odsuwają się ode mnie na 5 metrów... Niedostatki fizyczne nie były niestety zrównoważone w moim przypadku jakimkolwiek innym talentem W podstawówce jechałem na trójach i prawie repetowałem 8 klasę z powodu ZPT - typ chciał mnie uwalić, bo gdy mieliśmy robić domki dla ptaszków, i trzeba było zbić prosto 4 deseczki, najpierw zaje.bałem sobie młotkiem w czoło (sam nie wiem jak) a następnie przybiłem sobie rękę do ławki... Oczywiście nie miałem szans na liceum, do technikum się nie dostałem, więc została zawodówa. Koszmar, który tam przeżyłem był po stokroć gorszy od podstawówki: wpier.dol prawie codziennie, w kiblu zawsze wodnik szuwarek, na WFie nauczyciel z prawdziwą przyjemnością znęcał się nade mną... najgorsze były zawsze zaliczenia. Np skok przez kozła... kazał mi powtarzać po 30 razy... Wyobraźcie to sobie. Cała klasa siedzi na ławkach w sali gim. i dosłownie zdycha ze śmiechu a ja tłusty, zapryszczony, spocony, rozpędzam się próbując wskoczyć na kozła. Oczywiście za każdym razem spier.dalałem się na mordę lub waliłem moim tłustym kałdunem centralnie w kozła... wzbudzając kolejne salwy rechotu... wf-ista przestał mnie męczyć jak mu narzygałem na buty po 31 skoku... Po tym, jak zawlekli mnie do kibla i wsadzili ryj prosto w gówno leżące w muszli i dostałem histerii, mama zdecydowała o zakończeniu mojej edukacji... Od tamtej pory wegetuję właściwie bez zmian. Wstaję rano (jeśli 14.00 to jest rano), wchodzę na kilka bezpłatnych stronek porno (najbardziej lubię te z biciem kobiet - to chyba coś mówi o moich kompleksach), szarpię bagietę (o ile mojego kutanga ze stuleją, o długości 9,235 cm we wzwodzie można określić mianem bagiety), potem siedzę na F23 (dopiero dziś odważyłem się coś napisać, po 4 latach), mama woła mnie na obiad - jem, znowu f23, bagieta, podwieczorek, f23, bagieta i tak mniej więcej do 3 rano. Oczywiście nigdzie nie pracuję, nie mam żadnego dochodu. Mama płaci za net (neostrada 50 kb/s - jest taka opcja dla regionów wiejskich). Kontaktów z kobietami - ZERO. Psiochę widziałem jedynie na jpg'ach. Nigdy nie odezwałem się do dziewczyny. Wstydzę się nawet zagadać na czacie... Zarejestrowałem się na forum "dla puszystych" myśląc że może tam coś wyrwę i zakiszę chociaż w jakimś pasztecie byle miał pizdę ale odezwał się do mnie jedynie jakiś gej, który lubił grubasów i podszywając się pod dziewczynę zaprosił mnie do siebie...To miał być najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Ubrałem się w garniak (oczywiście z lumpeksu) przyczesłam tłuste kudły - nawet wymyłem pindola i poszedłem do - jak sądziłem naiwnie - Donaty. Otworzył mi jakiś koleś w rajstopach, powiedział że jest kolegą Donaty i że ona zaraz przyjdzie a ja się mogę czegoś napić. Zaproponował sok, który wychłeptałem momentalnie nie wiedząc niestety, iż Robert (bo tak się przedstawił) wsypał tam tabletkę gwałtu. Dalej pamietam jak przez mgłę - jestem ubrany w rajstopy i klęczę na łóżku a Robert posuwa mnie w dziurę waląc mnie smyczą po plerach... robię Robertowi lachę... znowu anal, bicie po ryju, przypalanie owłosienia łonowego zapalniczką, spust Roberta na moje czoło... obudziłem się rano tylko w rajstopach na jakimś polu... nie pytajcie jak wróciłem do domu I to by było na tyle doświadczeń seksualnych.... Nie wiem po co to piszę, może po prostu mam nadzieję, że ktoś mi będzie współczuł... no ale kończę teraz, babcia woła na podwieczorek - zrobiła pyszną goloneczkę - moje ulubione danie.


Jeśli chodzi o moją opowieść, to niestety jest ona w 100% prawdziwa. Także w zakresie "spotkania z Robertem"... miałem wam tego nie mówić, ale co tam...po tym jak obudziłem się na tym polu, jedynie w rajstopach, z anusem rozciągnietym przez bagietę Roberta, najpierw oczywiście się poryczałem... w sumie to musiał być komiczny widok: w szczerym polu leży 100 kg spaślak odziany jedynie w rajstopy z dziurą na wysokości anusa i płacze rzewnymi łzami. Niestety to chyba nie trafiło w poczucie humoru bab wybierających się polną drogą na niedzielną sumę. Zaczęły drzeć ryje i pognały przed siebie. Ja w międzyczasie próbowałem się wygramolić na drogę nie wiedząc w sumie gdzie ona prowadzi. Nie minęło 10 minut a na miejsce przyjechała: policja, karetka, straż pożarna no i pismaki z lokalnej gadzinówki. Pominę perypetie w szpitalu - powiem tylko, że babcia dowiedziawszy się co się stało dostała wylewu a mama spuściła mi gorszy wpier.dol niż Robert swoja smyczą... za namową mamy wniosłem o ściganie Roberta za zgwałcenie... niestety ten ch.uj jest kuzynem naszego wójta i całej sprawie szybko urwano łeb - najpierw prokurator odmówił wszczęcia postępowania, po złożeniu zażalenia (napisanego przez babcię) wprawdzie zostało wszczęte ale szybko je umorzono, bo Robert w swoich wyjaśnieniach powiedział, że ja sam chciałem z nim uprawiać seks a potem gdy nie chciał zapłacić zacząłem go szantażować - nawet nie postawiono mu zarzutów w moją "pigułkę gwałtu" nikt nie uwierzył Ta sprawa miała szereg dalszych smutnych konsekwencji... Pismaki zrobili mi zdjęcie w tych rajstopach na polu i następnego dnia ukazał się artykuł "Transwestyta z widoczną nadwagą znaleziony na polu Iwony G." Oczywiście mojej twarzy nikt nie zamazał... Ale nie to było najgorsze... Okazało się że Robert wszystko filmował... Wyobraźcie sobie jak się czułem, gdy szukając porno z grubymi laskami trafiłem na... ten film... Chciałem się zabić... nawet przestałem jeść (no może nie całkiem - w każdym razie zrezygnowałem z podwieczorka i babcia myślała że umieram)... Po tym wszystkim (a było to rok temu) ANI RAZU NIE WYSZEDŁEM Z DOMU - ten film mają wszyscy w naszym miasteczku, a wycinki z tego artykułu do tej pory przylepiają gównem do naszych drzwi.... W każdym razie dalej szukam kobiety... która zaakceptuje mój wygląd i wtajemniczy mnie w świat seksu... Dlatego daję maila - może któraś napisze
[/b]

[ Dodano: 2014-07-23, 17:09 ]
__________________________________________________
Dzień I
...dzisiaj znów mama zaprowadziła mnie do przedszkola, chociaż całą drogę musiała mnie ciągnąć. Czy ci dorośli naprawdę nie mogą zrozumieć, że człowiek czasami pragnie odpocząć od tego wrzasku i ciężkiej harówki. Na przykład wczoraj przez cały dzień robiliśmy błoto na podwórku, przez co dzisiaj czułem się wykończony. Ba, ale co to kogo obchodzi. Jak się ma prawie pięć lat to już się jest poważnym człowiekiem, a starzy traktują mnie ciągle jak dzieciaka. Jak sikam w majtki to wcale nie znaczy że jestem dziecko! Po prostu czasami nie zdążę dobiec do kibla. No ale dosyć tych narzekań. Nie było ostatecznie tak źle, najpierw z młodym Gałązką rzucaliśmy klockami w dziewczyny. Ten kto trafił w głowę dostawał premię. Wygrałbym, ale te głupie dziewuchy wogóle nie znają się na sporcie: od razu poleciały na skargę do pani. Całe szczęście że zaraz szliśmy na obiad, bo w tym kącie chybabym z nudów umarł. Po obiedzie pani pokazała nam alfabet. No kurewsko zajebista sprawa. Można sobie wszystko zapisać i potem nic nie trzeba pamiętać. W praktyce jednak okazało się że wcale nie jest to takie genialne. Pani pokazała nam literę to ją sobie zapisałem, no a skoro zapisałem to mogłem ją zapomnieć, tyle tylko że jak już zapomniałem to nie wiedziałem co zapisałem. Popieprzone to wszystko...

Dzień II
..wczoraj mama znów zawiozła mnie w wózku do przedszkola.Dobra by z niej była baba,tylko ma słabe przyspieszenie pod górke.Młody gałązka się chwali,że jego mama jak się spieszy , to wyprzedza nawet rowerowców.Co tam.Gruby Artur ma jeszcze gorzej.On już musi chodzić do przedszkola piechotą.Gruby Artur jest zresztą całkiem głupi.Przez całe dnie nic nie robi ,tylko zagląda dziewczynom pod sukienki.Naprawdę nie wiem ,co w tym ciekawego.Jak kiedyś zajrzałem cioci Basi to zobaczyłem tylko majtki.,a pod nie już nie zaglądałem.Zresztą jak kiedyś wujek Boguś próbował zajrzeć to dostał od cioci po pysku.Tata mówi że jak się ludzie biją to zawsze chodzi o pieniądze. Dziwne miejsce na przechowywanie portfela . No dobra , muszę kończyć bo idzie pani,żeby zabrać mnie z kąta......

Dzień III
...i znowu siedzę w przedszkolu jak ten palant, a za oknem śliczna pogoda. Już bym tak nie narzekał, żeby chociaż pani pozwoliła nam na 5 minut wyjść, ale NIE!Wykrzyknik Na podwórku jest błoto i się utaplamy. Mnie się do tej pory zdawało że to zaleta. Mieszać błoto mogę godzinami, chyba politykiem zostanę bo ostatnio słyszałem jak ktoś mówil że cała ta polityka to niezłe błoto. Politykiem to bym chciał zostać jeszcze z jednego powodu. Mama mówiła, że oni cały dzień nic nie robią tylko pierdzą w stołek, a mają z tego kupę forsy. Jako że ostatnio moje kieszonkowe uległo nadspodziewanemu zamrożeniu z okazji wylania do kibla mamy perfum żeby z butelki zrobić psiukawkę, postanowiłem z chłopakami trochę podreperować swój budżet. Młody Gałązka przyniósł stołek, Gruby Artur i ja objedliśmy się fasolówy i umówiliśmy się u Grzesia Klapidupy. Pierdzieliśmy w ten stołek cały dzień, a jedyne cośmy zarobili, to Gruby Artur w tyłek od swojej mamy bo tak się nadął że walnął bąka z kleksem. Forsy też żadnej nie dostaliśmy, tylko Grzesio przez tydzień musiał wietrzyć pokój bo się tam wejść nie dało. To chyba jednak tylko politycy tak potrafią. My mamy jeszcze za mało wprawy. Swoją drogą to w tym sejmie musi być niezły smród, jak tyle polityków w jednym miejscu. Zresztą co jakiś czas słychać że jest jakaś śmierdząca sprawa i że rozszedł się smród. Sie chłopaki poświęcają.... No dobra, dość tego leżakowania, trzeba się trochę pobawić...

Dzień IV
Życie młodego człowieka jest naprawdę ciężkie. Zawsze można dostać w tyłek, nawet jak się jest niewinnym. Inna sprawa że trochę winny byłem, ale to był nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Było to tak: tata był w pracy a mama wyszła gdzieś po zakupy. Przyszedł do mnie młody Gałązka, Gruby Artur i Maniek zwany Letkim (zupełnie nie wiem dlaczego). Bawiliśmy się w kuchni w faraona, i mieliśmy zrobić mumię. Nikt nie chciał się zgłosić więc wybraliśmy na mumię Mańka. Maniek nie protestował, bo on jeszcze nie bardzo umie mówić. Owijaliśmy go taśmą samoprzylepną, aż tu nagle, gdy już byliśmy w połowie Maniek zaczął się drzeć "mamatijakupaja". Mówił to zawsze wtedy kiedy chciał kupę, no to go zaczęliśmy rozwijać. Tyle że ta taśma jakoś nie bardzo chciała go puścić. Gałązka wymyślił, że skoro nie możemy uwolnić go całego to chociaż rozkleimy mu spodnie i zaniesiemy do kibla żeby zrobił swoje. Tyle, że jak już zdjąłem Mańkowi gacie to on nagle zaczął. Nie zdążylibyśmy go donieść do kibla więc wstawiliśmy go do zlewu. Ja złapałem za szklankę i podstawiłem ją przed niego żeby nie zasikał mamie garnków a Gruby Artur łapał klocki. No i pech chciał, że jeden mu wypadł i wleciał wprost do grochówki która stała na kuchni. Próbowaliśmy go wyłowić sitkiem do herbaty, ale się nie udało, chyba sie rozpuścił. Myślałem że to będzie najgorsze, ale nie, tata zjadł i nawet się nie skrzywił. Wkurzył się o co innego: Artur po wszystkim wytarł ręce w ścierkę. Nie wiedziałem co z nią zrobić więc wrzuciłem ją do kibla i spuściłem wodę. W tym momencie sedes zamienił się w wulkan. Chciałem go trochę przetkać, najpierw ręką, potem szczoteczką do zębów mamy, ale nic nie pomogło. No to nawrzucaliśmy tam papieru żeby nie było widać ścierki i wróciliśmy do kuchni pełni nadziei że tata i mama nic nie zauważą. Niestety, cud się nie zdarzył. Następnym razem zacznę od pochowania mamie i tacie wszystkich pasków do spodni...

Dzień V
Dziś od samego rana postanowiłem być dobrym człowiekiem. Chciałem zrobić coś dla ludzkości. Jako że najbliższa ludzkość to moja mama i tata, postanowiłem im zrobić śniadanie. Kroić chleba jeszcze nie umiem, do patelni nie dosięgam, ale coś jednak zrobić trzeba. Pogrzebałem w szafkach i znalazłem kisiel malinowy. Nie bardzo wiedziałem jak się to robi więc poleciałem do młodego Gałązki, bo ten kujon już się trochę nauczył czytać i mógł przeczytać instrukcję. Okazało się że wystarczy do kubka wsypać trzy czubate łyżki cukru i to co jest w torebce, a potem zalać wrzącą wodą. Z wodą bym sobie poradził, ale przekopałem cały dom i okazało się że nigdzie nie ma ani jednej czubatej łyżki. Inna sprawa że ja nawet nie wiem jak taka czubata łyżka wygląda, więc dałem sobie spokój. Swoją dobroć przeniosłem na obiad. Chciałem trochę pomóc mamie. Mama powiedziała że na obiad będą ryby i mogę jej pomagać obtaczać te ryby w mące. Wszystko szło super dopóki nie wrócił z pracy tata. Strasznie się gdzieś spieszył i powiedział że jeść nie będzie. To po to ja się tak dla tej ludzkości męczę? Ze złości aż mi łzy napłynęły do oczu i zakręciło mnie w nosie. Tata właśnie podszedł w swoim nowym garniturze żeby pożegnać się z mamą, a ja w tym momencie kichnąłem: prosto w talerz z mąką! Chyba pobiłem rekord szybkości w zamykaniu się w łazience, bo tato ostatnio to coś nerwowy, a jak się zdenerwuje to bardzo szybko biega. No cóż, nie opłaca się poświęcać, nikt tego nie ceni...

Dzień VI
Chyba muszę zmienić swój stosunek do Grubego Artura. Okazał się bardzo mądrym człowiekiem. Zaczęło się od tego jak młodemu Gałązce zaklinowało się gówno w tyłku. Siedział w kiblu z pół godziny i gdyby mu mama nie pomogła widelcem to chyba by tam siedział do śmierci. No właśnie, teraz już wiem jak wygląda usrana śmierć o której tyle się słyszy od dorosłych. Tak mi się wydaje że to musi być straszna choroba i dużo ludzi na nią zapada. Kiedyś jak mi się udało spinaczem otworzyć taty biurko to nawet widziałem kasetę na której chyba były sfilmowane przypadki tej choroby, bo na okładce były jakieś panie z tak porozciąganymi otworami w tyłkach, że to co Gałązka zrobił to był mały pikuś w porównaniu z tym co one musiały przejść. Nawet pamiętam nazwę łacińską tej choroby, bo była nadrukowana na kasecie: Anale Perwersjum czy jakoś tak. Co jeszcze zauważyłem na tej kasecie to to, że tym paniom poodpadały siurki. Jak powiedziałem o tym Gałązce to się trochę przestraszył, ale kolektywnie sprawdziliśmy czy jemu to grozi i okazało się że jemu trzyma się dosyć mocno. W każdym razie mieliśmy go co tydzień kontrolować. To była tajemnica, ale w jakiś sposób dowiedział się o tym Gruby Artur. Zaczął się z nas śmiać świnia jedna, i powiedział że dziewczyny bez siurków się RODZĄWykrzyknik! Zaczęliśmy mu tłumaczyć że jest głupi, bo jakby miały wtedy sikać, ale potem przypomniałem sobie że i Baśka Smalec i Jolka z jednym zębem i nawet ta ruda Mariola jak sikają do piaskownicy to kucają. Kurde frans, faktycznie z nimi coś jest nie tak. Poszliśmy z młodym Gałązką do Baśki Smalec i kategorycznie zażądaliśmy żeby pokazała nam siurka. Faktycznie, zamiast niego miała tylko jakąś szparkę. No proszę, człowiek całe życie się uczy, a głupi umiera...

Dzień VII
Dzis dowiedziaiłem się o sobie bardzo niemiłej rzeczy. A wszystko przez Grzesia Klapidupę, Grubego Artura i mojego tatę, ale od początku. Dziś po obiedzie przyleciał do mnie Grzesio i zaczął mi opowiadać co mu się przytrafiło. Bawił się z chłopakami w chowanego i w nagłym przypływie geniuszu schował sie do skrzynki na piasek przed klatką, wtedy zobaczył przez szparę jak do skrzynki podeszło trzech panów w dresach, wygodnie sobie na niej usiedli i zaczęli coś popijać. Grzesio przez nich przesiedział w skrzyni trzy godziny, ale nie żałuje, bo dowiedział się bardzo ciekawych rzeczy i poznał parę fajnych przekleństw. Opowiedział mi wszystko i muszę przyznać że jedna rzecz mnie bardzo zainteresowała. Podobno każda dziewczyna ma przy sobie kakao tylko nie każdemu daje. Być może Grzesio coś przekręcił, ale jak się go dopytywałem to przysięgał że tak właśnie powiedzieli. A faceci byli na pewno bardzo mądrzy bo byli całkiem łysi, a mama mówi że jak komuś wychodzą włosy to musi być bardzo mądry. Interesowało mnie to dlatego że strasznie lubię kakao, więc jakbym je od jakiejś dziewczyny wycyganił to by było fajnie. Tyle że najwyraźniej te dziewuchy to straszne sknery. Myślałem, myślałem, aż w końcu wymyśliłem, że spytam o radę Grubego Artura. On z wszystkich chłopaków najlepiej zna się na kobietach. Gruby Artur powiedział mi, że jak chcę coś od dziewczyny to muszę być kurtularny i powiedzieć jej jakiś kontplement. Nie bardzo wiedziałem co to znaczy więc Arturo wyjaśnił że po prostu trzeba je prosić i zawsze mówić że coś mają ładne. Nie bardzo mi to pasowało, ale w końcu Gruby Artur to fachowiec; to on pierwszy odkrył że dziewczyny nie mają siurków. Pamiętając o wskazówkach przystąpiłem do działania. Akurat w pobliżu nie było żadnej innej dziewczyny jak tylko siostra młodego Gałązki. Wprawdzie jest już stara bo kończy gimnazjum, ale kiedy była młoda to była z niej całkiem niezła laska, widziałem ją na zdjęciach. Ułożyłem sobie przemowę i podszedłem do niej. Pamiętając nauki Grubego Artura powiedziałem, że słyszałem że ma ładne kakao i czy mogłaby mnie poczęstować. No i klops, nie podzieliła się, franca jedna. Jeszcze mnie tak zwymyślała, że gdybym to powtórzył to do końca życia nie obejrzałbym dobranocki. No i na koniec powiedziała że jestem zboczony: to już mnie trochę ubodło! Jak poszedłem z reklamacjami do Artura, to on stwierdził że miała rację, przecież kakao jest mdłe, jest na nim korzuch no i wogóle jest do kitu. Wtedy sobie uświadomiłem że nie znam nikogo kto lubiłby kakao. No i masz. Faktycznie jestem zboczony. Słyszałem że to można leczyć, tylko nie wiem gdzie. Postanowiłem porozmawiać z tatą: w końcu jest lekarzem i powinien wiedzieć takie rzeczy. Tyle, że jak spytałem go gdzie mogę się wyleczyć ze zboczenia, to najpierw zrobił oczy wielkie jak cycki cioci Basi, a potem posadził na stole i zaczął opowiadać jakieś koszmarne bzdety o pszczółkach i kwiatkach, o tym że jak się ludzie całują to się kochają i odwrotnie i tym podobne świństwa których aż się słuchać nie dało. Doszedłem do wniosku że tata jest bardziej zboczony niż ja, a skoro on się z tego nie leczy, a wręcz przeciwnie, jeszcze leczy innych, to i ja nie muszę się martwić. Chociaż, jeśli to dziedziczne, a tata o tym nie wie to może muszę go uświadomić? Nie wiem, muszę to sobie jeszcze przemyśleć...

Dzień VIII
...jak to na wojence ładnie gdy przedszkolak w dziurę wpadnie. Tak sobie dziś śpiewałem cały dzień bo dzisiaj bawiliśmy się w wojnę. Zebrała się cała paczka: ja, młody Gałązka, Grzesiu Klapidupa, Gruby Artur, Letki Maniek i na dokładkę parę dziewczyn. Podzieliliśmy się sprawiedliwie na dwie drużyny tzn. chłopaki kontra dziewczyny plus Letki Maniek i przystąpiliśmy do działań zaczepno obronnych. Naszą kwaterę ulokowaliśmy w garażu Grubego Artura i na początek się okopaliśmy. Okop nie był głęboki, ale w kucki można było tam się nieźle bronić. Potem przygotowaliśmy amunicję: Gruby Artur proponował kamienie, ale doszedłem do wniosku że konwencje międzynarodowe nie dopuszczają tego typu amunicji do wojen podwórkowych, więc stanęło na kulkach z błota. Następnie przygotowaliśmy broń osłonową, czyli wiaderka z suchym piachem i czekaliśmy na nieprzyjaciela. Nieprzyjaciel jak to nieprzyjaciel zjawił się niespodzianie i wcale nie w przyjacielskich zamiarach: mianowicie przyleciał tata Grubego Artura i zaczął wrzeszczeć że mamy natychmiast zasypać nasz okop, bo on nie będzie mógł wyjechać z garażu. Nie zdążyliśmy mu wytłumaczyć że wojna wymaga poświęceń bo w biegu ciężko się mówi i można sobie język przyciąć. Całe szczęście że tata Artura jest trzy razy grubszy niź Artur, więc nas nie dogonił. Tym razem okopaliśmy się w piaskownicy. Na atak nieprzyjaciela nie trzeba było długo czekać, dziewczyny wyskoczyły z wrzaskiem z pobliskich krzaków i zaczęły nas obrzucać grudkami ziemi. Pierwszy atak odparliśmy bez problemów, ale okazało się że nasze kulki błota wyschły i ciężko je rzucać rękami; potrzebowaliśmy jakiejś wyrzutni. Gruby Artur wpadł na pomysł i za chwilę przybiegł z biustonoszem swojej mamy. W tym momencie nasze szanse wzrosły niepomiernie, bo mama Artura ma taki kaliber że można strzelać nawet arbuzami. Oddział Letkiego Mańka doszedł do wniosku że frontalnym atakiem nic nie wskóra i zaczął uciekać się do podstępów. Broniliśmy się dzielnie dopóki do naszych okopów nie wpadły skarpetki taty Letkiego Mańka. Wtedy wysłaliśmy lampamentariusza w osobie Grzesia Klapidupy żeby podpisać pakt o zakazie używania broni chemicznej. Przy okazji podpisał też pakt o zakazie używania broni biologicznej (dziewczyny miały cały słoik mrówek) jak i atomowej (Baśka Smalec wyciągnęła ze śmietnika pieluchy swojej młodszej siostry). Grzesio podpisałby pewnie jeszcze parę paktów bo jako jedyny z nas umie coś napisać, ale niestety wichry dziejowe w osobie mojej mamy zadecydowały inaczej tzn. zawołały mnie na obiad. Na wojnie to się ma apetyt....

Dzień IX
...kto by pomyślał że w przedszkolu można się dowiedzieć czegoś ciekawego!?! Dziś nasza pani przyprowadziła jakiegoś pana który zaczął nam opowiadać o nauce. Wprawdzie dużo nie skorzystałem, ale między jednym a drugim staniem w kącie usłyszałem że nauka ma męczenników. I to że oni są bardzo sławni i wszyscy o nich mówią z szacunkiem i za to że się tak męczą dla tej nauki to potem wszyscy są im wdzięczni. Jak tak patrzę na swojego brata to on też jest męczennik, bo tak się codziennie męczy nad lekcjami, ale niedoczekanie jego żebym zaczął o nim mówić z szacunkiem. Podzieliłem się swoimi przemyśleniami z tatą, a on mi wytłumaczył że to nie do końca tak. Męczennik to taki który cierpi za pokazywanie swojej wiedzy. No to też mam kandydata. Kiedyś Grzesiu Klapidupa chciał pokazać że już umie pisać, więc napisał mazakiem na szafie DUPA, męczennikiem okazał się chwilę potem, bo mazak okazał się niezmywalny. Niestety znowu coś źle zrozumiałem bo mama omal nie padła na zawał ze śmiechu jak usłyszała że mówię do Grzesia "proszę pana Klapidupy". Okazało się że męczennikiem można też zostać kiedy poświęca się swoje zdrowie lub życie dla eksperymentu. No to zaraz przypomniało mi się jak młody Gałązka poświęcił się dla dla sprawdzenia czy kotu jest przyjemnie na karuzeli. Jego poświęcenie się polegało na tym, że dostał od ojca pasem kiedy ten wszedł do kuchni i zobaczył kota w mikrofalówce. Ale kot był wniebowzięty bo jeszcze przez jakiś czas miałczał i skakał z radości jak głupi. W każdym razie eksperyment się powiódł. Tyle że tata mówi że to też nie wystarczyło żeby zostać męczennikiem. Kurde frans, czy wszystko co ci dorośli robią i mówią musi być takie skomplikowane. Mam nadzieję nie dorosnę zbyt szybko...

Dzień X
Ale numer! W zyciu nie myślałem że w przedszkolu może być tak ciekawie! Ale po kolei. Dziś jak tylko mama przyciągnęła mnie do przedszkola, pani ogłosiła że zabiera nas na wycieczkę. I to żeby było jeszcze straszniej ta wycieczka miała być na wieś do jakiegoś gospodarstwa, żebyśmy sobie pooglądali jak wyglądają żywe zwierzęta. To już nie można było iść do zoo? Tam jest znacznie bezpieczniej bo te zwierzaki stoją w klatkach, a nie łażą po łące bez żadnego nadzoru. No ale skoro to pani decyzja to trudno. Wsiedliśmy do pociągu i po godzinie byliśmy na miejscu. No kto by się spodziewał że ta wieś jest aż tak daleko za miastem. No ale do rzeczy. My ustawiliśmy się w parach na łące a pani poleciała porozmawiać z szefem tego całego bałaganu który nazywał się pan Rolnik. Na odchodne powiedziała że możemy podejść pooglądać sobie krówki. Podeszliśmy, i zamarliśmy z przerażenia - tam nie było ani jednej krowy, same byki, a co gorsza prawie każdy z nas miał na sobie coś czerwonego. Szybko zaczęliśmy zdejmować wszystkie czerwone rzeczy: skarpetki, koszulki i tak dalej. W końcu co niektórzy nie bardzo już mieli co zdjąć, bo okazało się że Baśka Smalec wszystko ma czerwone, łącznie z majtkami. Był jeszcze jeden problem z Grubym Arturem, bo jemu było gorąco, a jak jest mu gorąco to ma całą czerwoną gębę. Na szczęście Grzesio znalazł jakiś kubełek który założyliśmy Arturowi na głowę i poczuliśmy się trochę bezpieczniej. Po chwili wróciła pani i oczywiście zaczęła wrzeszczeć że mamy się ubierać z powrotem. Po naszych gorących protestach wyszło na jaw, że nie tylko byki mają rogi, krowy też. Trochę się uspokoiliśmy, ale dla pewności puściliśmy Kaśkę przodem, a Grubego Artura nie czyściliśmy zbyt mocno (ten kubełek był po węglu). Mimo wszystko te krowy tak się dziwnie na nas spod byka patrzyły. Po tej przygodzie przeszliśmy sobie do mieszkania z krowami które nazywało się obora. Tam dowiedzieliśmy się mnóstwa pożytecznych rzeczy: po pierwsze, że krowa nie daje mleka jak się ją pompuje za ogon, po drugie że to co wtedy ta krowa daje to wcale nie jest mleko, po trzecie, że tego co ta krowa wtedy daje nie powinno się pić bo się potem strasznie nieprzyjemnie odbija, i po czwarte że jak już krowa skończy dawać to coś to trzeba się szybko odsunąć i nie zaglądać pod ogon bo się będzie, jak Gruby Artur, cały dzień śmierdziało krowią kupą. Przy okazji dowiedzieliśmy się że świnie jedzą wszystko, łącznie z moim workiem na kapcie, i że krowy na łące zostawiają miny poślizgowe (Mariolka nawet na jedną trafiła). Dowiedzielibyśmy się pewnie znacznie więcej, ale najpierw pani zabroniła nam szukać gdzie w kurze siedzą jajka, a potem przyleciała pani Rolnikowa i zaczęła krzyczeć że ją w oborze jakieś demony atakują. Na szczęście nie były to demony, tylko Letki Maniek wlazł w bańkę po mleku i krzyczał że nie może się wydostać, a że pani Rolnikowa nie zna tego narzecza to myślała że to diabeł. Trzeba było zabrać bańkę z Mańkiem do warsztatu mechanicznego, żeby ją porozcinali, a my wrociliśmy do przedszkola. Jednak na wsi nie jest tak strasznie. Nikt nie zginął.

Dzień XI
...jak ciężko człowiekowi w wieku przedszkolnym rozwijać swój talent. Wczoraj naprzykład wymyśliliśmy że założymy zespół. Jeszcze nie bardzo wiedzieliśmy kto na czym będzie grał, ale to ustali się później. Największy problem był z nazwą. Za żadne skarby świata nic nie przychodziło nam do głowy. W końcu Grzesiu Klapidupa stwierdził że pamiętał jakąś fajną nazwę, ale właśnie uciekła mu z głowy. Domyśliliśmy się że daleko uciec nie mogła, więc powiesiliśmy Grzesia za nogi na wieszaku żeby mu wróciła. Niestety natychmiast zalał go taki tłok uciekniętych wcześniej myśli, że aż poszła mu krew z nosa. Kiedy już wróciła mu przytomność powiedział że sobie przypomniał: mieliśmy się nazwać NECROCANIBALISTIC VOMITORIUM *). Nazwa była bardzo fajna, ale okazało się że Grześ przeczytał ją w jakimś komiksie, i że taki zespół już był. No to klapa, wymyślamy coś innego. Ja wymyśliłem KARTOFEL BOFEL ale chłopaki powiedzieli że to głupia nazwa. W końcu pomogła nam siostra Gałązki: od tej pory naszą oficjalną nazwą było FAT ARTURUM AND LIGHT MANIECK. Zupełnie nie wiem co to znaczy, bo to po jakiemuś murzyńsku, ale bardzo fajnie brzmi. Potem zaczęliśmy przydzielać sobie instrumenty. Gruby Artur wziął perkusję, ja cymbałki, Gałązka gitarę swojej siostry a Letkiego Mańka daliśmy na wokal, bo jak śpiewał to brzmiało to mniej więcej tak jak te zagraniczne zespoły. Natychmiast zaczęliśmy nagrywać kasetę demo i pewnie nasza piosenka pod tytułem "zjedz swojego jeża" stałaby się przebojem, ale przyleciała sąsiadka i zaczęła opierniczać mamę że u nas jest taki hałas że jej mąż nie słyszy własnej wiertarki. No to mama zabrała nam perkusję, magnetofon i jeszcze nas ochrzaniła za pogięte garnki bo Artur strasznie mocno uderzał. Ciekaw jestem co powie siostra Gałązki jak zobaczy że została jej tylko jedna struna w gitarze. I miej tu człowieku talent....

--------------------------------------------------------------------------------
*) komiks nazywał się "Wilq" - polecam


Dzień XII
Ale jaja, niech ja skonam! Gruby Artur się zakochał. I to w kim, w tej rudej Marioli! Muszę przyznać że na początku to mieliśmy z niego niezłą nabitkę, ale później zaczęliśmy chłopakowi współczuć, chodził smętny, nie bawił się, nie mieszał z nami błota, no po prostu cień człowieka (dosyć duży cień zresztą). W końcu postanowiliśmy chłopakowi pomóc! Najpierw staraliśmy się go uzdrowić: tłumaczyliśmy jak komu dobremu, że dziewczyny są głupie, nie umieją się bawić a co gorsza jak się takiej spodobasz to bedziesz się musiał z nią ożenić i całować, normalnie ohyda. A do tego jeszcze dziewczyny są takie że chcą mieć dzieci. Ale Artur powiedział że ożenić się może, całować się nie zamierza, bo to facet rządzi w domu, a do roli rodzica jest już gotowy. No trudno jego problem. No to zaczęliśmy myśleć co zrobić żeby Mariola chociaż na niego popatrzyła. A jak na złość to jej chyba okulary bardzo zmętniały bo patrzyła i rozmawiała ze wszystkimi, tylko nie z Arturem chociaż to zawsze jego najbardziej widać. Zamontowaliśmy mu nawet żarówkę na czapce, ale to nic nie pomogło, Mariola zawsze patrzyła się w inną stronę. Jak już zawiodły wszystkie sposoby, to poszliśmy po poradę do starszych. Najpierw siostra młodego Gałązki tłumaczyła nam że jak chce się poderwać dziewczynę to trzeba być Romanem Tycznym, kupować kwiatki i chodzić do kina. Do kina to Artur jeszcze by poszedł, ale kupować kwiatki? Jakby na klombach mało tego sadzili. A już zmiana nazwiska i imienia zupełnie nie wchodzi w grę. No cóż, tym razem poszliśmy do dużego Freda żeby nam coś poradził. On powiedział że po primo trza mieć gadkie, po sekundo fulkasy, a po tercjo to trza sie myć bo jak spod napleta jedzie to żadna laska pały nie wymlaska. Zupełnie nie wiedzieliśmy co to znaczy, ale na wszelki wypadek umyliśmy Artura bardzo dokładnie. Potem mieliśmy problem z gadką, bo Artur jakoś dziwnie się przy Marioli zapowietrzał, więc wymyśliliśmy że weźmiemy Grzesia, zapakujemy do torby i to on będzie mówił a Gruby Artur tylko ruszał ustami, a w tej torbie niby będą te fulkasy. Potem daliśmy mu swoje kieszonkowe żeby mógł iść do kina i pomogliśmy zanieść torbę z Grzesiem pod drzwi Marioli. Zadzwoniliśmy i szybko uciekliśmy. Potem się okazało, że Artur przeżarł całą naszą kasę na lodach i się od tego rozchorował, a Mariola nie wiedzieć czemu lata teraz cały czas za Grzesiem Klapidupą i biedny Grzesio boi się wyjść z domu. Ach ta miłość to niebezpieczna rzecz...


[ Dodano: 2014-07-23, 17:09 ]
______________________________

Dosyć znany tekst, ale i tak go wkleję, bo jest po prostu genialny :DDD

Mój stary to fanatyk wędkarstwa. Pół mieszkania zaje.bane wędkami najgorsze. Średnio raz w miesiącu ktoś wdepnie w leżący na ziemi haczyk czy kotwicę i trzeba wyciągać w szpitalu bo mają zadziory na końcu. W swoim 22 letnim życiu już z 10 razy byłem na takim zabiegu. Tydzień temu poszedłem na jakieś losowe badania to baba z recepcji jak mnie tylko zobaczyła to kazała buta ściągać xD bo myślała, że znowu hak w nodze.
Druga połowa mieszkania zaje.bana Wędkarzem Polskim, Światem Wędkarza, Super Karpiem xD itp. Co tydzień ojciec robi objazd po wszystkich kioskach w mieście, żeby skompletować wszystkie wędkarskie tygodniki. Byłem na tyle głupi, że nauczyłem go into internety bo myślałem, że trochę pieniędzy zaoszczędzimy na tych gazetkach ale teraz nie dosyć, że je kupuje to jeszcze siedzi na jakichś forach dla wędkarzy i kręci gównoburze z innymi wędkarzami o najlepsze zanęty itp. Potrafi drzeć mordę do monitora albo wypier.dolić klawiaturę za okno. Kiedyś ojciec mnie wkur.wił to założyłem tam konto i go trolowałem pisząc w jego tematach jakieś losowe głupoty typu karasie jedzo guwno. Matka nie nadążała z gotowaniem bigosu na uspokojenie. Aha, ma już na forum rangę SUM, za naje.banie 10k postów."
"Jak jest ciepło to co weekend zapier.dala na ryby. Od jakichś 5 lat w każdą niedzielę jem rybę na obiad a ojciec pier.doli o zaletach jedzenia tego wodnego gówna. Jak się dostałem na studia to stary przez tydzień pier.dolił że to dzięki temu, że jem dużo ryb bo zawierają fosfor i mózg mi lepiej pracuje.
Co sobotę budzi ze swoim znajomym mirkiem całą rodzinę o 4 w nocy bo hałasują pakując wędki, robiąc kanapki itd.
Przy jedzeniu zawsze pier.doli o rybach i za każdym razem temat schodzi w końcu na Polski Związek Wędkarski, ojciec sam się nakręca i dostaje strasznego bólu dupy durr niedostatecznie zarybiajo tylko kradno hurr, robi się przy tym cały czerwony i odchodzi od stołu klnąc i idzie czytać Wielką Encyklopedię Ryb Rzecznych żeby się uspokoić.

W tym roku sam sobie kupił na święta ponton. Oczywiście do wigilii nie wytrzymał tylko już wczoraj go rozpakował i nadmuchał w dużym pokoju. Ubrał się w ten swój cały strój wędkarski i siedział cały dzień w tym pontonie na środku mieszkania. Obiad (karp) też w nim zjadł [cool][cześć]

Gdybym mnie na długość ręki dopuścili do wszystkich ryb w polsce to bym wziął i zapier.dolił.

Jak któregoś razu, jeszcze w podbazie czy gimbazie, miałem urodziny to stary jako prezent wziął mnie ze sobą na ryby w drodze wyjątku. Super prezent kur.wo.

Pojechaliśmy gdzieś wpizdu za miasto, dochodzimy nad jezioro a ojcu już się oczy świecą i oblizuje wargi podniecony. Rozłożył cały sprzęt i siedzimy nad woda i patrzymy na spławiki. Po pięciu minutach mi się znudziło więc włączyłem discmana to mnie ojciec pierdolną wędką po głowie, że ryby słyszą muzykę z moich słuchawek i się płoszą. Jak się chciałem podrapać po dupie to zaraz 'krzyczał szeptem', żebym się nie wiercił bo szeleszczę i ryby z wody widzą jak się ruszam i uciekają. 6 godzin musiałem siedzieć w bezruchu i patrzeć na wodę jak w jakimś je.banym Guantanamo. Urodziny mam w listopadzie więc jeszcze do tego było zimno jak sam skur.wysyn. W pewnym momencie ojciec odszedł kilkanaście metrów w las i się spierdział. Wytłumaczył mi, że trzeba w lesie pierdzieć bo inaczej ryby słyszą i czują.

Wspomniałem, że ojciec ma kolegę mirka, z którym jeździ na ryby. Kiedyś towarzyszem wypraw rybnych był hehe Zbyszek. Człowiek o kształcie piłki z wąsem i 365 dni w roku w kamizelce BOMBER. Byli z moim ojcem prawie jak bracia, przychodził z żoną Bożeną na wigilie do nas itd. Raz ojciec miał imieniny zbysio przyszedł na hehe kielicha. Najebali się i oczywiście cały czas gadali o wędkowaniu i rybach. Ja siedziałem u siebie w pokoju. W pewnym momencie zaczeli drzeć na siebie mordę, czy generalnie lepsze są szczupaki czy sumy.
>WEŹ MNIE NIE WKUR.WIAJ ZBYCHU, WIDZIAŁEŚ TY KIEDYŚ JAKIE SZCZUPAK MA ZĘBY? CHAPS I RĘKA UJE.BANA!
>KUR.WA TADEK SUMY W POLSCE PO 80 KILO WAŻĄ, TWÓJ SZCZUPAK TO IM MOŻE NASKOCZYĆ
>CO TY MI O SUMACH PIER.DOLISZ JAK LEDWO UKLEJĘ POTRAFISZ Z WODY WYCIĄGNĄĆ. SZCZUPAK TO JEST KRÓL WODY JAK LEW JEST KRÓL DŻUNGLI
No i aż się zaczeli nakur.wiać zapasy na dywanie w dużym pokoju a ja z matką musieliśmy ich rodzielać. Od tego czasu zupełnie zerwali kontakt. W zeszłym roku zadzwoniła żona zbysia, że zbysio spadł z rowerka i zaprasza na pogrzeb. Odebrała akurat matka, złożyła kondolencje, odkłada słuchawkę i mówi o tym ojcu, a ojciec
>I bardzo kur.wa dobrze
Tak go za tego suma znienawidził.

Wspominałem też o arcywrogu mojego starego czyli Polskim Związku Wędkarskim. Stał się on kompletną obsesją ojca i jak np. w telewizji mówią, że gdzieś był trzęsienie ziemi to stary zawsze mamrocze pod nosem, że powinni w końcu coś o tych skur.wysynach z PZW powiedzieć. Gazety niewędkarskie też przestał czytać bo miał ból dupy, że o wędkarstwie polskim ani aferach w PZW nic się nie pisze.

Szefem koła PZW w mojej okolicy jest niejaki pan Adam. Jest on dla starego uosobieniem całego zła wyrządzonego polskim akwenom przez Związek i ojciec przez wiele lat toczył z nim wojnę. Raz poszedł na jakieś zebranie wędkarskie gdzie występował Adam i stary wrócił do domu z podartą koszulą bo siłą go usuwali z sali takie tam inby odpier.dalał.
Po klęsce w starciu fizycznym ze zbrojnym ramieniem PZW ojciec rozpoczął partyzantkę internetową polegającą na szkalowaniu PZW i Adama na forach lokalnych gazet. Napier.dalał na niego jakieś głupoty typu, że Adam był tajnym współpracownikiem UB albo, że go widział na ulicy jak komuś gwoździem samochód rysował itd. Nie nauczyłem ojca into TOR więc skończyło się bagietami za szkalowanie i stary musiał zapłacić Adamowi 2000zł.

Jak płacił to przez tydzień w domu się nie dało żyć, ojciec kur.wił na przekupne sądy, PZW, Adama i w ogóle cały świat. Z jego pier.dolenia wynikało, że PZW jak jacyś masoni rządzi całym krajem, pociąga za szurki i ma wszędzie układy. Przeliczał też te 2000 na wędki, haczyki czy łódki i dostawał strasznego bólu dupy, ile on by mógł np. zanęty waniliowej za te 2k kupić (kilkaset kilo).

Stary jakoś w zeszłym roku stwierdził, że koniecznie musi mieć łódkę do połowów bo niby wypożyczanie za drogo wychodzi i wszyscy go chcą oszukać
>synek na wodzie to się prawdziwe okazy łapie! tam jest żywioł!
ale nie było go stać ani nie miał jej gdzie trzymać a hehe frajerem to on nie jest żeby komuś płacić za przechowywanie więc zgadał się z jakimiś wędkarzami okolicy, że kupią łódkę na spółkę, ona będzie stała u jakiegoś janusza, który ma dom a nie mieszkanie w bloku jak my, na podjeździe na przyczepie, którą ten janusz ma i się będą tą łódką dzielili albo będą jeździć łowić razem.
Na początku ta kooperatywa szła nawet nieźle ale w któryś weekend ojciec się rozchorował i nie mógł z nimi jechać i miał o to olbrzymi ból dupy. Jeszcze ci jego koledzy dzwonili, że ryby biorą jak poje.bane więc mój ojciec tylko leżał czerwony ze złości na kanapie i sapał z wkur.wienia. Sytuację jeszcze pogarszało to, że nie miał na kogo zwalić winy co zawsze robi. W końcu doszedł do wniosku, że to niesprawiedliwe, że oni łowią bez niego bo przecież po równo się zrzucali na łódkę i w niedzielę wieczorem, jak te janusze już wróciły z wyprawy, wyszedł nagle z domu.
Po godzinie wraca i mówi do mnie, że muszę mu pomóc z czymś przed domem. Wychodzę na zewnątrz a tam nasz samochód z przyczepą i łódką xD Pytam skąd on ją wziął a on mówi, że januszowi zaje.bał z podjazdu przed domem bo oni go oszukali i żeby łapał z nim łódkę i wnosimy do mieszkania XD Na nic się zdało tłumaczenie, że zajmie cały duży pokój. Na szczęście łódka nie zmieściła się w drzwiach do klatki więc stary stwierdził, że on ją przed domem zostawi.
Za pomocą jakichś łańcuchów co były na łódce i mojej kłódki od roweru przypiął ją do latarni i zadowolony chce iść wracać do mieszkania a tu nagle przyjeżdżają 2 samochody z januszami współwłaścicielami, którzy domyślili się gdzie ich własność może się znajdować xD Zaczęła się nieziemska inba bo janusze drą mordy dlaczego łódkę ukradł i że ma oddawać a ojciec się drze, że oni go oszukali i on 500zł się składał a nie pływał w ten weekend. Ja starałem się załagodzić sytuację żeby ojciec od nich nie dostał wpier.dolu bo było blisko.
Po kilkunastu minutach sytuacja wyglądała tak:
-Mój ojciec leży na ziemi, kurczowo trzyma się przyczepy i krzyczy, że nie odda
-Janusze krzyczą, że ma oddawać
-Jeden janusz ma rozje.bany nos bo próbował leżącego ojca odciągnąć od łódki za nogę i dostał drugą nogą z kopa
-Dwóch policjantów ciągnie ojca za nogi i mówi, że jedzie z nimi na komisariat bo pobił człowieka
-We wszystkich oknach dookoła stoją sąsiedzi
-Moja stara płacze i błaga ojca żeby zostawił łódkę a policjantów żeby go nie aresztowali
-Ja smutnazaba.psd
W końcu policjanci oderwali starego od łodzi. Ja podałem januszom kod do kłódki rowerowej i zabrali łódkę, rzucając wcześniej staremu 500zł i mówiąc, że nie ma już do łódki żadnego prawa i lepiej dla niego, żeby się nigdy na rybach nie spotkali. Matka ubłagała policjantów, żeby nie aresztowali ojca. Janusz co dostał w mordę butem powiedział, że on się nie będzie pier.dolił z łażeniem po komisariatach i ma to w dupie tylko ojca nie chce więcej widzieć.
Stary do tej pory robi z januszami gównoburzę na forach dla wędkarzy bo założyli tam specjalny temat, gdzie przestrzegali przed robieniem jakichkolwiek interesów z moim ojcem. Obserwowałem ten temat i widziałem jak mój ojciec nieudolnie porobił trollkonta
>Szczepan54
>Liczba postów: 1
>Ten temat założyli jacyś idioci! Znam użytkownika stary_anona od dawna i to bardzo porządny człowiek i wspaniały wędkarz! Chcą go oczernić bo zazdroszczą złowionych okazów!

Potem jeszcze używał tych trollkont do prześladowania niedawnych kolegów od łódki. Jak któryś z nich zakładał jakiś temat to ojciec się tam wpier.dalał na trollkoncie i np. pisał, ze chu.jowe ryby łapie i widać, że nie umie łowić xD
Z tych samych trollkont udzielał się w swoich tematach i jak na przykład wrzucał zdjęcia złapanych przez siebie ryb to sam sobie pisał
>Noooo gratuluję okazu! Widać, że doświadczony łowca!
a potem się z tego cieszył i kazał oglądać mi i starej jak go chwalą na forum.


[ Dodano: 2014-07-23, 11:18 ]
Ciąg dalszy zrobiony w ramach konkursu na opowiadanie związane z wędkarstwem :)


Po tych całych zamieszkach z Januszami w domu było jeszcze gorzej. Ojciec siedział głównie na necie i nadal robił gównoburze z innymi. Zły był bo nie miał żadnego kolegi z którym mógłby jeździć na ryby, a jak wiadomo zawsze jak z kimś się jeździ to i koszta są mniejsze. Wymyslił więc tzw, "Rodzinne wędkowanie" w ramach intergracji z rodziną. I musieliśmy z matką z nim jeździć na ryby. Szczególnie lubił zabierać nas na wieczorne wypady na brzanę. Bo to wędkę trzyma sie w ręku , palec na żyłce i nie trzeba głupich dzwonków które płoszą ryby. Kupował ser żółty na te brzany po 40zł za kilogram a my musieliśmy żreć Pasztet Mazowiecki z chlebem. Powiem szczerze że nawet polubiłem wędkowanie , bo jak już musiałem siedzieć na tych rybach to chciałem żeby to jakiś sens miało i starałem się coś złowić.Ojciec jak kiedyś złowiłem kilka brzan to robił zdjęcia i wstawiał na różnych forach i chwalił sie synem. Niektórzy rzeczywiście mu gratulowali że ma spoko syna itd . A sam sobie jeszcze kadził jako szczepan 54 pisząc że - Niedaleko pada jabłko od jabłoni i widać że syn czerpie wspaniałe wzorce które odziedziczył po ojcu- wspaniałym wędkarzu :)
Ja w tym czasie dostałem pracę w sklepie Zoologiczno- Wędkarskim. Ojciec dumny był ze mnie i często przychodził do sklepu. Nie za bardzo lubiłem jak przychodził bo zawsze się wcinał w rozmowę z klientami , zawsze służąć "dobrymi radami" typu- Nie kupuj pan tej zanęty bo jest chujowa i szkoda na nią kasy , tylko weź pan tę bo na nią biorą ładne ryby i jak pan nie wierzysz to wejdź pan na forum " Superkarp" i znajdź użytkownika Stary Anona i zobaczysz pan jakie on ryby łapie. W tym czasie Janusz zaczął brać udział w zawodach wędkarskich i nawet mu nieźle szło. Ojciec wsciekał się jak cholera że taki cap wygrywa zawody i na pewno rywalizuje z totalnymi beztalenciami wedkarskimi skoro tak dobrze mu idzie. Mówiłem mu czasem że przychodzi do sklepu i za wygrane talony wybiera jakieś haczyki spławiki itd. I pewnego razu jak karmiłem rybki i nie patrzyłem co robi to on zajebał mi wszystkie haczyki Hamakatsu nr 12 i 14. Nie widziałem kiedy to zrobił i uwierzcie mi że w nocy te wszystkie haczyki stępił i podrzucił następnego dnia. I Janusz kiedyś przyszedł i za talon zabrał te wszystkie haczyki. I zrobił się dym bo Janusz przegrał następne zawody z kretesem i na forum napisal żeby nie kupować haczyków w " moim " sklepie bo szmelc sprzedają itd. Stary chodził dumny jak paw że zaszkodził Januszowi i na forum jako szczepan 54 pisał mu- że nie haczyk krupa tylko wędkarz dupa :)
Ja musiałem oczywiście zapłacić ze swoich pieniędzy za te haki bo sprawa doszła do włascicicielki sklepu. W tym czasie poznałem dziewczynę. Miała na imię Anka. Przychodziła do sklepu i kupowała pokarm dla rybek. I jakoś tak się stało że zostaliśmy parą. Ładną miała buzię i cycki też fajne tylko miała gube nogi i spory brzuch. Ale jak to mówią - Lepsza sikorka na ptaku niz gołąb na dachu , czy jakoś tak to szło. Anka pozwalała tylko na sex na tę drugą dziurę bo obawiała się ciąży. Trudno ale jakoś z krzyża trzeba było spuścić.

Pewnego razu przyprowadziłem ją do domu i przedstawiam ojcu. Tato to jest moja dziewczyna Ania i chętnie pojedzie z nami na ryby kiedyś. Nie wiedziałem że ojciec był nawalony jak stodoła. Odwrócił się i zarechotał jak żaba i krzyknął:
Nie ma mowy synu żeby ona z nami jechała na ryby bo jest gruba a jak dobrze wiesz grube ludzie się pocą i smierdzą a to płoszy ryby. I jeszcze zarechotał ponownie i krzyknął 2 razy - Anka Grycanka, Anka Grycanka. Myślałem że się ze wstydu spalę przez tego jełopa że takiej siary mi narobił. Anka na szczęście nie wkurwiła się za bardzo i jakoś nie miała do mnie pretensji.
W tym czasie ojciec przez forum poznał nowego kolegę po kiju niejakiego Heńka Malinowskiego lat 62. Mówił mi że to taka bratnia dusza i wspaniały kompan nad wodą. I mieliśmy z matką trochę luzu bo dogadywali się z tym Heńkiem doskonale. Matka z wdzięczności kupiła mu aparat foto żeby miał czym zdjęcia ryb robić. I wszystko było super tylko że na chyba 5 wyprawie stary zalał wodą ten aparat. Niby działał tylko te zdjęcia robił takie trochę zamazane i jakby czarno białe. Ale ojciec się tym nie przejął. I pewnego razu zobaczył jak Janusz wstawił zdjęcia swojego syna jak łowi okonie na spinning. I że on też nie będzie gorszy i że zdjęcia ze mną i szczupakami wstawi. I zamówił na necie takie coś

http://gaby.com.pl/produkty

2 szczupaki i jedego karpia. I jak przyszły to wieczorem zabrał mnie nad wodę i wziął ten spieprzony aparat i zaczął zdjęcia mi robić. Myślałem że się ze wstydu spalę i że jestem skończony. Ale uwierzcie mi że te barany na tym forum uwierzyły. Fakt że stary siedział pół nocy w jakiś fotoszopach i zrobił te zdjęcia tak że trudno było się zkapować że to poduszki a nie ryby prawdziwe. Jeszcze kilka razy korzystał z tych poduszek głównie z karpia bo sam się chwalił że niby tak mu dobrze idzie. :)

Janusz się wściekł za te szczupy bo ojciec mu dogryzał że jego synek jakieś okonki łapie a ja niby takie piękne szczupy. A naprawdę do czego zdolny jest mój stary przekonałem się kiedy Janusz napisał na forum że jedzie w sobotę na mega łowy i ma zanęcone miejsce od 3 dni. Ojciec wiedział i ja tez gdzie ta miejscówa bo byłem z nim tam kilka razy. I stary jak to wyczytał w piątek to wieczorem poleciał do piwnicy i przyniósł 2 dechy długie na jakieś 1,5m i sporo gwoździ takich z 10cm. I zaczął o 21 prać te gwoździe w tę dechę , po czym wywalił wędki z pokrowca i władował te dechy do pokrowca i gdzieś pojechał. Padało wtedy mocno. I wrócił około 1 w nocy i oczy mu błyszczały i był megazadowolony. Potem Janusz pisał na forum że wyprawa nie doszła do skutku bo przebił wszystkie koła i nie dojechał na łowisko. Ciekawi jesteście jak można przebić 4 koła na raz? Z moim ojcem wszystko jest możliwe. Tam jak sie jedzie na to łowisko to jest taka dróżka z koleinami i trzeba uważać żeby nie zawisnąc autem. I jak popada w tych koleinach zbiera sie woda. Stary umocował te dechy do ziemi w tych kałużach tak że nie było widać i chcąć nie chcąc Janusz wjechał i przebił 4 koła. Wiedziałem że ze starym nie można zaczynać bo to się źle kończy. Tak był wściekły za tę łodkę.

Kiedyś jak stary miał urodziny to kupiliśmy mu z matką spodniobuty marki Promil- Olsztyn. Takie ciężke czarne mocne u mnie w sklepie. Ojciec się cieszył jak dziecko. Był u niego wtedy Heniek Malinowki i nieźle popili. Stary oczywiście ubrał te spodniobuty, nalał wody do wanny i siedział ze 3 godziny sprawdzając czy nie ciekną. Heniek w tym czasie przybił gwoździa w pokoju. Przyszła do mnie Anka i chciała się wysikać. Wyobraźcie sobie jej minę jak weszła do łazienki i zobaczyła pijanego starego w wannie pełnej wody w spodnibutach. ( mamy kibel z łazienką - małe mieszkanie). :D Stary wezwał mnie i ją do tej łazienki i powiedział że Anka ma schudnąć bo on nie nadąży ryb łapać jak już się ochajtamy dla nas wszystkich. I uwierzcie Anka wzięła to sobie do serca i w ciągu 2 miesięcy schudła 20kilo. Wyglądała pięknie, laska z niej się zrobiła super i każdy mi jej zazdrościł. :wub: Stary jak ją zobaczył kiedyś to gały wytrzeszczył i powiedział że waliłby jak Reksio pieczątki i że może z nami na ryby jeździć. I pojechaliśmy. I wszystko było super , pogoda piękna, ciepło , wypadzik z Anką na małe bara bara do lasku. Słowem cud wyprawa. Matka zadowolona i wsio git. Do pewnego momentu jak ojciec zaciął coś ładnego i musiałem wejść do wody żeby mu podebrac rybę. A z resztą zobaczcie sami Anka kręciła komórką

https://www.youtube.com/watch?v=OcwejJNd7pw

Stary wsciekł się i nie gadał z nami cały tydzień. Zaczął jeździć na ryby z Heńkiem i nawet im nieźle szło. Do czasu jak Heniek na forum nie napisał że złowił o pół cm większego leszcza niż mój stary. Fakt był pół centa większy ale prawdę mówiąc leszcz ojca był sporo grubszy. I tak zaczęła sie kolejna wojna. Heniek kończył 62 lata i miał nick na forum HM 62. I na urodziny przyszedł do mojego sklepu i zakupił sobie wypas sprzęt. Kołowrotek Daiwa Claudia i wedkę DR. Agon HM62. Dziwny zbieg okoliczności nie sądzicie? Powiedziałem staremu że Heniek zostawił dzisiaj w sklepie jakieś 1500zł. Starego wnerwiło to strasznie i dawaj na forum. Heniek oczywiście wstawił już zdjęcia w dziale " Spuszczajmy się nad nowym sprzetem" :lol: I stary napisał mu że do takiego 62 letniego Hama (org. tekst starego) nie pasuje taka ładna Claudia :)

I znów się zaczęło " rodzinne wędkowanie" Musieliśmy z matką jechać na mega wyprawę ze starym. Niby wszystko było przygotowane ( mieliśmy jechać skoro świt w sobotę i wrócić pod wieczór w niedzielę) i stary powiedział że trzeba się porządnie wyspać bo na tym łowisku nie dane nam będzie spać bo takie ryby są. I poszliśmy spać około 21-ej. I w nocy staremu przypomniało się że nie nałapał rosówek a tam sumy są jak byki. I około północy czuję jak coś kłuje mnie w dupę. Obudziłem się i zobaczyłem jak stary budzi mnie kłując w dupę spławikiem z kolca jeżozwierza i mówi żebym brał latarkę i idziemy łapac rosówki. I qrwa pech chciał że kumple wracali z imprezy i widzieli jak ze starym w piżamach z latarkami łapiemy rosówy na trawniku. Ale mieli polewę. :( Z nim zawsze jakaś mina wyjdzie.
No i pojechaliśmy nad Wisłę na taka długą tamę ( ostrogę jak kto woli). Powiedziałbym wam gdzie dokładnie bo piękna głęboka woda ale stary by mnie zabił. Na końcu tej tamostrogi była taka tyczka bita w dno która wskazuje jaki jest stan wody czy gdzie koryto idzie czy coś dla łodek żeby nie wjebać się na tamę. No i wszystko fajnie. Ojciec w spodniobutach gotowy popijał nalewkę. My z matką siedzimy cicho. Wędki na grunta zarzucone. Cud miód i orzeszki. Bolki biją pięknie ale jakos brań nie ma. Pytałem starego po co siedzi w tych spodniobutach na wybetonowanej tamie. A on że synu trzeba byc przygotowanym na wszystko nawet na wejście za rybą do wody. I najlepiej zebym siedział cicho bo zaraz się zacznie. I siedzimy. Żałowałem że Anka z nami nie pojechała bo poszedlbym z nią w krzaki pod pretekstem zebrania wiecej drewna na ognisko. :) Ale nic. Staremu się przykimało i nagle dzwonek na jego wędce zaczął dzwonić. Stary zaspany podleciał do głowki i ( tu z matką zbaranielismy) wyrwał tę tykę do mierzenia wody, zaciął mocno i drugą ręka zaczął szukać kołowrotka. Nie dało rady. Dostaliśmy z matką jakiejś głupawki. Tarzaliśmy się ze śmiechu jakies 20 minut. Ryba oczywiście na tej prawdziwej wędce zwiała. Stary czerwony ze wstydu i złości że wyszedł na idiotę zarządził że zmieniamy łowisko bo tu przez nasz głupi śmiech wszystko przepłoszone. Jakbyśmy wiedzieli że tak będzie to siedzielibyśmy cicho jak mysz pod miotłą. Cholera na tę opaskę którą sobie stary wybrał było jakieś 1 km dalej przez krzaki i prawie ścieżki nie było. Jeszcze stary wymyslił ze zabieramy ognisko bo on nie będzie tracił czasu na rozpalanie ognia bo rosa jest i wszystko wilgotne. Myślicie że żartuję? Nie znacie mojego starego jeszcze. Jak był się wylać to zauważył w rogu tamy taki duży baniak( pewnie powódź przyniosła). I przywlekliśmy ten baniak i stary władował ognisko do baniaka i dawaj idziemy. Dobrze że mieliśmy ze starym takie rękawice kevlarowe do podbierania sumów bo ręce by nam poparzyło. Najbardziej mi było szkoda matki. Objuczona 3 gruntówkami, podbierakiem, zanętami , przynętami i całym tym majdanem musiała wlec to przez krzaki po scieżce której prawie nie było. My ze starym nieśliśmy baniak z ogniskiem. Jak odpoczywaliśmy trochę to stary szedł i przynosił gałęzie żeby dołożyć do baniaka. I wtedy nastąpiła druga mina tej wyprawy. W tych spodniobutach stary przyciągnął sobie mocno te szelki. I jak szedł po drewno to chciał przeskoczyc taki rówek. A że ślisko już było po rosie to mało nie wyjebał i poleciał tak że aż przykucnął. Spodniobuty wtedy nie wytrzymały i pięknie jakby nożem obciął, gumiaki oderwało od nogawek. Aż mnie trzęsło ze śmiechu ale jakoś się powstrzymałem żeby stary czegoś głupiego nie wymyslił. Zaczął się wkurwiać że teraz to gówno robią a nie sprzęt i że ten Promil- Olsztyn to chuj nie firma. Jakoś po prawie 1,5 godziny dotarliśmy na opaskę z klatkami. Ładne miejsce ( rano stwierdziłem) i dawaj łowimy. Baniak z ogniskiem przy krzaczkach żeby ryby światła nie widziały.Stary założył najwiekszą rosówkę i sruuuu. I mówi do mnie. Widzisz synu - tak rzuciłem że nawet nie słychac było gdzie do wody spadło. Ale nic mu nie brało. Ja złowiłem suma 76cm, brzane krótką , i ładnego leszcza 47cm. Staremu nic nie brało. Matka nie łowiła bo padła ze zmęczenia i spała. Na moje sugestie żeby stary sprawdził czy przynętę nie objadło powiedział że nie bo już drugi raz taki rzut mu się nie uda. A najlepsze było rano jak się okazało że stary źle ocenił ( po Nalewce) gdzie woda a gdzie ląd i przynęta całą noc wisiała na drzewie. Rosówka była wyschnięta już mocno :D . Starego mało szlag nie trafił i zapowiedział że jedziemy do domu. Matka zadowolona z takiego obrotu sprawy na sam koniec złowiła jeszcze pięknego leszcza czym nieźle wkurwiła starego bo pobiła jego rekord :) .
To była chyba najbardziej nieudana wyprawa dla starego w jego życiu. Po tym wszystkim zapowiedział że będzie łowił na spinning bo w tym jest przyszłość i że szczupaków i sandaczy w domu nie zabraknie. Na tamtych forach dostał bany dożywotnio bo jeszcze kłócił się z jakimś Murgrabią Beczkowskim o byle co. Wiem tylko że zarejestrował się na Jerbait.pl ale na razie jest grzeczny. Przywlekł do piwnicy pół kubika lipy wysuszonej i gadał że będzie robił woblery. Bo synu jak mowił nie ma to jak złowić drapieżnika na własnoręcznie zrobioną przynętę. Ma farby, kleje, drut na razie powyciągał z bombek choinkowych i mamy choinkę bez bombek. Matka się wkurzyła ale stary powiedział że po Nowym Roku kupi drut na Allegro i powpina z powrotem w te bombki. Na jerkbait.pl mówił mi że jest grzeczny i głupot nie wypisuje, bo musi od chłopaków wysępić tajemnice jak się robi wobki na szczupy i sandały bo na bolki nie chce bo są chujowe w smaku. Tylko gadał mi że i tam gówno wiedzą bo była jakaś kłotnia która wędka lepsza , czy ta z Boronu czy z Grafitu? A przecież on wie najlepiej że najlepsza jest z Kevlaru bo miał żyłkę marki Sneck Kevlar Line i 0,20 wytrzymywała 8,6kg. I niech mu teraz znajdą taką mocną cienką żyłkę. Ale nie będzie na razie robił gównoburz bo jest sezon martwy i nie wkurwiają go zdjęcia ryb bo nikt prawie nic nie łowi i jest ok. Tak że uważajcie na użytkownika Stary Anona bo on wam jeszcze pokaże. On jest do wszystkiego zdolny powinnien to każdy wiedzieć po przeczytaniu tego opowiadania. Tak że wszystkim użytkownikom Jerkbait.pl. życzę żebyście nie spotkali mojego starego nad wodą. I samych przyjemnych chwil z wędką w ręku w Nowym 2013 Roku.

To jest moje opowiadanie i najlepiej żebym wygrał wedkę bo mam słabą.

A i jeszcze jedno. Stary na pewno przeczyta moje opowiadanie i się wkurwi na mnie. Ale nie dbam o to. Musiałem się rozstać z Anką bo dowiedziałem się że przez to schudła bo zjadła jakieś tabletki z tasiemcem, a to wszystko przez mojego starego bo dokuczał jej że gruba jest :(

Niektóre dziewczyny sa jednak naprawdę głupie. Tak bardzo chciała jechać z nami na ryby że postąpiła tak drastycznie. Do czego może doprowadzić wędkarstwo? Brak słów.

Edit. Stary przeczytał to wszystko i na innych forach z trolkonta namawia innych żeby nie głosowali na moje opowiadanie i żebym nic nie wygrał :( . Szkoda. Pozdrawiam Riqelme
Ostatnio zmieniony przez widzu 2017-09-22, 17:15, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Moris299 
Człowiek-Węgiel
Deus Ex Machinae


Wiek: 299
Dołączyła: 20 Wrz 2013
Posty: 20011
Skąd: Novigrad

Medale: 33 (Więcej...)

Wysłany: 2014-07-26, 17:04   

To z rybami dobre, chociaż jeszcze nie doczytałem do końca, jutro dokończę, to pierwsze zwis i fake to drugie jeszcze większy zwis już nie mówiąc, że jeszcze większy fake
_________________
 
 
KicerK 
AYAYA EHEHE


Wiek: 22
Dołączył: 20 Wrz 2013
Posty: 4182
Skąd: Wrocław

Medale: 4 (Więcej...)

Wysłany: 2014-07-26, 21:17   

Mój stary to fanatyk Korwina. Pół mieszkania wytapetowane plakatami KNP i Janusza. Drugie pół zaj*ne Najwyższym czasem, Uważam Rze, Angorą, Dziennikiem Polskim itp. Co tydzień ojciec robi objazd po wszystkich kioskach w mieście, żeby skompletować wszystkie te tygodniki. Byłem na tyle głupi, że nauczyłem korzystać z internetów bo myślałem, że trochę pieniędzy zaoszczędzimy na tych gazetkach ale teraz nie dosyć, że je kupuje to jeszcze siedzi na jak forach i mirko na wykopie i kręci gównoburze z lewakami o wysokość podatków. Potrafi drzeć mordę do monitora albo wypieolić klawiaturę za okno. Kiedyś ojciec mnie wk***ił to go trolowałem pisząc pod jego postami losowe głupty typu "Tylko Palikot!!!", albo "75% podatku dla kapitalistów". Matka nie nadążała z gotowaniem herbatki na uspokojenie. A że wzorem Korwina zaczął skubany 10 łyżeczek słodzić, to co tydzień ktoś musi lecieć po nowy kilogram cukru.
Ma specjalny kalendarzyk, gdzie sobie zapisuje, gdzie i o której będzie JKM występował. Kiedyś sobie siedzę w salonie i oglądam finał Mundialu, a tu nagle stary wpada zdyszany jeb mnie z bara i wyrywa mi pilota "Bo Korwina w Superstacji pokazujo". Na resztę finału musiałem do kumpla zap****ać.
Jak jest ciepło to co weekend zapieala na na jakieś pikiety i marsze KNP. Pół pensji wydaje na je***ne bilety pksu do jakichś Suwałk, żeby z 10 innymi Januszami pikietować przed biurem SLD z transparentem "precz z komuną". Od jakichś 5 lat w każdą niedzielę przy każdym obiedzie ojciec pieoli o zaletach zaletach podatku pogłównego. Jak się dostałem na studia na ekonomie stary przez tydzień pie**olił że to dzięki temu, że mnie edukował od młodości z tej tematyki.
Przy jedzeniu zawsze pie**oli o podatkach i o tym, że za Hitlera były niższe, ale za każdym razem temat schodzi w końcu na Bandę Czworga, ojciec sam się nakręca i dostaje strasznego bólu dupy durr tylko podatki nowe nakładają tylko kradno, 3/4 pensji mi zabierajo hurr, robi się przy tym cały czerwony i odchodzi od stołu klnąc i idzie czytać Vademecum Ojca żeby się uspokoić.
Jak któregoś razu, jeszcze w podbazie czy gimbazie, miałem urodziny, to ojciec zabrał mnie na spotkanie z JKM, gdzieś ka pod Szczecinem, "żebym madrych ludzi posłuchał". Super prezent ko.
Oczywiście ojciec miał wielki ból dy, że PKP nie będzie jeździł, bo państwowy monopolista, za moje piniondze, kradną, związkowe pasibrzuchy, bilety drogie itp. Znalazł gdzieś w internetach jakąś firmę Mirex transport, czy inny chj i wielce zadowolon, bo wyszło całe 3 zł taniej, ale przynajmniej u prywaciarza. Stary cały wieczór pieił "zobacz synek jak działa kapitalizm, prywatna firma i od razu taniej i lepiej". Ch*j, że Mirex jedyny kurs do Szczecina miał o 5:20 rano, wiec na miejscu bylibyśmy 5 godzin za wcześnie, a pojazdem który miał nas do tego Szczecina zawieźć okazała się stara Nyska pamiętająca jeszcze czasy Breżniewa. I w sumie nawet k***a dobrze wyszło, że mieliśmy te 5 godzin zapasu, bo po 60 km Nyska się sp*****ła na amen i stary musiał drugi raz kasę na odżałować i to w dodatku na znienawidzone PKP. Potem przez 6h godzin w pociągu mi pier***ił "widzisz synek, hurr durr socjaliści z rządu gnębią uczciwych przedsiębiorców podatkami, 80% zabierają , za Hitlera już lepiej było" i dalej w tym stylu. Wychodzi na to że jak gdyby kua nie te podatki to Mirex by już co najmniej pasażerskie loty na Saturna organizował.
Dojechaliśmy w końcu na miejsce, znaleźliśmy miejsce siedzimy na krzesłach i czekamy. Całe 20 osób na sali. W końcu pojawił się Korwin. Zaczął gadać to co zwykle "Banda Czworga, socjaliści, urzędnicy darmozjady, za Hitlera były niższe podatki, faszyści każą pasy zapinać". Po pięciu minutach mi się znudziło, bo to samo od ojca co tydzień słyszałem więc włączyłem mp3 to mnie ojciec pieolną zwiniętym Najwyższym Czasem po głowie, że Pan Janusz słyszą muzykę z moich słuchawek i się rozparasza. Jak się chciałem podrapać po dupie to zaraz 'krzyczał szeptem', żebym się nie wiercił bo szeleszczę i Pan Janusz to widzi i się denerwuje i zaczyna się jąkać. 2 godziny musiałem siedzieć w bezruchu i patrzeć na Korwina jak w jakimś j***nym Guantanamo. Jak mi się szczać zachciało to ojciec zakazał mi do kibla iść "bo nie po to, mnie przez pół Polski wiózł, żeby mnie teraz najciekawsze ominęło". Musiałem tak siedzieć godzinę z pełnym pęcherze, bo Janusz akurat rozprawiał o upadku cywilizacji europejskiej, którego nieomylnym znakiem jest budowa rond na skrzyżowaniach. Żałowałem, że w tym momencie nie mam przy sobie jakiejś bomby pułapki, bo chętnie był się zdetonował i rozj**ał całe to towarzystwo.
Innym razem, gdzieś przeczytał w gazecie ile wynosi dotacja miasta do basenu komunalnego. Tak się wk****ił, że potem po przez tydzień stał przed basenem z transparentem "Nie z moich podatkuw" i wyzywał biedne dzieci idące popływać od złodziei i darmozjadów. Nigdy się tyle wstydu nie najadłem.
Wspomniałem, że ojciec ma kolegę Andrzeja, z którym jeździ na pikiety. Kiedyś towarzyszem wypraw był hehe Zbyszek. Człowiek o kształcie piłki z wąsem i 365 dni w roku w swetrze i muszce. Byli z moim ojcem prawie jak bracia, przychodził z żoną Bożeną na wigilie do nas itd. Raz ojciec miał imieniny zbysio przyszedł na hehe kielicha. Najebali się i oczywiście cały czas gadali o JKM polityce i podarkach. Ja siedziałem u siebie w pokoju. W pewnym momencie zaczeli drzeć na siebie mordę, czy generalnie lepszy był Pinochet, czy Thatcher.
WEŹ MNIE NIE WkIAJ ZBYCHU, TYLKO PINOCHET, SIĘ NIE PIELIŁ TYLKO DO LEWAKÓW SZCZELAŁ I REFORMY WPROWADZAŁ
kA TADEK GDZIE PINOCHET A GDZIE THATCHER, JAKBY USA MU NIE POMOGŁO, GO BY ZROBIŁ, A THATCHER SAMA WSZYSTKO I JESZCZE WOJNE WYGRAŁA.
CO TY MI O JAKIEŚ LEWACKIE BREDNIE WCISKASZ. PINOCZET TO BYŁ KRÓL JAK LEW JEST KRÓL DŻUNGLI
No i aż się zaczeli nak***iać zapasy na dywanie w dużym pokoju a ja z matką musieliśmy ich rodzielać. Od tego czasu zupełnie zerwali kontakt. W zeszłym roku zadzwoniła żona zbysia, że zbysio miał zawał i zaprasza na pogrzeb. Odebrała akurat matka, złożyła kondolencje, odkłada słuchawkę i mówi o tym ojcu, a ojciec
I bardzo k*a dobrze, niech gine lewacka kua
Tak go za tą Thatcher znienawidził.
Nie wspominałem jeszcze o arcywrogu mojego starego czyli UPRze. Stał się on kompletną obsesją ojca i jak np. w telewizji mówią, że gdzieś był trzęsienie ziemi to stary zawsze mamrocze pod nosem, że powinni w końcu coś o tych sk***ysynach z UPR powiedzieć. Gazety inne niż te Korwinowsie też przestał czytać bo miał ból dupy, że o aferach w UPR nic się nie pisze.
Szefem koła UPR w mojej okolicy jest niejaki pan Adam. Jest on dla starego uosobieniem całego zła wyrządzonego polskim liberatarianom przez rozłamowców i ojciec przez wiele lat toczył z nim wojnę. Raz poszedł na jakieś zebranie liberalne gdzie występował Adam i stary wrócił do domu z podartą koszulą bo siłą go usuwali z sali takie tam inby odpie**alał.
Po klęsce w starciu fizycznym ze zbrojnym ramieniem UPR ojciec rozpoczął partyzantkę internetową polegającą na szkalowaniu UPR i Adama na forach lokalnych gazet. Napie**alał na niego jakieś głupoty typu, że Adam należy do PO albo, że go widział na ulicy jak komuś gwoździem na samochodzie wydrapał logo UPR itd. Nie nauczyłem ojca into TOR więc skończyło się bagietami za szkalowanie i stary musiał zapłacić Adamowi 2000zł.
Jak płacił to przez tydzień w domu się nie dało żyć, ojciec k*ił na przekupne sądy, UPR, Adama i w ogóle cały świat. Z jego pieolenia wynikało, że UPR jak jacyś masoni rządzi całym krajem, pociąga za szurki i ma wszędzie układy. Przeliczał też te 2000 na ulotki czy plakaty i dostawał strasznego bólu dupy, ile on by mógł propagandy KNP za te 2k nadrukować.
Stary jakoś w zeszłym roku stwierdził, że koniecznie musi mieć samochód z megafonem, co by efektywniej za KNP agitować.
synek tak się prawdziwe popracie zdobywa. Niech no tylko taki kupie, a na pewno przekroczymy 5%
ale nie było go stać ani nie miał go gdzie trzymać a hehe frajerem to on nie jest żeby komuś płacić za parkowanie więc zgadał się z jakimiś korwinistami z okolicy, że kupią na spółkę, ona będzie stała u jakiegoś józka, który ma dom i podwórko, i się będą tym autem dzielili albo będą razem jeździć agitować.
Na początku ta kooperatywa szła nawet nieźle ale w któryś weekend ojciec się rozchorował i nie mógł z nimi jechać i miał o to olbrzymi ból dupy. Jeszcze ci jego koledzy dzwonili, że ludziebiorą ulotki jak pojni więc mój ojciec tylko leżał czerwony ze złości na kanapie i sapał z wkienia. Sytuację jeszcze pogarszało to, że nie miał na kogo zwalić winy co zawsze robi. W końcu doszedł do wniosku, że to niesprawiedliwe, że oni zdobywałą głosy na krula bez niego bo przecież po równo się zrzucali na auto i w niedzielę wieczorem, jak te janusze już wróciły z wyprawy, wyszedł nagle z domu.
Po godzinie wraca i mówi do mnie, że muszę mu pomóc z czymś przed domem. Wychodzę na zewnątrz a tam ten samochód z megafonem xD Pytam skąd on ją wziął a on mówi, że józkowi zaj*ł z podjazdu przed domem bo oni go oszukali. Nagle przyjeżdżają 2 samochody z józkami współwłaścicielami, którzy domyślili się gdzie ich własność może się znajdować xD Zaczęła się nieziemska inba bo janusze drą mordy dlaczego auto ukradł i że ma oddawać a ojciec się drze, że oni go oszukali i on się składał a nie jeździł w ten weekend. Ja starałem się załagodzić sytuację żeby ojciec od nich nie dostał wpieolu bo było blisko.
Po kilkunastu minutach sytuacja wyglądała tak:
-Mój ojciec leży na ziemi, kurczowo trzyma się opony i krzyczy, że nie odda
-Józki krzyczą, że ma oddawać
-Jeden józek ma rozj***ny nos bo próbował leżącego ojca odciągnąć od auta za nogę i dostał drugą nogą z kopa
-Dwóch policjantów ciągnie ojca za nogi i mówi, że jedzie z nimi na komisariat bo pobił człowieka
-We wszystkich oknach dookoła stoją sąsiedzi
-Moja stara płacze i błaga ojca żeby zostawił auto a policjantów żeby go nie aresztowali
-Ja smutnazaba.psd
W końcu policjanci oderwali starego od auta. Józki zabrali furę, rzucając wcześniej staremu kasę i mówiąc, że nie ma już do autka żadnego prawa i lepiej dla niego, żeby się nigdy na pikiecie nie spotkali. Matka ubłagała policjantów, żeby nie aresztowali ojca. Józek co dostał w mordę butem powiedział, że on się nie będzie pie**olił z łażeniem po komisariatach i ma to w dupie tylko ojca nie chce więcej widzieć.
Stary do tej pory robi z józkami gównoburzę na forach dla libertarian bo założyli tam specjalny temat, gdzie przestrzegali przed robieniem jakichkolwiek interesów z moim ojcem. Obserwowałem ten temat i widziałem jak mój ojciec nieudolnie porobił trollkonta
Mises54
Liczba postów: 1
Ten temat założyli jacyś idioci! Znam użytkownika stary_anona od dawna i to bardzo porządny człowiek i wspaniały liberatriani! Chcą go oczernić bo zazdroszczą zdjęcia z autografem JKM!
Czasami też tworzy fejkowe konta i wypisuje jakieś lewackie głupoty na forach, albo mirko i potem sam się masakruje z innego konta. Potem chodzi dumny jak paw, jak mu ktoś napisze "zaorane", albo bekazlewaków.
 
 
Barbra
tup tup tup


Dołączył: 23 Wrz 2013
Posty: 6249

Medale: Brak

Wysłany: 2014-07-27, 09:22   

To uczucie, gdy do mojej siostry przyszedł chłopak i usiadł na jej kocie xD Kot tak bardzo rozyebany, a związek też tak bardzo rozyebany xD Żałuję trochę, bo spoko ziomeczek był z jej chłopaka, a kota rozyebał przypadkiem, bo był czarny jak fotel xD Śmiecham, bo siostra płacze, a ja wale konia za ścianą i siedzę na forum, a rodzice ją pocieszają, a ja se siedzę za ścianą i jestem śmieszkiem poza kontrolą, pasożytem zawadiakom, maskotką domową i strażnikiem domowego ogniska. Siedzę za ścianą i jestem w innym świecie, problemy z kotem i chłopakiem są tam, a ja tu jestem i mam skarpety góralskie bardzo grube i nie mam koszulki i same majtki i się śmieje, w szafce mam czipsy i batony xD xD
_________________
Gość <3

Sztuczna pochwa pod kątem 90 stopni przymocowana do czegoś, i rucham i jem

Tak się zyje
 
 
Adijos 
jest tu


Dołączył: 21 Wrz 2013
Posty: 4806
Skąd: P./B.

Medale: 3 (Więcej...)

Wysłany: 2014-07-27, 09:52   

Barbra napisał/a:
a ja wale konia za ścianą i siedzę na forum,

:???: :???: :???: :???: :???: :crazy:


Ja nie wiem co bierze Barbra, ale dajcie to Widzowi :D
_________________
Powiedziałbym, że w życiu cenię forumków. Eeem… Forumków którzy podali mi pomocną dłoń, kiedy sobie nie radziłem, kiedy byłem sam, i, co ciekawe, to właśnie przypadkowe spotkania wpływają na nasze życie. Chodzi o to, że kiedy wyznaje się pewne wartości, nawet pozornie uniwersalne, bywa, że nie znajduje się zrozumienia, które by tak rzec, które pomaga… się nam rozwijać. Ja miałem szczęście, by tak rzec, ponieważ je znalazłem. I dziękuję Bartkowi82r. Życie to Gość.
 
 
Zaknafein 
Loża Szyderców
Dżunior


Wiek: huj
Dołączył: 20 Wrz 2013
Posty: 8585
Skąd: Lazy Town

Medale: 1 (Więcej...)

Wysłany: 2014-07-27, 10:12   

Barbra bierze miłośc, w chu.j mocny drag, polecam
_________________

byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś byś
https://www.youtube.com/watch?v=2dTh3iI0is8
byś byś byś byś byś byś byś
🌈🌈
🌈
🌈
 
 
Moris299 
Człowiek-Węgiel
Deus Ex Machinae


Wiek: 299
Dołączyła: 20 Wrz 2013
Posty: 20011
Skąd: Novigrad

Medale: 33 (Więcej...)

Wysłany: 2014-07-27, 13:59   

Przeróbka z Korwinem mistrzowska (y) ;p;p
_________________
 
 
widzu 
Junior Admin
To co wpiszesz, będzie pod twoim nickiem.


Wiek: 2 k
Dołączył: 25 Lis 2013
Posty: 22221
Skąd: Village killed by planks

Medale: 14 (Więcej...)

Wysłany: 2014-07-27, 15:43   

Adijos napisał/a:
Barbra napisał/a:
a ja wale konia za ścianą i siedzę na forum,

:???: :???: :???: :???: :???: :crazy:


Ja nie wiem co bierze Barbra, ale dajcie to Widzowi :D



_________________
Tekst podpisu:
Podpis - dozwolona ilość znaków: 3000
 
 
Davos 
Überszlachta
Freeeedooooom!


Wiek: Tak
Dołączył: 18 Wrz 2013
Posty: 23576
Skąd: Litwini wracają?

Medale: 10 (Więcej...)

Wysłany: 2014-07-28, 13:09   

Barbra nie pisze z autopsji tylko przekleiła jakiś tekst z internetów.


Przynajmniej taką mam nadzieję:]
_________________
 
 
KicerK 
AYAYA EHEHE


Wiek: 22
Dołączył: 20 Wrz 2013
Posty: 4182
Skąd: Wrocław

Medale: 4 (Więcej...)

Wysłany: 2014-07-29, 21:17   

Co się właśnie odkurwiło przed moimi oczyma to ja nawet nie...
Wyszedłem sobie na ulice jak każdego dni z rana po bułki bo mam swój rytuał od roku kiedy postanowiłem wyjść do ludzi. Wiec kurwa jak zawsze 3 bułki i serek i jak zawsze stoję w kolejce i widocznie ktoś za mną stał bo usłyszałem głośne chrząknięcie. Ale nie było zwykłe chrząkniecie. Już je gdzieś wcześniej słyszałem. Śmiechnąłem sam do siebie na samą myśl że mógłby to być Janusz Korwin i odwróciłem lekko głowę w stronę, z której dochodził ten dźwięk.
Kurwa ten zarys nie mógł bardziej mnie przekonać co do tego kto to był. Zarys osoby wysokiej ubranej elegancko na czarno-biało i kurwa w okolicy szyi czerwona plamka. Już wtedy wiedziałem, że to musi być on i tak się podnieciłem, że skłamałbym gdybym powiedział. że nie osiągnąłem wtedy co najmniej pół-pełnej erekcji.
Mój pierwszy odruch był taki żeby po prostu zapłacić za bułki i wyjść, rad obecności króla, nie chciałem ryzykować kontaktu wzrokowego żeby go potencjalnie nie obrazić tym że w zasadzie jestem podczłowiekiem i rurkowcem.
Kiedy kasjerka kasowała moje produkty a ja wsadziłem rękę do kieszeni celem wyjęcia portfela usłyszałem dostojny i opanowany głos Korwina:
-Czy wiesz za co płacisz synu?
Powiem wam, ze na samą myśl ze Janusz Korwin Mikke kieruje swoje słowa prosto do mnie poczułem się oszołomiony jakbym się piwa napił. Wtedy w ułamku sekundy trafiły do mnie wszystkie porady youtubowych i książkowych trenerów. Nie chciałem zawieść króla i prawie że odruchowo odpowiedziałem:
>AKCYZA WAT PODATKI ZUS PROSZĘ PANA! TUSK ZŁODZIEJ KACZYŃSKI ZDRAJCA WOLNY RYNEK TERAZ I NA ZAWSZE! DEMOKRACJA JEST KURWĄ A HITLER MOŻE NIE WIEDZIAŁ O HOLOKAUŚCIE A MOŻE WIEDZIAŁ ALE I TAK MIAŁ MNIEJSZE PODATKI!
Korwin cały opromieniony zaczął krzyczeć TAK JEST! REWOLUCJA ZACZYNA SIĘ DZISIAJ! i pierdolnął ręką w regał ze słodyczami wywalając go na ziemie. Nie wiedziałem co się dzieje, wtedy kasjerka krzyknęła:
-GRAŻYNA!
Zza drzwi dobiegło
-CO?
Na co kasjerka
-KORWIN!!!
Grażyna widocznie wiedziała co jest grane bo od razu krzyknęła:
>ZAMKNIJ DRZWI!
I było słychać jak biegnie w nasza stronę zza drzwi dla personelu

Kasjerka chwyciła klucze i zaczęła biec w stronę drzwi ale Korwin rzucił jednym z win które wyciągnął ze swojego koszyka prosto w jej głowę powstrzymując jej starania, zaraz potem chwycił resztę win ze swojego wolnorynkowego koszyka po czym wybiegł ze sklepu niezauważony.
Stałem tam cały oszołomiony ze swoimi bułkami i serkiem i nie wiedziałem co robić. Basia wybiegła za Korwinem a ja stałem jak wryty. W międzyczasie dowiedziałem się, ze Korwin bywał w tym sklepie wielokrotnie i ostatnio zaczął wszczynać awantury o Unię i lewaków po czym wybiegał z tyloma butelkami wina ile zdołała unieść.
W zasadzie to dalej nie wiem co o tym wszystkim myśleć ale w przyszłych wyborach i tak chyba zagłosuje na KNP.

hahaha :-D
 
 
Moris299 
Człowiek-Węgiel
Deus Ex Machinae


Wiek: 299
Dołączyła: 20 Wrz 2013
Posty: 20011
Skąd: Novigrad

Medale: 33 (Więcej...)

Wysłany: 2014-08-03, 18:46   

Dobre te z Korwinem
_________________
 
 
Zabek05 
Loża Szyderców


Dołączył: 20 Wrz 2013
Posty: 2727

Medale: 3 (Więcej...)

Wysłany: 2014-08-25, 18:59   

siedziałem wczoraj lekko wypiwszy przy barze i dosiadła się do mnie taka 8/10 karynka i bez zbędnego pie**olenia mówi do mnie: postawisz mi drinka?

ze dwa lata temu wykminiłem sobie, że jak udaję obcokrajowca to mam +42 do śmiałości, bardzo swobodnie gada mi się ze świnkami, a one też wykazują większe zainteresowanie, bo wiadomo, że jak zza granicy to bogaty xD

więc mówię do niej, nie rosumiem po polsku, i przeszliśmy na angielski. zadała mi to samo pytanie, i jako że miałem zajebisty humor, bo wszystkie egzaminy w sesji zaliczone w pierwszym terminie, to powiedziałem #yolo i się zgodziłem

wołam barmana, mówię, że proszę drinka dla tej świni

barman robi pokaz umiejętności, żongluje butelką, miesza różne kolorowe gówna i tak dalej, stawia drinka na bar i mówi

> 58 złoty

co

za 58 złotych to ja bym sobie życie na nowo ułożył, k***a. nawet przy sobie tyle gotówki nie miałem, ostatni raz banknot 100 złotowy widziałem jakoś w październiku 2011 jak babcia rentę od listonosza brała. no ale klamka zapadła, wyciągam kartę i płacę. na twarzy uśmiech, w duszy bul. płacę i mówię lasce, że tanio w ch*j nie to co u nas w Szwecji xD

i coś tam gadamy, ona mi gada że kiedyś była z koleżankami promem w Karlskronie i że fajne domki czerwone, a ja sobie w myślach liczę jak lepiej mógłbym wydać te pieniądze. mógłbym kupić 58 czegoś, po złotówce jedno, mógłbym kupić 21 kg cebuli, 40kg ziemniaków. mógłbym pójść na dziewczyny - może nie najdroższe, ale za to brzydkie.

> i w Sztokholmie też byłam

580 gum turbo, jeśli nadal by kosztowały 10 gr za sztukę, 20 piw, litr stocka, albo jeden drink w tym j***nym klubie

> słuchasz mnie co

obliczyłem sobie, że zakładając, że takiego drinka można wypić na 30 łyków, to jeden łyk kosztuje 1.93zł

> tak, słucham, pięknie opowiadasz, mogę spróbować tego drinka? bo fajnie wygląda i chyba sobie też hehe kupię xD

złapałem trzy duże łyki o wartości 5.79zł xD

> za słodkie, jednak zostanę przy piwie xD

później bardzo fajnie nam się gadało. na początku pomyślałem, że to jakiś k***on, który żyje z wyłudzania drinków, ale okazało się, że to bardzo fajna dziewczyna. po jakimś czasie podeszli do mnie cumple i mówią chodź Lipa, zmieniamy lokal bo tu drogo xD. po polsku. spalili moją przykrywkę, więc od razu powiedziałem karynce, że czasami udaję obcokrajowca bo wtedy mi się lepiej ze świnkami gada, na co odparła, że w sumie już dawno się domyśliła, że wkręcałem. kuraw, nie dość, że ładna, to jeszcze inteligentna. mówię - imponujące, w jaki sposób się domyśliłaś?

> bo Szwed nie mówiłby "k***a" co drugie słowo

jak już wychodziłem dała mi do siebie numer i takiego soczystego całusa w policzek, ale nie napiszę do niej bo nie stać mnie na posiadanie dziewczyny xD
 
 
c1ick 


Dołączył: 20 Gru 2014
Posty: 3490

Medale: Brak

Wysłany: 2014-12-31, 13:08   Najlepsze copypasty

Otwieram takowy temat dla osób, które lubią takie śmiechowe copypasty :D
To ma coś takiego w sobie, że jak to czytam to nie mogę przestać się śmiać :haha:
Tak więc pierwszą copypaste już zamieściłem w innym temacie, ale tutaj też ją wstawię. Jak dla mnie ta copypasta jest w ścisłej czołówce :-D
Gwoli wyjaśnienia - copypasta to skopiowany komentarz, który jest odpowiedzią na jakiś obrazek (na kwejku i tych innych portalach) lub "ripostą" na inny komentarz.
Miłego czytania ;) Później powrzucam więcej jak wam się spodoba :P

"no i ja się pytam człowieku dumny ty jesteś z siebie zdajesz sobie sprawę z tego co robisz?masz ty wogóle rozum i godnośc człowieka?ja nie wiem ale żałosny typek z ciebie ,chyba nie pomyślałes nawet co robisz i kogo obrażasz ,możesz sobie obrażac tych co na to zasłużyli sobie ale nie naszego papieża polaka naszego rodaka wielką osobę ,i tak wyjątkowa i ważną bo to nie jest ktoś tam taki sobie że możesz go sobie wyśmiać bo tak ci się podoba nie wiem w jakiej ty się wychowałes rodzinie ale chyba ty nie wiem nie rozumiesz co to jest wiara .jeśli myslisz że jestes wspaniały to jestes zwykłym czubkiem którego ktoś nie odizolował jeszcze od społeczeństwa ,nie wiem co w tym jest takie śmieszne ale czepcie się stalina albo hitlera albo innych zwyrodnialców a nie czepiacie się takiej świętej osoby jak papież jan paweł 2 .jak można wogóle publicznie zamieszczac takie zdięcia na forach internetowych?ja się pytam kto powinien za to odpowiedziec bo chyba widac że do koscioła nie chodzi jak jestes nie wiem ateistą albo wierzysz w jakies sekty czy wogóle jestes może ty sługą szatana a nie będziesz z papieża robił takiego ,to ty chyba jestes jakis nie wiem co sie jarasz pomiotami szatana .wez pomyśl sobie ile papież zrobił ,on był kimś a ty kim jestes żeby z niego sobie robić kpiny co? kto dał ci prawo obrażac wogóle papieża naszego ?pomyślałes wogóle nad tym że to nie jest osoba taka sobie że ją wyśmieje i mnie będa wszyscy chwalic? wez dziecko naprawdę jestes jakis psycholek bo w przeciwieństwie do ciebie to papież jest autorytetem dla mnie a ty to nie wiem czyim możesz być autorytetem chyba takich samych jakiś głupków jak ty którzy nie wiedza co to kosciół i religia ,widac że się nie modlisz i nie chodzisz na religie do szkoły ,widac nie szanujesz religii to nie wiem jak chcesz to sobie wez swoje zdięcie wstaw ciekawe czy byś sie odważył .naprawdę wezta się dzieci zastanówcie co wy roicie bo nie macie widac pojęcia o tym kim był papież jan paweł2 jak nie jestescie w pełni rozwinięte umysłowo to się nie zabierajcie za taką osobę jak ojciec swięty bo to świadczy o tym że nie macie chyba w domu krzyża ani jednego obraza świętego nie chodzi tutaj o kosciół mnie ale wogóle ogólnie o zasady wiary żeby mieć jakąs godnosc bo papież nikogo nie obrażał a ty za co go obrażasz co? no powiedz za co obrażasz taką osobę jak ojciec święty ?brak mnie słów ale jakbyś miał pojęcie chociaz i sięgnął po pismo święte i poczytał sobie to może byś się odmienił .nie wiem idz do kościoła bo widac już dawno szatan jest w tobie człowieku ,nie lubisz kościoła to chociaż siedz cicho i nie obrażaj innych ludzi"
_________________
no trudno
 
 
widzu 
Junior Admin
To co wpiszesz, będzie pod twoim nickiem.


Wiek: 2 k
Dołączył: 25 Lis 2013
Posty: 22221
Skąd: Village killed by planks

Medale: 14 (Więcej...)

Wysłany: 2014-12-31, 13:10   

https://www.youtube.com/watch?v=dQw4w9WgXcQ
_________________
Tekst podpisu:
Podpis - dozwolona ilość znaków: 3000
 
 
c1ick 


Dołączył: 20 Gru 2014
Posty: 3490

Medale: Brak

Wysłany: 2014-12-31, 13:13   

XcQ i wszystko jasne :D
_________________
no trudno
 
 
Barbra
tup tup tup


Dołączył: 23 Wrz 2013
Posty: 6249

Medale: Brak

Wysłany: 2014-12-31, 13:22   

moja ulubiona:

Kiedys spotkałem Owsiaka na pogrzebie jakiejś sławnej osoby. Podochodze do niego i mowie czesc Owsiak ty skurwysynu. A on tylko Elo i odwraca głowe. Sprzedałem mu blache w potylicie i mowie sluchaj mnie bo ci nie dam kasy na ziarno dla kur. Jurek cos tupnał, cos mruknał ale mowi dobra słucham ciebie cierpliwie, co masz mi do powiedzenia. Czemu sprzedawales uran czeczenom? Jerzy Owsiak powiedział do mnie - ty kurwa gnoju i przykleił mi serduszko do czoła. Potem uciekł do lasu
_________________
Gość <3

Sztuczna pochwa pod kątem 90 stopni przymocowana do czegoś, i rucham i jem

Tak się zyje
 
 
c1ick 


Dołączył: 20 Gru 2014
Posty: 3490

Medale: Brak

Wysłany: 2014-12-31, 13:27   

haha :D

Na jakim ty poziomie człowieku jesteś, chyba na zerowym,jakieś dno kompletne, reprezentujesz siebie, swoim rozumem, ale chyba go zabrakło ci..szkoda mi ciebie że jesteś taki straszny, człowiek z uniwersytetu to mówi? hmm... mam nadzieje że się ogarniesz i trochę oleju do głowy sobie nalejesz, bo jak na razie to NA takich ludzi będę zmuszona robić to co zwykle.. RZUCAM NA CIEBIE KLĄTWĘ MĄ -ZNAJDĘ CIĘ WSZEDZI/MOJE MYŚLI DOSTATNIE/MÓJ UMYSŁ DALEKI/ARIZEMEN/ZU/ARZEJT- MOJE CZARY I MAGIA DOSIĘGNĄ KAŻDEGO, JESTEM TWOREM-WYTWOREM
_________________
no trudno
 
 
Marcin55522 
Loża Szyderców


Wiek: PNE
Dołączył: 18 Wrz 2014
Posty: 3511
Skąd: Jestem?

Medale: 2 (Więcej...)

Wysłany: 2014-12-31, 13:46   

To jest zajebiste. Jak będziecie chcieli to dam część drugą.

Zima idzie a ja w starych adidasach już miałem dziurę taką, że można było 2 palce wsadzić więc po miesiącu wyrzeczeń dzięki którym zaoszczędziłem pieniądze, poszedłem wczoraj do galerii handlowej kupić sobie porządne buty na zimę. W sklepie CCC znalazłem pic rel. Solidne wykonanie, przystępna cena, modny wygląd- nie zastanawiałem się długo. Wróciłem z butami do domu, pochodziłem w nich po pokoju, poprzeglądałem się w lustrze i czułem dobrze. Jeszcze je solidnie zaimpregnowałem, żeby nie przepuszczały wody i się nie niszczyły.

Dzisiaj poszedłem w swoich nowych butach na uniwersytet. Czułem się dzięki nim bardziej pewny siebie, jak siedziałem na korytarzu to nogi wyciągałem daleko, żeby ludzie lepiej widzieli jakie mam eleganckie buty.
Po zajęciach czekam na przystanku na Krakowskim Przedmieściu na autobus a tu z kawiarni wychodzi znany podróżnik katolicki Wojciech Cejrowski. Elegancko ubrany a nie w jakąś tam koszulę hawajską, z egzotycznych motywów to miał tylko w ręce taki kubeczek na yerba mate.
Popatrzył się na mnie, na moje buty i podchodzi i zagaduje, czy te buty to są te z CCC za 139,00zł.
Ja mu zadowolony mówię, że tak panie Wojtku, te same dokładnie, i że miło, że pan zauważył.
Cejrowski na to powiedział tylko
>Śmieć

Mi szczęka opadła i nie wiem o co chodzi. Cejrowski pyta, którego wyrazu nie rozumiem "śmieć" czy "śmieć". No to ja mówię, że obydwa rozumiem tylko nie wiem dlaczego tak mówi. Cejrowski mówi, że dlatego, że tylko śmieć może nosić takie chu*owe, biedackie buty. Że on do dzikich krajów jeździł i tam ONZ i Czerwony Krzyż takie buty przysyłał dla biednych ludzi za darmo i nawet oni nie chcieli w nich chodzić tylko wyrzucali. I że nawet było specjalne posiedzenie komisji UNICEF, że nie wolno głodnym dzieciom takich gównianych butów dawać, więc tam przestali wysyłać tylko do sklepów do Polski.

Ludzie na przystanku śmiechają pod nosami i się patrzą na moje buty, ja już gula w gardle i staram się jakoś jeden za drugim schować ale to nic nie daje. Ale jednak pomyślałem, że nie dam sobą pomiatać nawet znanemu człowiekowi i krzyczę na Wojciecha, że on sam przecież boso przez świat chodzi więc nie ma prawa się do moich butów przypierdalać.

Cejrowski w śmiech i mówi, że boso to on chodzi w eleganckich krajach zagranicznych a nie w Polsce gdzie co 5 metrów można w psie gówno wejść albo jakąś strzykawkę z HIV, i że po Polsce to on chodzi w porządnych butach i pokazuje mi swoje buty z jakimiś frendzlami, paskami, dolce&gabana i że nawet taki guzik mają, że jak go lawina przysypie w tych butach to on ten guzik naciska i go wtedy można znaleźć pod śniegiem.

Ja nie daję za wygraną i krzyczę, że przecież on jest człowiekiem wierzącym gorliwie i że Pan Jezus chodził boso albo w jakichś rozpadających się sandałach więc dlaczego on mnie obraża. Cejrowski na to, że z tymi sandałami Jezusa to lewacka propaganda II Soboru Watykańskiego i Jezus obuwie dobierał bardzo starannie, i jakby teraz zszedł na ziemię znowu i mnie w takich butach zobaczył to by mi w mordę *%&@#.

Ja cały czerwony, nie wiem co powiedzieć, ludzie ryczą ze śmiechu a Wojtek Cejrowski mówi, żebym się zachował jak biały człowiek honoru i te buty zdejmował i wypierdolił. No to ściągam te buty, cały już zaryczany bo tak mi było ich szkoda i odkładam do kosza na śmieci na przystanku delikatnie, bo je chciałem wyjąć jak Cejrowski pójdzie.

Stoję na śniegu w samych skarpetkach, nogi aż pieką od zimna, autobus powoli nadjeżdża, chciałem szybko buty złapać i wskoczyć do środka ale jak się rzuciłem do śmietnika to Wojciech mi zagrodził drogę i powiedział, żebym miał trochę godności. Wsiadłem bosy do autobusu, przejechałem jeden przystanek, wysiadłem i biegiem lecę spowrotem buty zabrać. Grzebię w śmietniku, wszystkow wyrzucam z niego ale butów nie ma. Pytam ludzi co stali na przystanku, czy butów ktoś ze śmietnika nie zabrał a oni mówią, że tak, że znany podróżnik Wojciech Cejrowski tutaj był i wziął buty i powiedział, że jedzie na ryzykowną wyprawę do Nepalu i w sam raz będzie miał buty eleganckie i niezawodne.

A ja będę całą zimę zapierdalał w starych adidasach.
_________________
 
 
V - r 
Loża Szyderców


Dołączył: 16 Kwi 2014
Posty: 8065

Medale: 1 (Więcej...)

Wysłany: 2014-12-31, 13:53   

Dawaj część drugą! :D
 
 
c1ick 


Dołączył: 20 Gru 2014
Posty: 3490

Medale: Brak

Wysłany: 2014-12-31, 13:56   

Nooo, dawaj druga :D
_________________
no trudno
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Czy wiesz, że...

Strona wygenerowana w 0.395 sekundy. Zapytań do SQL: 32