Są podobno na moim roku goście, choć nie wie którzy dokładnie, którzy wstawali dzień w dzień przez bodajże 4 semestry przed 4 rano, żeby po 5 być w pociągu i jakoś przed 8 na uczelni. Wiem czy byli tak bardzo przywiązani do rodzinnego domu czy tak jak ja nie wiedzieli, że jest coś takiego jak akademik Śmieszne to trochę.
Ej, bez śmiacia, bo ja mam podobnie, ale wstaję koło 5:40.
@Widzu, jeśli już będziesz mieszkał w pobliżu uczelni, to nie narzekaj na to, że musisz wstawać po siódmej, bo dojeżdżający tego nie lubią
Wprawdzie wstawałem 6:20, a nie 5:40, ale znam chociaż odrobinę mękę autobusową.
Moja jest kolejowa. Wprawdzie spóźniłem się chyba tylko raz, ale jedzenie nerwów było na porządku dziennym. Tym bardziej, że moja linia kolejowa była przez ten rok rozkopana na całej długości. Zdarzało się, że wracałem w nocy, choć powinienem dużo wcześniej. I wszystko wskazuje na to, że remont skończy się, gdy już będę miał tytuł, a wtedy sam nie wiem, gdzie będę mieszkał, co będę robił i w jaki sposób tam dojeżdżał.
Ja się przyznaję, że jest taki okres, tuż przed sesją, że siedzi się całą noc nad czymś, żeby dokończyć czy poprawić. Ale to nie zmienia faktu, że i tak połowę semestru, prócz bieżących drobnostek, daje się przeleżeć. Choć ja się może nie będę odzywał bo moja uczelnia to taka trochę dla idiotów. Trójmiasto na pewno wyższy poziom reprezentuje.
Ja też mam tak jak Ty, ale może to jest specyfika studiów technicznych. Przez cały semestr można nic nie robić, poza oczywiście chodzeniem na zajęcia. A później przychodzi styczeń/czerwiec, kiedy czasem się śpi po 3 godziny na dobę, bo się projekty robi. Trochę to się bierze z tego, ze nie chciało się ich zrobić wcześniej, ale głównie stąd, że zadawane są akurat na sam koniec. No i oczywiście wszystkie zaliczenia wykładów które też przypadają na styczeń/czerwiec. A inne miesiące to chodzenie, raz na jakiś czas jakiś kolos, którego da się ogarnąć w godzinę, bo to nie jest pamięciówka tylko jakieś zadanie i jak ktoś jest kumaty to godzina tłumaczenia+chodzenie na zajęcia są wystarczające by to zaliczyć.
W sumie macie rację, na studiach nie ma już tego nieustannego zagrożenia i niepewności dnia i godziny, które są w szkole. U mnie przypadają na semestr dwa okresy, w których mam dużo roboty. Z większości przedmiotów mam 2-3 kolokwia w semestrze i prowadzący robią nam jakoś tak na złość, że wiele kolokwiów wypada w podobnym terminie. Albo jest to tydzień poprzedzający któreś święta, albo sesję. Dla mnie najtrudniej było przetrwać właśnie tydzień czy dwa tygodnie przed sesją, bo wtedy miałem kolokwia ze wszystkiego, a później już tylko dwa egzaminy, z reszty byłem zwolniony.
Chociaż chyba i tak najwięcej krwi napsuły mi sprawozdania.
Miałam na swoich studiach więcej godzin niż jest na państwowych i dużo było ćwiczeń.
Może osoby, które wcześniej się obracały w tych tematach miały mniej do uczenia się (czyli jedna osoba), ale w sumie czytanie około trzech książek na bardziej wymagający przedmiot (około 3 takie na semestr) to był norma (dla tej jednej osoby też). W dodatku pozwalałam sobie na tylko jedną poprawkę w semestrze, więcej uznałabym za katastrofę Wykładowcy też byli wymagający- na historii i ekonomii była zawsze odpytka z tego co dopiero ma być na danych zajęciach. Pamiętam, że na historii wykalkulowałam, że każda osoba miała jeden dzień w semestrze, w którym nie była pytana oprócz mnie. Postanowiłam, że jak na ostatnich zajęciach też mnie wyczyta to zwrócę na to uwagę i odpuścił mi
Na językach zwłaszcza na 3 roku miałam tak rozbudowane projekty, samo robienie prezentacji z japońskiego to było spanie góra 3h, bo trzeba w dwa dni zrobić od zera jakiś biznesplan albo reklamę jakiegoś produktu, czy inny szalony pomysł wykładowczyni xP Nie wiem, od początku do końca czułam na studiach równy poziom trudności, bo ich początek był bardziej historyczny, środek bardziej ekonomiczny, a koniec bardziej prawny, a to w trakcie całości trzymał się równy poziom z polityki i to ona mi się robiła coraz prostsza
Zobaczę jak będzie na moich nowych studiach, jeśli naprawdę luźniej to się ucieszę, ale chyba z przyzwyczajenia będę się uczyć cały rok xD
Ja się już od dawna mentalnie przygotowuję na to, że będę miał więcej nauki jak wolnego.
Nawet poszedłem studiować do miasta, do którego nie poszedł żaden mój znajomy, żeby mnie za bardzo nie kusiło.
[ Dodano: 2014-07-13, 23:38 ] love178, na jaki kierunek się dostałaś?
_________________ Tekst podpisu:
Podpis - dozwolona ilość znaków: 3000
Ja za to jutro (czyli właściwie już dziś) jadę do Warszawy złożyć papiery na PW. Dostałem się na Transport, ale jestem na liście rezerwowej na Gospodarce Przestrzennej. Wezmę udział w 2 turze. A jak się nie uda, to albo zostanę na Transporcie na PW, albo pójdę do Gdańska na Gospodarkę Przestrzenną.
Mam nadzieję, że nie będę musiał wybierać i uda mi się jednak dostać na mój pierwszy kierunek na PW.
Ja za to jutro (czyli właściwie już dziś) jadę do Warszawy złożyć papiery na PW. Dostałem się na Transport, ale jestem na liście rezerwowej na Gospodarce Przestrzennej.
A teraz pytanie za 100 punktów: na jakim kierunku studiuje Qtasiorro?
widzu Junior Admin To co wpiszesz, będzie pod twoim nickiem.
Wiek: 2 k
Dołączył: 25 Lis 2013 Posty: 22221 Skąd: Village killed by planks
Love, nie jesteś sama. Ja też bardziej się uczę, niż się nie uczę. A przynajmniej na razie. Może chodzą na Wyższą Szkołę Robienia Hałasu, to i uczyć się nie muszą
Ja studiowałem na państwowej uczelni kierunek uznawany za wymagający i nauki było sporo. I był u nas dość nietypowy system czyli tzw. sesja ciągła - egzaminów w ciągu roku było kilka i najczęściej były w odstępach miesięcznych - czyli np. jeden w styczniu, drugi w lutym, trzeci w marcu itd. aż do czerwca. Miało to swoje plusy (dużo czasu na naukę do poszczególnego egzaminu) i minusy (nie mieliśmy tak jak na innych kierunkach pół roku przerwy między sesją zimową, a letnią), ale mimo dużej partii materiału do nauczenia i konieczności poświęcenia sporej ilości czasu na naukę, dało się też znaleźć czas na jakieś imprezy czy inne wypady ze znajomymi więc wszystko jest do zrobienia Tak jak mówiłem, nawet studenci medycyny są w stanie od czasu do czasu gdzieś wyskoczyć. To tylko kwestia organizacji
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum