Pamiętam na przykład jak parę lat temu jeden 16-latek był tzw "juniorem" w wytwórni (czyli, że po jakimś okresie treningu trafiłby do jakiegoś komercyjnego projektu, np. boysbandu) i jak przyłapano na paleniu, to nie tylko wywalono, ale też dostał dożywotni zakaz podejmowania pracy związanej z przemysłem rozrywkowym.
Co za skrajny debilizm. Zniszczyli dzieciakowi szansę na fajną przyszłość, tysiąc razy bardziej niż taki papieros zniszczyłby jego zdrowie.
Napiszę sobie tutaj anegdotkę z łażeniem po aptekach.
Brzuch mnie bolał.
Pomimo tego, że ibuprom niemal natychmiastowo się z tym uporał, to nie miałam pewności czy nie uśmierzył bólu tylko chwilowo i nie będę potrzebować czegoś konkretnego, więc postanowiłam kupić coś w aptece, może dostanę jakieś hierbatki czy cokolwiek się bierze.
Postanowiłam, że zapytam w recepcji hotelu, gdzie jest najbliższy yao dian (bo nawet nie wiem jakiego słówka po angielsku użyć żeby mnie dobrze zrozumieli, hamerykańskiego pharmacy, czy drug store, które ma ryzykowne "drug" w nazwie?)
W recepcji kolejka ludzi, pracownicy motzno nimi zajęci.
Nonieprzejdę.jpg
No to pomyślałam "przy szpitalu byndzie apteka, kto by koło szpitala sobie nie postawił?"
Idę w stronę szpitala.
Po drodze walę te foty (sory za postimg, ale imgur jest tu zbanowany ):
Fajne logo, takie nie za legalne
RIP
Tego się nie spodziewałam
Tego też nie, bardzo ciekawy kościół - bardzo stary, napisy na nim są w tradycyjnych znakach, mocno się wyróżniał
Będąc blisko szpitala zaczęły się wysypywać twory aptekopodobne. Wchodzę do pierwszego, na pólkach są bardziej jakieś suplementy diety, herbatki dla kobiet w ciąży itp. Zaczepiam ekspedientkę i pytam:
- nimen you mei you shiwuzhongdu de yao wu? (czy macie leki na zatrucie pokarmowe?)
- women bu shi yao dian (nie jesteśmy apteką)
No fajnie... Po drugiej stronie ulicy jest dziwny sklepik, który nie wiem, czy jest apteką czy przychodnią, więc się waham czy wejść, bo co jeśli zaczną mnie na jakąś wizytę zapisywać ale wchodzę. Pani mówi "nihao" a ja do niej "wo yao mai yao wu" żeby mieć pewność, że wie, że chcę tylko kupić leki, a ona mi podała karteczkę żebym jej napisała, co potrzebuję i potem wyciągnęła z półki i sprzedała mi takie śmieszne chińskie draże i tak szczerze, to pomyślałam "chińskiej medycyny w sumie nie będę podważać", więc je biorę xD Ale wciąż chciałam jeszcze sprawdzić jakie mam opcje, więc poszłam do następnej apteki i tam ekspedientka do mnie podbiegła, że "zemeyang?", a ja się jej pytam o te leki i ona podbiega do innej ekspedientki zapytać, czy mają takie leki i znowu słyszę, że nie ma. I tak sobie myślę "zadziwiająco trudno jest tutaj o leki na żołądek" i już mi się nie chciało dalej szukać, bo mam przynajmniej coś.
Te draże są śmieszne - mówię na nie draże, bo wyglądają jak te draże czekoladowe, co u nas są. Nie wiem, czy coś mi dają, ale walą mocno miętą i tranem, aż mi cały plecak nimi przeszedł i po każdym zażyciu czuję się jakbym użyła super odświeżacza do ust, więc nie mogą być złe xD Fajnie było sobie pochodzić i pogadać po chińsku, niby tylko pytanie się o jedną rzecz, ale wystarczy żeby trochę podbudować pewność siebie, również cieszy, jak się zrozumie coś, co tobie mówią
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum