To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Mistrzowie.org Forum Oficjalne
forum zrzeszające użytkowników serwisu mistrzowie.org

Muzyka - Iced Earth

Mormegil - 2016-01-16, 16:56
Temat postu: Iced Earth
Dobra, to jedziem. Nowy temat, bo się rozpiszę. I tak nikt nie przeczyta, może najwyżej jakiś macbed, jak będzie czekał w lobby w wocie, albo nabijał godziny po nocach. :I Ale mi się nudzi. To piszę.

Może zacznę od tego czego słucham. Metalu. Dużo to to nie wniosło. Jeśli chodzi o metalowe szufladki to Power/Thrash Metal, ale równie dobrze może to być coś innego. A czego szukam w metalowych utworach? Ciężkich, mocnych i żywe gitarowych riffów (nie zawsze), czystego wokalu (zazwyczaj) i ogromnej dawki melodyjności (zawsze) połączonej z oryginalnym klimatem (prawie zawsze). Na samym początku odpada całkiem sporo zespołów, które lubię czasem posłuchać, ale bez szału (Judas Priest, Iron Maiden, czy inne Black Sabbath - kolejność nieprzypadkowa). Jeżeli gra gitar i ogólna melodyjność mi się podoba, to jestem w stanie przecierpieć growl, którego nie toleruję. Patrz: "Veto" Heaven Shall Burn. Polecam szczególnie ostatni UTWÓR, odmienny od pozostałego albumu, ale doskonale pasujący do jego stylistyki.

Do sedna. Pierwsze równanie Mormegila: Ciężkie, mocne i żywe gitarowe riffy + czysty wokal + ogromna dawka melodyjności + oryginalny klimat = Iced Earth.
Nie znalazłem dotąd i chyba już nie znajdę lepszego zespołu łączącego te cechy. Zespół założył Jon Schaffer w 1984 roku. Świetny gitarzysta, dzięki niemu IE ma od lat ten sam styl, który sobie upodobałem. I jest on zarazem jedyną osobą spajającą ten zespół, bo tylko on z niego nie migrował.
Tutaj ciekawe zestawienie członków zespołu na przestrzeni lat.

Czemu się o tym zespole w Polsce nie słyszy, a w Europie bardzo mało? Z dwóch powodów, pierwszy - są cholernie amerykocentryczni i stosunkowo rzadko im się chce jeździć po Europie. Drugi - musieli mieć marnych speców od marketingu. Bo w mojej opinii są dużo lepsi od chociażby Maidenów. Jeśli to czytasz macbed, to wiedz, że mam kiścień pod ręką i mnie nie zastraszysz.
Opisywał albumy będę w kolejnych postach, bo za dużo roboty na raz. Chronologicznie.

[ Dodano: 2016-01-16, 17:00 ]
Dodam jeszcze, że jestem niepoprawnym fanbojem tego zespołu (jeśli jeszcze tego nie widać), o ile można tak nazwać kogoś, kto nadal nie ma ich ani jednej płyty. :cry:

Mackers - 2016-01-16, 17:00

Słuchałeś kiedyś jakiś utwór Dragonforce'a?
Może Ci się spodoba.
https://www.youtube.com/watch?v=uYJEsp_fZHU

[ Dodano: 2016-01-16, 17:01 ]
:troll:

Mormegil - 2016-01-16, 17:13

1. Iced Earth (1990)

Oryginalna ogładka

Okładka remastera z 2002 roku

No takie to średnie, bym powiedział. Napisał. Wokalista Gene Adam (nie znam ziomka :v), całkiem spoko, ale nie jest jakiś specjalny na tle późniejszych. Album też jeszcze nie jest melodyjny, bardziej surowy jeśli chodzi o ilość instrumentów, riffy. Nie ma żadnych wariacji. Jest po prostu poprawny. A poprawny to dla nich za mało. :I Ale w całej swej melodyjności Iced Earth grał przez długi czas klasyczny metal, taki jaki był u swych korzeni. I ich pierwszy album nie był pod tym względem odmienny. Pomimo faktu, że jest to debiut Schaffera pod względem albumów studyjnych, to spisał się śpiewająco, jak na gitarzystę przystało. :troll:
Wyszukane kompozycje, energiczne zagrania... no kurde, ma gość po prostu talent. W tworzeniu albumów jako całości też. Szybkie, żwawe kawałki przeplatają się z powolnymi, cięższymi utworami. Kto powinien tego posłuchać? Pozwolę tu sobie wyciągnąć fragment z recenzji z MetalSide:
Płytę polecam przede wszystkim fanom szeroko pojętego heavy metalu, thrashu i amerykańskiego poweru. Warto czasami sięgnąć po ten debiut, w czasach miałkich i rozmamłanych kompozycji, aby poczuć surowość i czystą energię emanującą z muzyki. Udany debiut.

[ Dodano: 2016-01-16, 17:17 ]
Mackers, całkiem spoko, ale za dużo elektryki jak dla mnie. :)

Moris299 - 2016-01-16, 17:31


Mormegil - 2016-01-16, 17:34

No kurwa Morys, prawilnie. :grimer:

[ Dodano: 2016-01-16, 17:49 ]
Aż trzasnę jeszcze jedną płytę teraz.

2. Night of the Stormrider (1991)

Oryginalna okładka

Okładka z remastera z 2002 roku
Wokalistą John Greely, Adam odszedł w niepamięć. Cóż, pod względem wokalu porównywalnie, choć podoba mi się trochę bardziej. John bardziej bawi się głosem i lepiej się wpisuje w styl albumu. A jest to pierwszy koncept album, historia wymyślona przez Schaffera. Człowiek oszukany przez religię w gniewie odwraca się od Boga. Przebywa pustynię, zesłane mu zostają różne wizje o ludzkości, ostatecznie widzi co uczynił i zauważa, że jest już za późno. Nic specjalnego, dla muzyki wystarczy. Rozbudowano podkład muzyczny, dodano chóry, jest dużo więcej melodyjności. Przy okazji to jest chyba ich najbardziej powerowy album, jeśli by je przydzielać do gatunków. Szybkość, brutalność, mrok i ponurość. Koncepcja utrzymana we wszystkich utworach.
Po każdym albumie będę wrzucał mój ranking z dotychczasowych albumów. To on:
a) Night of the Stormrider
b) Iced Earth

Moris299 - 2016-01-16, 17:51


macbed - 2016-01-16, 20:01


Nie
gram
w
czołgi


od dłuższego czasu

KicerK - 2016-01-16, 21:44

Nie słuchałem od nich wszystkiego ale podobał mi się tylko album Plagues of Babylon, jest bardzo dobry, a pozostałe zapamiętałem jako takie, że mi się nie podobały
JankielKindybalista85 - 2016-01-17, 01:32

Ale sa sobie te okładki metalowych płyt pokurwione. Nie ma co. :-D

Ale toto brzmi całkiem całkiem. Słucham sobie właśnie po kolei tych kawałków c się w jutubie na samej górze llisty pojawiły.

macbed - 2016-01-17, 01:36


A gdy sięgniesz do pasa, zastaniesz kiścień złamany.

Mormegil - 2016-01-17, 19:26

KicerK, Plagues of Babylon jest dosyć ciekawym przypadkiem, bo nie wnosi prawie nic nowego do ich muzyki, prawie wszystkie schematy były już wykorzystane, a mimo to brzmi świetnie. Najbardziej chyba podoba mi się "Cthulhu", ale napiszę więcej jak już dojadę do tego albumu. Czyli za dwa tygodnie. :troll: Jedynie to z playlisty musiałem wyjebać outro, bo cholernie zajeżdżało jakąś starczą gimbazą.

[ Dodano: 2016-01-22, 13:05 ]
3. Burnt Offerings (1995)

Oryginalna okładka

Okładka z remastera z 2002 roku (jest to ich ostatni dotąd remaster)

Jest to pierwsza płyta z najbardziej rozpoznawalnym (i w opinii wielu najlepszym) wokalistą IE, Matthew Barlowem. Po dziś dzień nadal jest ich najcięższym albumem, jeżeli ktoś nie przepada za takimi klimatami, to będzie potrzebował przesłuchać tego dobre 5 razy, żeby odnaleźć coś dla siebie. Szczerze mówiąc to po pierwszych przesłuchaniach ta płyta wylądowała u mnie na szarym końcu, ale dałem jej jeszcze szansę i jestem z tego zadowolony. Utwory nie mają konkretnego, wyczuwalnego podziału na zwrotki, kompozycyjnie są nadzwyczaj złożone, dochodzą do tego symfoniczne wstawki - razem tworzy to iście "piekielny" klimat.
Ludziom, którzy nie przepadają za metalem stanowczo odradzam - możliwe, że po tym zaczniecie nie przepadać jeszcze bardziej. Pozostałym... cóż, jeśli ktoś lubi te klimaty albo ma cierpliwość i nie zrazi się po pierwszym przesłuchaniu to polecam "gorąco". Szczególnie tytułowe "Burnt Offerings " i szesnastominutowe "Dante's Inferno ".
Nie jestem w stanie go umiejscowić w swoim rankingu, bo czasem cholernie mi się podoba, a innym razem mnie wkurwia. Zależnie od nastroju.

[ Dodano: 2016-02-20, 02:01 ]
4. The Dark Saga (1996)


Druga płyta z Barlowem i zarazem drugi album koncepcyjny (pierwszym był Night of the Stormrider). Opiera się na komiksie Todda McFarlane'a, amerykańskiego rysownika, który pracował wcześniej dla Marvela. Swoją drogą całkiem fajny komiks z charakterystyczną kreską, tym bardziej gdy ktoś lubi hamerykancky styl. Tutej do poczytania/pooglądania: http://www.hellocomic.com...pawn-the-series

A o czym jest ten komiks? Ano o pewnym pułkowniku amerykańskich służb specjalnych, który uratował prezydenta USA przed zabójstwem. Został zamordowany na zlecenie swoich przełożonych, jednak zawarł pakt z Szatanem - zaprzedał mu swą duszę by móc wrócić na ziemię do swojej ukochanej. Nie wiedział, że minęło 5 lat od jego śmierci i jego żona wyszła za mąż za jego najlepszego przyjaciela. Został przeklęty i nie uzyskał tego, czego pragnął.

Muzycznie jest świetnie. Z albumu na album coraz lepiej, jednak teoretycznie można by im już zarzucić pewną monotonność. Dla wielu ludzi trzymanie się pewnego stylu jest wadą, ale ja nie potrafię zrozumieć tych ludzi. Przecież każdy, dobry zespół posiada własny, niepowtarzalny styl, który definiuje ten zespół. Gdyby odejście od przyjętej konwencji równałoby się zmianie grupy docelowej, która polubiła dany zespół takim, jakim jest. Ale dość o tym.

Jeśli chodzi o klimat, to IE znów spisało się świetnie - odczucia bohatera są czytelne i wyraziste. Utwory są utrzymane w spójnym tonie, dlatego na początku trudno wskazać wyróżniający się utwór, jednak wyszczególnić można ostatnie trzy utwory - trylogię "The Suffering", która wprowadza nowy element znamienny dla późniejszych albumów - pewne ściśle powiązane utwory, które składają się na logiczną całość i choć każdy utwór ma nieco inny charakter, to są tak udanie połączone, że niewprawione ucho nie wychwyci gdzie skończył się poprzedni utwór, a gdzie zaczyna następny.

Jeżeli miałbym polecić jeden utwór, który dobrze opisałby cały album, to byłoby to ostatnie "A Question of Heaven". Moje ulubiene. Zresztą ogólnie z dotychczasowych albumów ten jest według mnie najlepszy.

[ Dodano: 2016-03-17, 22:08 ]
5. Something Wicked This Way Comes (1998)


No to teraz z grubej rury. Według mnie (i ogromnej liczby fanów IE) ich najlepszy album ze wszystkich jakie dotąd powstały i jakie powstały później. Barlow u szczytu formy, jest ciężko, ciemno (nie tak jak w Burnt Offerings, to była przesada ;) ) i potężnie.

Utwory są poukładane naprzemiennie pod względem prędkości; zaczyna się z kopyta, żywym i energicznym Burning Times , a już drugi kawałek jest jak sos słodko kwaśny w idealnych proporcjach. Mój ulubiony utwór całego IE. Melancholy jest opowieścią o ostatnich chwilach Jezusa... z perspektywy Jezusa. Ten refren - coś wspaniałego. Następnie znów szybciej, by płynnie przejść do Watching Over Me , która jest taką "półballadą" i trybutem złożonym jego przyjacielowi z dawnych lat, który zginął w wypadku motocyklowym.

Cóż, następne utwory też są zajebiste, ale te przewyższają wszystko co dotąd wyszło. Nadmienię jeszcze tylko o ostatnich trzech utworach, które stanowią spójną całość i są zalążkiem Something Wicked Saga, o której napiszę gdzie indziej i kiedy indziej, bo to jest dłuższa opowieść.

Co prawda pododawałem tutaj linki do co lepszych utworów, ale w przypadku tego albumu nie ma to sensu. To trzeba przesłuchać albo całe, albo wcale.

[ Dodano: 2016-04-04, 19:38 ]





http://mistrzowie.org/634598

Kek, wśród tak znamienitego grona znalazło się również biedne Iced Earth :rofl:

Moris299 - 2016-04-04, 20:42


Mormegil - 2016-04-04, 20:47

Tu nie ma prawie nic. :PP
macbed - 2016-04-04, 22:47


Bez komentarza

Mormegil - 2017-08-06, 19:29



instant boner

Moris299 - 2017-08-06, 22:37

czemu jeszcze nie ma tematu o MaSu

[ Dodano: 2017-08-06, 22:37 ]
a ^ szanuje

Mormegil - 2017-08-06, 23:51

sam się nie zrobi
Moris299 - 2017-08-07, 00:26

Szkoda


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group