Mistrzowie.org Forum Oficjalne forum zrzeszające użytkowników serwisu mistrzowie.org
Ciekawostki ze świata i kraju - Pandemia z Chin
Love178 - 2020-04-09, 17:11
RudaMaupa napisał/a:
Umówmy się, że jak następnym razem będę mieć takie wrażenie, napiszę Ci PW, ok?
Nie.
Abolutnie nie.
Nie mam ochoty zmagać się ciągle z urojeniami na mój temat, które ma dosłownie liczba osób, które da się policzyć na palcach jednej dłoni, bo sobie wyobraziły odnogę mojej osobowości, która nigdy nie istniała i nie umieją się tego pozbyć. Dlatego zaznaczyłam gdzie dokładnie zostały utworzone i zaznaczyłam, że są urojeniami. Jeżeli będziesz odnosiła jakieś "wrażenie", to będziesz na przyszłość wiedziała, że jest bezpodstawne, bo jest i już to udowodniłam w tamtym poście i najwyżej napiszesz PW w tej sprawie do siebie, bo ja już nie chcę mieć do czynienia z czymś, co mnie nie dotyczy. Ja naprawdę znam siebie i wiem o co mi chodzi, rozumiem, że nieszablonowo myślę, więc potrafię w ramach skrótów myślowych napisać zdanie tak, że kogoś naprowadzi na konkretnie mi obcą trajektorię, ale piszcie wtedy "czy możesz rozwinąć/doprecyzować", a nie "ej, znam cię lepiej od ciebie, będę cię uświadamiać, co miałaś na myśli i jaka jesteś" - bo to jest nieprawda. Bądźmy dojrzali. Odłużmy tę rozmowę na kilka dni na przemyślenia.
RudaMaupa napisał/a:
Słyszałam też, że kultura Japończykom pozwala im zwrócić uwagi na błędy, to prawda? Trochę się jednak dziwię, że przy takiej karności obywateli nie jest to wykorzystane. Kurde, kazaliby siedzieć w domu, to siedzieliby w domu, czyż nie?
Hm, wydaje mi się, że to jest może kolejne uproszczenie kwestii, która jest dość płynna. Na karność można spojrzeć pod różnymi względami, na przykład porównując do Polski w Japonii ma się mniej okazji żeby dostać mandat - na dużo rzeczy, które unas są karalne pieniężnie dostaniemy od policjanta tylko smutne spojrzenie zawiedzenia naszym zachowaniem, bo nie ma na to paragrafów. Z drugiej strony skuteczność łapania przestępców złaszcza na gorącym uczynku może być większa, ponieważ jest więcej patroli na ulicach i powszechne są budki z policjantami (choć toczy się dabata nad tym, czy one mają wpływ na przestępczość czy nie), również jest tak, że jeśli statystyki policyjne są czyimś zdaniem za niskie, to zdarzają się łapanki za nic. W Japonii bardzo trudno się bronić, więc można oberwać za niewinność. Sądy i więzienia też są bezlitosne i skarży się na to wielu obrońców praw człowieka (wydaje mi się, że mało który Japończyk uważa karę śmierci za sprawiedliwą, jednak wciąż się ją wykonuje).
Jeżeli chodzi o zwracanie uwagi na błędy, to jak najbardziej, nie robi się tego bezpośrednio. Po japońsku trudno nawet stwierdzić dokładnie jakim słowem określić "błąd". Jedyne słownikowe określenie na "błędny" jest dokładnie tym samym słowem, co "inny", więc z jednej strony nie mówisz komuś bezpośrednio o jego błędzie, kiedy go widzisz, ale z drugiej strony jeżeli chcesz zwrócić komuś uwagę na jego inność, nie masz wyboru jak użyć słowo, które z automatu oznacza "błędny". Z tego powodu produktywność w Japonii jest bardzo niska (wydaje mi się, że w ogólnej opinii pracocholizm sprawia wrażenie produktywności, ale w Japonii właśnie siedzi się dużo w pracy i mało z tego tworzy...) , opisując problematyczną sytuację wolno ci tylko tworzyć metafory i niedopowiedzenia - to jest męczące bez względu na uwarunkowania kulturowe, więc z pokolenia na pokolenie ludzie stają się stopniowo coraz bardziej bezpośredni. Może kiedyś będziemy do siebie całkiem podobni.
Póki co nie ma jeszcze nakazów siedzenia w domu i do tej pory nie było nakazów w żadnej kwestii, tylko prośby. I jest to uwarunkowane właśnie tą bezpośredniością, strukturą języka. Nieważne jak sformułujesz zdanie, to zawsze to będzie "weź pod uwagę niewychodzenie z domu", "zastanów się nad ograniczeniem kontaktów z innymi ludźmi", "spróbuj pozwolić zostać w domu tym pracownikom, którzy chcą" itp.
Tak na przykład wygląda wiadomość od burmistrza mojej miejscowości:
https://www.youtube.com/w...eature=youtu.be
Ani razu nie pada, że czegoś "wolno/nie wolno", tylko dość niebezpośredni opis, że "toczą się dni, w których nie jesteśmy w stanie cieszyć się normalnym życiem, jak sportem czy chodzeniem do szkoły, w związku z tym zarówno my tak jak Wy chcemy chronić ważne dla nas osoby, damy sobie radę" - zero konkretów, prawda? Zostało nam zainicjowane, że jest problem i sami mamy być zdolni domyśleć się, co nas obowiązuje. Z powodu niejasnych wytycznych niestety jak ktoś puści jakąś plotkę, to mnóstwo osób to łyka i już słyszałam tu tyle fake newsów na temat tego wirusa, że głowa mała >< Ale również w dniu, w którym politycy zaczną do nas mówić bezpośrednio może się okazać, że jesteśmy w ciemnej dupie i to może być wątpliwa rozrywka RudaMaupa - 2020-04-09, 17:30
Love178 napisał/a:
RudaMaupa napisał/a:
Umówmy się, że jak następnym razem będę mieć takie wrażenie, napiszę Ci PW, ok?
Nie.
Abolutnie nie.
Nie mam ochoty zmagać się ciągle z urojeniami na mój temat, które ma dosłownie liczba osób, które da się policzyć na palcach jednej dłoni, bo sobie wyobraziły odnogę mojej osobowości, która nigdy nie istniała i nie umieją się tego pozbyć. Dlatego zaznaczyłam gdzie dokładnie zostały utworzone i zaznaczyłam, że są urojeniami. Jeżeli będziesz odnosiła jakieś "wrażenie", to będziesz na przyszłość wiedziała, że jest bezpodstawne, bo jest i już to udowodniłam w tamtym poście i najwyżej napiszesz PW w tej sprawie do siebie, bo ja już nie chcę mieć do czynienia z czymś, co mnie nie dotyczy. Ja naprawdę znam siebie i wiem o co mi chodzi, rozumiem, że nieszablonowo myślę, więc potrafię w ramach skrótów myślowych napisać zdanie tak, że kogoś naprowadzi na konkretnie mi obcą trajektorię, ale piszcie wtedy "czy możesz rozwinąć/doprecyzować", a nie "ej, znam cię lepiej od ciebie, będę cię uświadamiać, co miałaś na myśli i jaka jesteś" - bo to jest nieprawda. Bądźmy dojrzali. Odłużmy tę rozmowę na kilka dni na przemyślenia.
love napisał/a:
RudaMaupa napisał/a:
Słyszałam też, że kultura Japończykom pozwala im zwrócić uwagi na błędy, to prawda? Trochę się jednak dziwię, że przy takiej karności obywateli nie jest to wykorzystane. Kurde, kazaliby siedzieć w domu, to siedzieliby w domu, czyż nie?
Hm, wydaje mi się, że to jest może kolejne uproszczenie kwestii, która jest dość płynna. Na karność można spojrzeć pod różnymi względami, na przykład porównując do Polski w Japonii ma się mniej okazji żeby dostać mandat - na dużo rzeczy, które unas są karalne pieniężnie dostaniemy od policjanta tylko smutne spojrzenie zawiedzenia naszym zachowaniem, bo nie ma na to paragrafów. Z drugiej strony skuteczność łapania przestępców złaszcza na gorącym uczynku może być większa, ponieważ jest więcej patroli na ulicach i powszechne są budki z policjantami (choć toczy się dabata nad tym, czy one mają wpływ na przestępczość czy nie), również jest tak, że jeśli statystyki policyjne są czyimś zdaniem za niskie, to zdarzają się łapanki za nic. W Japonii bardzo trudno się bronić, więc można oberwać za niewinność. Sądy i więzienia też są bezlitosne i skarży się na to wielu obrońców praw człowieka (wydaje mi się, że mało który Japończyk uważa karę śmierci za sprawiedliwą, jednak wciąż się ją wykonuje).
Jeżeli chodzi o zwracanie uwagi na błędy, to jak najbardziej, nie robi się tego bezpośrednio. Po japońsku trudno nawet stwierdzić dokładnie jakim słowem określić "błąd". Jedyne słownikowe określenie na "błędny" jest dokładnie tym samym słowem, co "inny", więc z jednej strony nie mówisz komuś bezpośrednio o jego błędzie, kiedy go widzisz, ale z drugiej strony jeżeli chcesz zwrócić komuś uwagę na jego inność, nie masz wyboru jak użyć słowo, które z automatu oznacza "błędny". Z tego powodu produktywność w Japonii jest bardzo niska (wydaje mi się, że w ogólnej opinii pracoholizm sprawia wrażenie produktywności, ale w Japonii właśnie siedzi się dużo w pracy i mało z tego tworzy...) , opisując problematyczną sytuację wolno ci tylko tworzyć metafory i niedopowiedzenia - to jest męczące bez względu na uwarunkowania kulturowe, więc z pokolenia na pokolenie ludzie stają się stopniowo coraz bardziej bezpośredni. Może kiedyś będziemy do siebie całkiem podobni.
Póki co nie ma jeszcze nakazów siedzenia w domu i do tej pory nie było nakazów w żadnej kwestii, tylko prośby. I jest to uwarunkowane właśnie tą bezpośredniością, strukturą języka. Nieważne jak sformułujesz zdanie, to zawsze to będzie "weź pod uwagę niewychodzenie z domu", "zastanów się nad ograniczeniem kontaktów z innymi ludźmi", "spróbuj pozwolić zostać w domu tym pracownikom, którzy chcą" itp.
Tak na przykład wygląda wiadomość od burmistrza mojej miejscowości:
https://www.youtube.com/w...eature=youtu.be
Ani razu nie pada, że czegoś "wolno/nie wolno", tylko dość niebezpośredni opis, że "toczą się dni, w których nie jesteśmy w stanie cieszyć się normalnym życiem, jak sportem czy chodzeniem do szkoły, w związku z tym zarówno my tak jak Wy chcemy chronić ważne dla nas osoby, damy sobie radę" - zero konkretów, prawda? Zostało nam zainicjowane, że jest problem i sami mamy być zdolni domyśleć się, co nas obowiązuje. Z powodu niejasnych wytycznych niestety jak ktoś puści jakąś plotkę, to mnóstwo osób to łyka i już słyszałam tu tyle fake newsów na temat tego wirusa, że głowa mała >< Ale również w dniu, w którym politycy zaczną do nas mówić bezpośrednio może się okazać, że jesteśmy w ciemnej dupie i to może być wątpliwa rozrywka
Szkoda, że nie ma napisów w innym języku, bo to naprawdę intrygujące. W sensie wiedziałam, że język jest kształtowany kulturą i poniekąd ją odzwierciedla, aczkolwiek nie wiedziałam, że język aż tak może blokować np. polecenia. Aż zaczęłam się zastanawiać, czy to utrudnia naukę języka japońskim programistom.
To jeszcze jedno pytanie laika - kiedy mieszkańcy słyszą taki komunikat burmistrza, to co robią? Wspomniałaś takie zdanie:" Zostało nam zainicjowane, że jest problem i sami mamy być zdolni domyśleć się, co nas obowiązuje" i skłonności do plotek. Tzn. idzie plotka, że nic nam nie grozi, więc ludzie wychodzą, idzie plotka, że w powietrzu jest wirus, i ludzie panikują, czy jak to działa?
Rodzi mi się też w głowie pytanie "co z poleceniami służbowymi, czy są wykonywane?", ale to już chyba praca domowa dla mnie Love178 - 2020-04-09, 18:39 Niee, plotka "nic nam nie grozi" brzmi w bardzo polskim stylu, tutaj nie ma powodów żeby nie wierzyć władzy, plotki są bardziej typu w jaki sposób wirus się rozprzestrzenia, w co należy się zaopatrzyć itp. ktoś puścił plotę, że papier toaletowy jest produkowany w Chinach i zostanie zablokowana dostawa (co jest nieprawdą) i ludzie tak się na niego rzucili, że mi mój chłopak musiał z Polski przywozić, bo nigdzie długo nie było.
Nie wiem kto by miał robić napisy do komunikatu dla wiochy zabitej dechami, gdzie jestem xD Ale na pewno w portalach informacyjnych są filmiki z napisami z przemówień premiera czy gubernatorki Tokio, mówią w ten sam sposób.
Nie przeszkadza to w nauce języka. Bardziej mnie dziwi zjawisko ludzi, którzy starają się kształcić z japońskiej kultury nie znając kompletnie języka - ile baboli ci ludzie produkują to ja nie Też dużo zależy od podejścia do języka, ja zawsze ucząc się nowych języków wychodzę z fantomimą "wyobraźmy sobie, że nie znamy żadnego innego języka i mamy w zapasie" a trafiałam na ludzi, co wolą się uczyć poprzez analogie do innych języków. Szczerze mówiąc w tej drugiej metodzie, gdy się chwyta za japoński trochę za często jak na mój gust zadaje się pytanie "dlaczego" i nieraz z taką osobą potrafiłam utknąć na jednym zagadnieniu i nie potrafiła mi uwierzyć, że "z czasem to załapie, nie musi być od razu, możemy na razie się zająć innym zagadnieniem" w japońskim właśnie strukturalnie nic nie jest trudne, to dobór słów jest wyzwaniem i wielu osobom się nie podoba, że nie mogą "po prostu słowo w słowo przetłumaczyć co myślą"RudaMaupa - 2020-04-09, 18:52 Dzięki, bardzo pouczające Tak właśnie pamiętam naukę języków obcych - nie myśl o tym, co chcesz powiedzieć, a co chcesz przekazać.
Poszukam sobie tych przekazów, pewnie rzeczywiście będą w angielskim. W ogóle podziwiam zawsze przekłady z japońskiego na polski, bo to już jest kompletny kosmos. Zwykłego "wakarimashita" nie da się przetłumaczyć wprost zdaje się, liczy się kontekst.
W każdym razie bardzo interesująca analiza problemu wirusa pod kątem społeczności wyniknęła. Nie spodziewałam się, że gdzieś na świecie może istnieć problem pt. jak się chronić przed zagrożeniem, w Europie czy Ameryce Północnej jest problem odwrotny - dementowanie płotek i paniki z nich wynikającej. Zupełnie inne zjawisko. Jakbyś trafiła na coś ciekawego, to podrzucaj - naprawdę dobrze zobaczyć inną perspektywę.Love178 - 2020-04-09, 18:52 Acha, jeszcze o co chodzi przez domyślanie się, to w sumie dobrze to tłumaczy anegdota dyrektorki mojego programu stażowego - razem z trzema Japonkami miała gdzieś jechać i jak wychodziły z pracy jedna z nich coś jeszcze musiała załatwić w środku, a one w międzyczasie zamówiły taksę. Kiedy taksa przyjechała, to z jakiegoś powodu nie starczyło dla wszystkich miejsc (nie pamiętam dlaczego, jedno siedzenie było czymś zajęte czy coś) no i natychmiastową reakcją tej dyrektorki było "musimy zadzwonić do tej w środku i powiedzieć żeby wzięła drugą taksę", ale tamte pozostałe ją zatrzymały i powiedziały "um, nie, mysimy poczekać aż przyjdzie i sama odkryje tą sytuacje". I tak siedziały w środku taksy i jak tamta przyszła to odegrały scenkę, jakby właśnie zauważyły, że brakuje jednego miejsca, z dłońmi na twarzy i "ojej, nie ma miejsca, widzisz, nie ma miejsca" i to było pozostawione tej niesiedzącej, że ma wpaść na pomysł i powiedzieć "o wiem, wsiądę do drugiej taksy!". Takie trochę niezajmowanie się rozwiązywaniem cudzych problemów, jeśli się nie było poproszonym. Dopóki nie powiesz "nie wiem" znaczy, że wiesz i nie trzeba ci tłumaczyć. Mam nadzieję, że to ma sensRudaMaupa - 2020-04-09, 18:58 Ma duży sens, podobną rzecz widzę u Hindusów, choć w nieco innej odsłonie - tam wręcz niemile widziane jest mówienie "nie wiem", więc warto im zostawiać furtkę na zgłoszenie wątpliwości. Czyli zamiast stwierdzenia "powinniście zostać w domu" pyta się "jak sobie poradzicie w domu, udało się Wam wszystko zorganizować? A może wolicie maile zamiast konferencji, żeby nie przeciążać łącza?" Sami tego nie powiedzą, ale jak zostawia się pytanie otwarte, to mówią, że wolą maile, bo nie jest łatwo. Niechętnie też mówią o wyzwaniach obecnej sytuacji, wolą komentować kiedy np. my powiemy, że nie każdy członek rodziny ma komputer. Choć to już wynika z niechęci do przyznawania, że mają z czymś problem.qtasiorro - 2020-04-09, 21:42
RudaMaupa napisał/a:
qtasiorro, prawo prawem, ale my mamy też taką mentalność, że raczej zaczyna się marudzenie:"a po co, a dlaczego, czy ja muszę". Jak zaczęliśmy rozdawać komputery do pracy zdalnej, część osób już miała takie "ja się nie zgadzam!", że nawet za bardzo nie chcieli czekać w biurze na komputer - a to był dopiero początek marca. W ogóle była raczej postawa "kiedy praca z domu", a nie "czy praca z domu".
Oczywiście mówię o pracy administracyjno - biurowej, bo produkcja to zupełnie inna bajka i też podziwiam ludzi, że nadal chodzą.
Aaaa! Maupo, zapomniałem, że mamy tutaj Panią z drugiej strony barykady, a przynajmniej z jedną nogą mocno po tamtej stronie postawioną
Zaistniała sytuacja epidemiologiczna nie powinna mieć miejsca.
Moja wypowiedź była z punktu widzenia pracownika, dlatego mowa była o pracodawcach (no dobrze, o jednym konkretnym). Kierował zespołem prawdopodobnie nigdy nie będę i problemów, o których piszesz, raczej nigdy nie doświadczę. Zdaję sobie sprawę, że ludzie są po obu stronach i mogą być różni. Może jestem jakimś niedorozwiniętym idealistą, ale uważam, że dwóch czy dwoje ludzi kierujących się przyzwoitością, rozsądkiem, szacunkiem itepe itede, czy to będzie związek, czy to będzie relacja pracodawca-pracownik, nie powinno doświadczać konfliktów. Wtedy nawet kodeks pracy może nie być potrzebny. Uważam, że jako pracownik jestem w porządku w stosunku do pracodawcy. Powierzoną pracę wykonuję, przestrzegam zasad, regulaminów, w skrócie: szanuję pracę i przełożonych jako przełożonych oraz ludzi. Pracuję kilka lat i wydaje mi się, że nigdy pracodawcy nie zawiodłem, a przynajmniej o takim przypadku nie słyszałem. Liczę przy okazji na wzajemność.
Od konfliktów raczej stronię i wolę siedzieć cicho, dopóki sytuacja na to pozwala. Jestem jednak bardzo uczulony na punkcie swoich praw oraz równego (a raczej sprawiedliwego) traktowania pracowników. W tym temacie przydarzyło mi się kilka sytuacji, które określiłbym bardzo mocnymi zgrzytami. Pierwsze z brzegu - jak nazwać nieudzielenie urlopu szkoleniowego na pisanie pracy dyplomowej pomimo podpisanej umowy o dofinansowanie (a więc zgody pracodawcy na podnoszenie kwalifikacji)?
Kolejną ciężką przeprawę mam teraz i dotyczy ona pracy zdalnej. Nie będę wdawał się w szczegóły, ale z równym traktowaniem pracowników w tej kwestii nie jest za dobrze. No i można protestować, a można też nie protestować, w zależności od tego, co dany rabin powie. W pierwszym przypadku pracodawca będzie zdawał sobie sprawę, że może wszystko, drugi z pewnością wiąże się z problemami.
Nie każę Ci bronić mojego pracodawcy, chyba że chcesz Jak już mówiłem, ja mogę mieć swoje problemy, a pracodawca swoje. Dotykają mnie za to te pierwsze i dlatego piszę o nich.
Je*ać wirusa z Chin!
Love178 napisał/a:
qtasiorro napisał/a:
Love178 napisał/a:
RudaMaupa napisał/a:
Jestem ciekawa, jak szybko przy tym podejściu będą w stanie się przestawić i co się stanie. Dawaj proszę znać, to naprawdę ciekawy temat - z tego, co mówiłaś, w Japonii żaden pracownik nie zaprotestuje, bo to niegrzeczne.
Absolutnie nie zaprotestuje, więc jest całkowicie zdany na pracodawcę - a od takowego państwo spodziewa się traktowania pracownika jak swojego członka rodziny, czyli z troską.
A to jest akurat ciekawe, co piszesz. Ostatnio zastanawiałem się nad tym dalekowschodnim "posłuszeństwem" w kontekście jego wpływu na rozwój epidemii.
Jeśli rzeczywiście pracodawcy są uczciwi, rozumiem posłuszeństwo. Ja musiałbym mieć gwarancję, że pracodawca będzie poruszał się w ramach prawa i czegoś, co nazwałbym "dobrymi intencjami" albo po prostu "sprawiedliwością".
Tutaj mamy inną mentalność. W naszych realiach jedyną smyczą i jedynym kagańcem dla pracodawcy jest prawo, a na "dobre intencje" czasem nie ma co liczyć. Problemów z jednym i drugim właśnie doświadczam Ślepe posłuszenstwo może się kończyć "gotowaniem żaby". Jak już to zostało wyżej powiedziane, można i trzeba protestować, żeby jak ta żaba nie skończyć.
A żeby nie offtopować: je*ać wirusa z Chin!
EDIT: Widzę, że jak gołąbek pokoju wciąłem się między wódkę a zakąskę.
Hmm, wydaje mi się, że różnice są tutaj bardziej rozmazane i dużo osób tworzy definicje do podręczników, które składają się z uproszczeń. Nie ujmujmy sobie poczucia sprawiedliwości czy innych moralnych cnót tak bardzo – widziałam u nas pracodawców, którzy postąpili z troską o pracownika, np. moja siostra dostała pracę zdalną jak poprosiła, mimo tego, że nie była dla jej działu przewidziana. W Japonii nikt by nie dostał pracy zdalnej zanim rząd nie zaproponował "przydzielcie pracę zdalną chętnym pracownikom". Generalnie nie postępuje się nieszablonowo, musi być odgórny nakaz.
Poruszyłeś tutaj ciekawy punkt widzenia "jeśli mam gwarancję sprawiedliwości, to będę posłuszny", otóż w Japonii system edukacji wpaja, że nie ma się wyboru i nie stawia warunków – dzięki temu nikt nie protestuje. Bo nawet nie wie, że może. I jak ten system edukacji działa skutecznie, to ludzie są zamknięci w klitce i pewne niestandardowe pomysły nawet nie przyjdą im do głowy, bo nie mają skąd. Nie jest to świadome posłuszeństwo. A też nie widzę żeby pracodawcy byli sprawiedliwi. Nie można powiedzieć o kimś „sprawiedliwy” jeżeli traktuje swoich pracowników jak trybiki. A dlaczego tak traktuje? Bo inni pracodawcy też taktują. I koło się zamyka. Tak jest przynajmniej w przypadku dużych korporacji, taki mam tutaj problem, że mnogość dużych korporacji tam mocno przysłania małe i średnie przedsiębiorstwa, że trudno mi jest zbadać jak się w nich funkcjonuje. Plus przedsiębiostwo przedsiębiostwu nie równe, jedno będzie założone przez osobę, która biegle zna angielski i buduje wyluzowany team w zachodnim stylu, a drugie przez sztywnego Japończyka, który jest nastawiony na krajowy rynek. Generalnie czego pracodawca wymaga od swojego korposzczura, to:
- być nastawionym na pracę na tym samym stanowisku do końca życia
- codziennie być w pracy od 9 do 22 (od paru lat w wielu korporacjach nie wolno robić nadgodzin w środy, żeby trochę obniżyć odsetek śmierci z przepracowania)
- być w pracy zawsze, kiedy jest się o to poproszonym (na przykład mój kolega pracuje 7 dni w tygodniu. Co tydzień jest poproszony żeby przyjść w weekend. To jest jakieś obejście, że "przyszedł dobrowolnie, więc to nie jest wyzysk", ale jeżeli odmówi to go zwolnią, bo znowuż pracodawca w Japonii ma prawo zwolnić za "niską produktywność" bez żadnych konsekwencji)
- nie brać urlopów
Czy te rzeczy są przyzwolone prawnie? Nie. Pomimo tego, że są kompletnym standardem i wszyscy w ten spsób pracują, to w Japonii jest obowiązek pójścia na urlop, prawnie zmiana pracy nie powinna być problemem, nadgodziny mają swoje limity, kobiety mają prawo na dzień wolnego w miesiącu w razie bólów menstruacyjnych, ludzie mają prawo odmówić pracodawcy. Ale z powodu tego, że pracodawca ma prawo zwolnić za "niską produktywność" bez żadnych konsekwencji i inni pracodawcy nie chcą zatrudniać ludzi, którzy zostali skądś zwolnieni, Japończycy nie mają wyboru i powstał generalny pogląd, że "nie wypada". I pojedyncze incydenty osób, które się nie dostosowały znikają w tle w roju, w którym toczy się wyścig szczurów, a władza widzi dobrobyt, więc rzuca ludziom propagandę, że "dobrze robicie, tak trzymać!" i ludzie wierzą, że jest dobrze.
W Chinach z kolei jest inna para kaloszy. Ludzie generalnie nienawidzą swojej pracy (kogokolwiek się nie spytałam "nie znoszę tej fuchy" xD). Mają buntowniczą mentalność, ale są pod kloszem. Jak się spojrzy na współczesną historię Chin, są to protesty, protesty i protesty, ale władza używa wobec ludzi siły. Protestowano żeby obrzędy Chińskiego Nowego Roku nie były odwołane, jak ogłoszono zamknięcie Wuhanu, to wielu ludzi uciekło, ale ostatecznie zmuszono do zostania w domach, więc zostali. Tyle, że państwo chińskie ma tyle kasy i zasobów ludzkich, że jak te osoby zamknięte w domach czegoś potrzebowały, to miały to dostarczone, ludzie nie narzekali i wydaje mi się, że ostatecznie na dobre im wyszło, bo wracają do normalnego stanu rzeczy i pomimo tego, że władze na pewno przekłamały liczbę zachorowań i zgonów, to nie pozwoliłyby na reaktywację miasta, jeśli problem nie byłby zażegnany – bo oni też uważają swój naród jako trybiki i nie opłaca im się tak ryzykować. Jeszcze dwa inne aspekty, które nie wiem jak tu wpleść, to to, że ludzie są też panikarzami, więc nawet przez nakazem zostali w domach ze strachu, oraz Chińczycy są bardzo egoistyczni, co zostawia wachlarz różnych skutków – zarówno ucieczkę z miasta jak i zabarykadowanie się w domu można nawiązać do ich egoizmy, więc w sumie zależy od osoby, choć ten pierwszy typ był bardziej wkurzający i przez niego się to rozpleniło – "ale co z moim przyjęciem noworocznym?", "To inni są zarażeni, na pewno nie ja!" itp. To typowe chińskie myślenie.
Co trochę łączy te dwa kraje, to gotowość do zaciśnięcia pasa. Japonia od dekad leci na gospodarce "jest wujowo, ale stabilnie", więc stres o stratę dobrobytu to chleb powszedni, natomiast Chiny przechodziły przez przeplatankę kryzysów i dobrobytów, więc mają to w swojej mentalności. Poza tym te kraje są bardziej przyjazne oszczędnościom i rezerwom niż Zachód. U nas oszczędności nie postrzega się pozytywnie, bo stworzyliśmy system oparty na kredytach. Azjaci przede wszystkim chcą mieć pieniądze i chcą mieć ich dużo, więc będą je gromadzić. Mają wręcz obsesję na ich punkcie. U Japończyków będzie się ona przejawiać strachem i tłumaczeniami "muszę przede wszystkim dużo zarabiać i mieć dużo pieniędzy", ale to nie jest tak, że je wydadzą na wakacje czy czas wolny, nie dość, że mało go mają, to jeszcze nawet nie potrafią mieć pomysłów, co z nimi zrobić. Jestem tutaj dopiero od pół roku i nie miałam zbyt dużo czasu na zwiedzanie, a już pojechałam w więcej miejsc niż moi współpracownicy, którzy mieszkają tu całe życie i mega mnie to zdziwiło. Jak pytałam się ludzi, czy by nie chcieli pójść do lżejszej pracy albo pracować w Europie, gdzie są lepsze prawa pracownika, to natychmiast wołali "ale wtedy nie będę tak dużo zarabiał!". W dużych korpo generalnie się słono płaci i płace są dość wyrównane pomiędzy szczeblami – pracodawcy wolno mieć pensję tylko 15-krotnie wyższą od pensji osoby na najniższym stanowisku, więc jeśli chce zarabiać więcej, to musi podnieść wszystkim pensje. Dodatkowo funkcjonuje płacowy system antykryzysowy, w którym duża część pensji jest wyodrębniana i kategoryzowana jako "bonus". Nie jest to prawdziwy bonus, bo jest gwarantowany i stały, ale jest tak wyliczony, że w razie kryzysu pracodawca może go odebrać pracownikom w celu ratowania firmy i wciąż otrzymują oni sumę pieniądzy, która lizy się jako "podstawowy dochód", więc teoretycznie nie mają podstaw do pretensji o cięcia – "dla dobra gospodarki musimy zrezygnować z naszych bonusów", tak wygląda przygotowanie do zaciskania pasa. Oczywiście podkreślam, że są to zasady pracy na stanowisku korposzczura, jak najbardziej da się mieć w Japonii pracę, w której ledwie się wiąże koniec z końcem, jak w innych krajach. W Chinach od ludzi wymaga się budowania swojego majątku na podstawie swojego wieku i jest to raczej nacisk od strony rodziny i najbliższego otozenia, ale też wyznacznik statusu i jakieś przypilnowanie, że czyjś przychód rozwija się stabilnie. Więc od Chińczyka wymaga się, że „w tym i tym wieku masz kupić samochód taki i taki drogi", "w tym i tym wieku masz kupić mieszkanie warte tyle i tyle, a w tym wieku kupić nowe mieszkanie rodzicom", "w tym wieku masz wyprawić wesele" itp. Przynajmniej w średniej i wyższej warstwie społecznej, bo wątpię żeby 3/4 Chińczyków w naszym wieku było stać na wyprowadzkę od rodziców. Ale klasa średnia się dynamicznie zwiększa, więc głupie konsumcjonistyczne pomysły również się upowszechniają. Powiedziałabym, że u nas propaguje się ideę "pieniądze szczęścia nie dają" i to rysuje bardzo znaczącą różnicę w naszym podejściu do pracy, na wschodzie natomiast rządzi popęd za pieniądzem i ludzie są gotowi dla tego cierpieć.
Wydaje mi się, że wyczerpałam temat I nie poruszyłam nawet za bardzo "posłuszeństwa" xD Ale dlatego, że wydaje mi się ono dość iluzjonistyczne - nie znalazłam go nigdy tak znacząco obecnego w praktyce.
Niech wirus z Chin przepadnie i pandemia również!
Ogólnie różne ciekawe rzeczy tutaj piszesz. Ja wyobrażałem sobie, że w tych dalekich krajach typu Japonia czy Chiny ludzie wysysają dyscyplinę z mlekiem matki, a następnie mają ją wpajaną wraz z wychowaniem. W pewnych krajach, mam tu Chiny na myśli, chyba są ponadto dodatkowe czynniki "dyscyplinujące", poza kulturą. Ostatnią rzeczą, którą bym skojarzył z Chinami, jest buntowniczość czy protesty. W większej "dyscyplinie" w tych krajach widziałem lekarstwo na takie sytuacje, jaką mamy teraz (HA, ONTOPIC!). Kolejnym takim moim wyobrażeniem było coś, co nazywałem "kultem pracy", większym niż w zachodnich społeczeństwach szacunkiem do niej, ale skąd by się on miał brać, nie wiedziałem. Miałem przed oczami ludzi, którzy pracują po kilkanaście godzin dziennie i cieszą się, że mogą pracować. Z tego, co piszesz, wyłania się bardziej "kult pieniądza" niż "kult pracy".
Przede wszystkim jest tam chyba zdecydowanie inna, egzotyczna dla nas mentalność. Takie miałem wrażenie i takie mam nadal. Ja chyba nie potrafiłbym odnaleźć się w takich realiach, bo jesteśmy wychowywani inaczej i przyzwyczajeni do czegoś zgoła innego.
Mam za to koleżankę podobnie związaną z Japonią. Doktoryzuje się tam chyba teraz. Za jej sprawą jadłem te takie śmieszne paluszki, "Pocky" się chyba zwą, no i piłem taką śmieszną zieloną herbatę w proszku, która nazwę wzięła od katechin.
I jeszcze takie OŚWIADCZENIE na koniec, skierowane do ogółu. Może to za przyczyną Portera Zakładowego z Browaru na Bielniku, nie wiem, ale znów chcę być Gołąbkiem Pokoju.
<kosiniak_kamysz_mode>
Kochajmy się wszyscy.
</kosiniak_kamysz_mode>
Ja tam na przykład lubię i Lowe ( ), chociaż w sporej części politycznych rzeczy pewnie nie będziemy się zgadzać, i Jankiela oczywiście też kocham (#nohomo).
Maupo, o Tobie bym zapomniał, ale to też oczywiste, że lubię Cię i szanuję bezkrytycznie, z góry do dołu i w całej rozciągłości.
I to by było na tyle oświadczenia. Powiem może jeszcze tyle, że i ja posiadam poglądy na wiele kwestii, na ogół twarde i pewnie sprzeczne z poglądami większości forum. Ale jeśli nie ma potrzeby, nie wychylam się, żeby nie irytować siebie i innych Oczywiście to nie jest rekomendacja i nie zachęcam Was do zaprzestania dyskusji
Nie ma miejsca na wirusa z Chin w społeczeństwie demokratycznym.RudaMaupa - 2020-04-09, 22:28 Chciałam zauważyć, qtasku, że tylko Jankiela kochasz.
W każdym razie zgadzam się w pełnej rozciągłości z Tobą. Dodam tylko, że w sytuacji kryzysowej najbardziej wychodzi, kto i co sobą reprezentuje; niezależnie czy mówimy o anarchistach czy też tych, którzy najchętniej by wpakowali buziak w tylek pracodawcy aż po sam nos.
Pracodawcy bronić nie będę. To, że rozumiem pobudki, nie znaczy, że się z nimi zgadzam. Fanatyk "drugiej strony" here.
Z innej beczki, Moris, masz może jakieś najnowsze projekcje, ile to jeszcze potrwa? Siedzę czwarty dzień w domu i już mnie szlag trafia...monjiczq - 2020-04-09, 22:39 Tl;drqtasiorro - 2020-04-09, 23:26
RudaMaupa napisał/a:
Chciałam zauważyć, qtasku, że tylko Jankiela kochasz.
Nie chciałem, żebyście poczuły się dotknięte "przywilejem męskości" albo czymś w tym stylu. Bezpieczniej jest wyznać miłość osobnikowi tej samej płci
RudaMaupa napisał/a:
Dodam tylko, że w sytuacji kryzysowej najbardziej wychodzi, kto i co sobą reprezentuje
To jest właśnie moja złota myśl wymyślona w tym tygodniu
Moni, pracodawcy bywają niedobrzy, w dalekich krajach jest inaczej, powinniśmy się kochać, a wszystko to w cieniu epidemii.ZSK - 2020-04-10, 08:50 Widzę, że forum wraca do formy z dawnych lat, choć w moim odczuciu była to kłótnia o dwie różne kwestie jednocześnie - zupełnie jak w małżeństwie.
Tak bardziej na temat, choć nie do końca, nadmienię tylko, że zepsutą, ironiczną część mnie bawi fakt, że z powodu zamkniętych siłowni, siłą rzeczy, masa ludzi porzuciła swoje plany treningowe, co lepsze, część z owych osób nawet po otwarciu tych stęchłych przybytków nie będzie miało "weny" by wrócić do ćwiczeń, a zatem sporo osób na nowo wróci do stagnacji i zaniedbania. Zawsze gdy o tym myślę, w kąciku ust pojawia się drobne xDbartek82r - 2020-04-10, 11:16 "W pogrzebach może uczestniczyć 5 osób z rodziny"
Widzę, że forum wraca do formy z dawnych lat, choć w moim odczuciu była to kłótnia o dwie różne kwestie jednocześnie - zupełnie jak w małżeństwie.
Tak bardziej na temat, choć nie do końca, nadmienię tylko, że zepsutą, ironiczną część mnie bawi fakt, że z powodu zamkniętych siłowni, siłą rzeczy, masa ludzi porzuciła swoje plany treningowe, co lepsze, część z owych osób nawet po otwarciu tych stęchłych przybytków nie będzie miało "weny" by wrócić do ćwiczeń, a zatem sporo osób na nowo wróci do stagnacji i zaniedbania. Zawsze gdy o tym myślę, w kąciku ust pojawia się drobne xD
Jakby komuś faktycznie zależało, to i w domku można próbować całkiem nie wypaść z formy, bo to jest jak najbardziej możliwe, nie trzeba od razu rezygnować bo nie ma dostępu do tego czy tamtego.
Ja juz zrezygnowałem z silki akurat z miesiac przed pandemia, i tak sobie myslalem ze jak będzie ciepło to pójdę na placyk i sobie poćwicze na rurkach, lub basen a tu chuj, no i skapcaniałem, a wystarczylo choćby pompki porobić, i butelki z wodą zawiesić na kiju ale nie ma weny :cmacbed - 2020-04-10, 20:07 w domu można bez problemu zorganizować siłownię, wystarczy chcieć, prawdziwych zapaleńców żadna epidemia nie powstrzyma, kiedyś robiłem bicki szyną kolejową i co, efekt ten sam xD
[ Dodano: 2020-04-10, 21:08 ]
na youtube jest pełno poradników, można sobie radzić ze sprzętem albo i bez, okazuje się że nawet widzu sobie bez problemu radzi
https://www.youtube.com/watch?v=P_aQ70w7fykbartek82r - 2020-04-10, 20:16 Dokładnie w domu można tak samo sobie wszystko zorganizować. Ja w sumie teraz w domu nie ćwiczę a przed koronawirusem w sumie też nigdy nietel chodziłem na siłownię.qtasiorro - 2020-04-10, 20:16
macbed napisał/a:
w domu można bez problemu zorganizować siłownię, wystarczy chcieć, prawdziwych zapaleńców żadna epidemia nie powstrzyma, kiedyś robiłem bicki szyną kolejową i co, efekt ten sam xD
Którą szynę polecasz? 49E1? 54E1? 60E1?
I najważniejsze - W JAKI SPOSÓB WSZEDŁEŚ W POSIADANIE TEJ SZYNY? :omacbed - 2020-04-10, 20:20 chyba żadna z powyższych bo to było od kolejki wąskotorowej którą tu onegdaj drwa transportowaliqtasiorro - 2020-04-10, 20:23 A to ok. Bałem się, że miała miejsce kradzież mienia jakiegoś większego zarządcy infrastruktury kolejowej.macbed - 2020-04-10, 20:24 nie no gdzie tam to wykolejenie w Motyczu nie miało z tym nic wspólnego, nawet nie wiem że takie miało miejsceqtasiorro - 2020-04-10, 20:27 Halo, policja kolejowa? Proszę przyjechać na forum.