To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Mistrzowie.org Forum Oficjalne
forum zrzeszające użytkowników serwisu mistrzowie.org

Humor - Najlepsze copypasty

V - r - 2016-05-25, 10:47

o skurwesyn
Mormegil - 2016-05-25, 13:37

:1m:
macbed - 2016-05-25, 13:43


:1m: :1m: :1m:

ZSK - 2016-05-25, 17:59

Cytat:
Ale V - r nie znosił widoku światła i niszczył wszystko, co V - r stworzył. Ujrzał wtedy Davos, że w ten sposób nic nie może istnieć na świecie: ani jasność, ani mrok. Stanął więc między swymi braćmi i próbował pojednać ich ze sobą. Jednakże bez skutku. Ale tam, gdzie stanął Davos, ani V - r, ani V - r nie mieli żadnej władzy. W miejscu tym ład i chaos współistniały w harmonii. Tak oto powstało morze, a z morza wyłonił się ląd, a na lądzie powstało wszystko, co żywe: rośliny i zwierzęta, chodnikowe wilki i owce, a na samym końcu powstali ludzie i ich forum. Davos cieszył się ze wszystkiego, co wówczas powstało, a swą miłością darzył jednakowo wszystkie rzeczy. Ale gniew V - r był tak wielki, że przemierzył on całą ziemię, by znaleźć bestię. A gdy do niej przemówił, stała się ona jego sługą. V - r tchnął w nią część swej boskiej mocy, by mogła zniszczyć całe forum. Ale V - r podpatrzył czyn V - r i przemierzył ziemię, by znaleźć człowieka. A gdy do niego przemówił, ten stał się jego sługą. V - r tchnął w niego część swojej boskiej mocy, by mógł on naprawić szkody wyrządzone przez V - r. Wtedy zwrócił się V - r do innej istoty, ale Davos zesłał potężną falę, która zmyła ją z grona userów. Ale wraz z nią odeszły także drzewa i zwierzęta, więc Davos wielce się zasmucił. I rzekł wreszcie do swych braci: nigdy więcej nie postanie wasza noga na mojej ziemi, albowiem jest ona święta i pozostanie taką na wieki. Ale człowiek i bestia nie zaprzestali wojny na ziemi Davosa i płonął w nich gniew ich bogów. A człowiek pokonał bestię, która wróciła do królestwa V - r. I zobaczył Davos, że prysła równowaga między ładem, a chaosem i zaklął V - r, by ten odebrał człowiekowi swą boską moc. A V - r w swej mądrości tak uczynił. Ale Davos obawiał się, że pewnego dnia bestia powróci na ziemię łamać nosy. Dlatego uprosił V - r, by ten zostawił część Kindybalskiej mocy na ziemi, aby pewnego dnia przywrócić ją człowiekowi. A V - r w swej mądrości tak uczynił.

Davos - 2016-05-25, 19:33

ZróbmySobieKupę napisał/a:
Ale Davos obawiał się, że pewnego dnia bestia powróci na ziemię łamać nosy.


:D :git:

Love178 - 2016-06-04, 12:07

OMG widzu :1m: :1m: :1m: :1m: :1m: :1m: :1m: :1m:
Szyszek - 2016-06-04, 12:42

Dopiero teraz przeczytałem pastę Widza. W końcu coś znakomitego w tym temacie :1m:

Ale Zeteski też dobre :git:

V - r - 2016-06-05, 14:18

Cytat:
Co można mieć za 20 miliardów PLN rocznie?
Wybudować ok 500 km bezkolizyjnych dróg szybkiego ruchu o przekroju 2x2, a uwzględniając dofinansowanie z UE byłoby to ponad 1000 km. W 5 lat program budowy dróg zakończony, każde miasto 100-tysieczne w Polsce podłączone ekspresówką do sieci dróg.
ALBO
Kupić ok 60-70 samolotów F-16 w wypasionej wersji (obecnie mamy ich 48 sztuk). W ciągu 5 lat za tą kasę można wystawić siły powietrzne 300-400 nowoczesnych samolotów które spokojnie jak równy z równym walczyłyby z całą flotą powietrzną potencjalnego przeciwnika w postaci Federacji Rosyjskiej
ALBO
Kupić około 800 czołgów Leopard 2A5. Po 3 latach mamy 2400 leopardów czyli siły zbrojne zdolne pozamiatać każdego przeciwnika. Wątpie nawet czy przemysł niemiecki byłby w stanie dostarczyć takie ilości w takim czasie. 60 kurwa miliardów zeta, ja pierdolę. Ruscy nie mieliby już wtedy nic do gadania w tej części Europy.
ALBO
W ciągu 6-7 lat wybudować prawdziwą sieć szkieletową pociągów dużej prędkości między głównymi miastami, ze składami jeżdżącymi ponad 300 km/h podróż z Trójmiasta do Krakowa skracając do ok 2,5 godzin
ALBO
Wybudować elektrownię jądrową o mocy 1000 MW (szacunkowy koszt to ok 20 mld właśnie). Po 5 latach mamy 5 takich elektrowni. Po 10 latach stajemy się praktycznie niezależni energetycznie. Oczywiście wiadomo że budowa jednej trwa kilka lat, ale finansowanie na każdą kolejną można by mieć co roku, bo co roku wpada nowe 20 mld.
ALBO
Wybudować 20 tysięcy boisk typu Orlik. Przyzwoita infrastruktura sportowa nawet nie w każdej gminie ale w każdej najmniejszej wsi.
ALBO
Wybudować 10 (dziesieć) Stadionów Narodowych takich jak ten w Warszawie. Dziesięć kurwa.
ALBO
W ciągu ok 5 lat zbudować własny system satelitarny alternatywny dla GPS, Glonassa czy Galileo, kupując know-how, dostawę saleitów itd. na rynku. Nie wiem po co, ale moglibyśmy.
ALBO
Wybudować w 2 lata Wielki Zderzacz Hadronów. W ramach ułańskiej fantazji moglibyśmy go, kurwa, pod Sosnowcem umieścić i wymagać wiz wjazdowych dla naukowców walących tam z całego świata do prowadzenia badań.
ALBO....
Dać ludziom 500 na dziecko **przez jeden rok**


sed bat tru

ZSK - 2016-06-05, 14:40

Ani mnie nie wkurwiaj. Patologia wyżywi się na tym jak grzyb na słodkim jogurcie, zatruwając nasz kraj głupotą i "dobrymi ziomeczkami".

Oglądałem przez moment nowy Top Gear, a w tle kilku ciapatych ze złym wyrazem twarzy, co ta władza zrobiła z Europą. Ja pierdole ;(

/offtop

Davos - 2016-06-05, 19:55

Tja, bo gdyby nie wprowadzono programu 500+ to na pewno ta lub jakakolwiek inna władza kupiłaby 800 czołgów, wybudowała elektrownię jądrową albo Wielki Zderzacz Hadronów :ok:
Mormegil - 2016-06-05, 20:27

No akurat te czołgi to słaby zakup. Nie obronią się przed lotnictwem, którego my za to nie mamy wcale. :crazy:
Love178 - 2016-06-05, 20:36

No właśnie sporo rzeczy na tej liście jest taka, że nie ma na nie popytu... po co nam 10 stadionów narodowych, skoro już z tym jednym problem, że jest za duży na nasze zapotrzebowania? To samo z boiskami dla każdej najmniejszej wsi - taki pomorski Nowy Kraków z 20 mieszkańcami i postawionym obok boiskiem większym chyba niż cała wieś, w dodatku świecący pustkami wyglądałby po prostu komicznie :P Po co komukolwiek alternatywa GPSa, Glonassa czy Galileo, skoro te wyżej wymienione już istnieją? I po co komu Zderzacz Hadronów na środku pustkowia jeśli ten, co istnieje jest częścią całego ośrodka badawczego?

Jednakże pomysły z koleją i bezkolizyjnymi drogami są dobre. Dorzuciłabym do tego rozbudowanie transportu rzecznego, mamy ku temu świetne warunki i jest on bardzo tani. Polepszony transport spowodowałby lawinę rozwoju innych sfer takich jak handel, turystyka, kultura, edukacja...

Podsumowanie daje ostry kontrast do całej wymienionej "wyniosłej" reszty, ale pewnie znalazłoby się dużo osób, które by stwierdziło "co mnie czołgi, to czego potrzebuję, to środki na moje dziecko". Pomijając całkiem to, że 500+ to jest pic na wodę i wywalanie pieniędzy w błoto, wśród tych dzieci, które dostałyby zapomogę socjalną, mogliby się prawdopodobnie znaleźć w przyszłości ci naukowcy, którzy przy powstaniu naszego sosnowskiego ułańskofantazyjnego zderzacza hadronów mogliby współpracować :P Choć zdecydowanie lepiej byłoby dać ulgi podatkowe niż starać się reglamentować wśród mnóstwa ludzi pieniędzy, których jest za mało...

ZSK - 2016-06-05, 22:32

Zgadzam się z Kasią :1m:
Mackers - 2016-06-05, 23:12

Podzielę się z wami moją historią.
W gimnazjum był pewien typek, który miał na imię Karp. Klasa bardzo lubiła robić mu
żarty. Niski, rudy, piegowaty i kiepski się uczył, wręcz idealny do znęcania się. Nawet
jego rodzice musieli mieć z niego wielką bekę, skoro nazwali go Karp.
Chowanie plecaka, zamykanie drzwi przed jego nosem były na porządku dziennym,
jednakże to ja byłem osobą, która wymyślała najbardziej wybredne akcje.
Było tego dość sporo i nie będę wszystkiego wymieniać, ale zorganizowałem mu
przygodę życia.
Któregoś dnia czerwca cała klasa pojechała na wycieczkę klasową do pewnego
ośrodka. W pobliżu była wypożyczalnia kajaków. Wsypałem Karpiowi zdrobnione
tabletki nasenne, po sześciu musiał paść na dobre kilka godzin. Kiedy już zasnął,
rozebraliśmy go do naga, wynajęliśmy 1 kajak, zawiązaliśmy go go kajaku i
puściliśmy z prądem.
Wyobraźcie sobie, przepłynąć 40 kilometrów będąc przywiązanym i nagim, toż to
wielka tragiedia, podobno kiedy się ocknął, to szczupak prawie odgryzł mu kutasa.
Nauczyciele w ogóle nie zauważyli, że go nie ma, ewentualnie nie chcieli tego
zauważyć.
Rudy oczywiście wrócił, zajęło mu to 4 dni, musiał spierdalać przed kłusownikami.
Dostał nawet strzał w dupę z strzelby od jakiegoś rolnika, bo myślał, że to jego
świnia. Jednak jego najgorszym przeżyciem była ucieczka przed niedźwiedziami.
W tych stronach nie występują zbyt często, ale miał przyjemność spotkać jednego.
Co dziwne zwierzę nie chciało go zaatakować, miał on erekcję i pomylił rudego z
niedźwiedzicą.
Od tych wszystkich wydarzeń minęło kilka lat, skończyłem studia informatyczne w
Warszawie i pracuję w pewnej firmie komputerowej. Niedawno poszedłem do
pizzerii, zamówiłem sobie dużą na grubym cieście. Z ciekawości zaglądam sobie
okiem do otwartej kuchni, a pizzę robi mu rudy! Co więcej nie wiem co sobie jebany
kutafon myślał, ale pluł mi do pizzy jak pojeb.
Nadszedł czas zemsty, jeszcze tego samego dnia w nocy zaczaiłem się w
zakamarkach jego osiedla. Kiedy go zobaczyłem, zakradłem się do niego,
ogłuszyłem i schowałem w swoim samochodzie.
Na początku chciałem go zawieźć do zoo i wrzucić do klatki z słoniami indyjskimi, ale
jego telefon zadzwonił, na ekranie ukazał się napis "żona".
Odebrałem telefon, Ela (tak się nazywała) nie ogarnęła że to nie z Karpiem rozmawia
i pytała się kiedy wrócę.
Z rozmowy wynikło, że jest ślepa, więc postanowiłem wykorzystać sytuację.
Wszedłem sobie do jego mieszkania, w końcu miałem rzeczy które miał przy sobie,
w tym klucze rzecz jasna.
Muszę przyznać, że żonę ma całkiem całkiem, mocne 8/10, wynegocjowałem seks
za umycie podłogi w mieszkaniu (oczywiście miałem to zrobić dopiero seksie).
Nagrałem jak rucham Karpiowi żonę, następnie zaniosłem Karpia do jego
mieszkania, zostawiłem mu pewną notatkę i wyszedłem.
Kiedy się ocknął, zobaczył ową notatkę i pendrive. Kazałem mu włożyć pendrive do
portu USB w jego laptopie, żeby zobaczył filmik, w którym Ela robi mi znakomitego
lodzika, a potem ja rucham ją w dupę i zaliczam tam finał.
Nikt mi nie będzie kurwa bezkarnie pluł do jedzenia.

Może nie najlepsza, ale mojego autorstwa.
Czekam na krytykę.

V - r - 2016-06-05, 23:15

Not bad :clap:

[ Dodano: 2016-06-06, 00:31 ]
Cytat:
Ø Bonć mno

Ø Lvl 13

Ø Początek gimbazy

Ø Masz nawet kilku qoompli

Ø Wszystko spoko gdyby nie pewien skurwol

Ø 1,90 wzrostu, biceps wielkosci mojej glowy

Ø Nazwijmy go patol

Ø Od poczatku podpierdalal wszystkim jedzenie I picie

Ø NIkt mu nie mogl nic zrobic bo syn wicedyrektorki

Ø Pewnego dnia przy próbie odbicia kanapki jeden z naszych dostał od niego w łeb

Ø Pałka sie przegła

Ø Rozpoczęliśmy naradę co z nim zrobić

Ø Najlepszy kumpel, nazwijmy go Gruby bo ważył tyle co patol tylko że był z pół metra niższy XDDD

Ø Gruby zaproponował że trzeba to zrobić raz a dobrze I przedstawił nam swój plan XDDd

Ø Plan doskonały.

Ø Zaczynały się wakacje więc mielismy czas na przygotowania

Ø Na samym początku wakacji kupiliśmy sok, taki naturalny sok owocowy coś jak frugo ale bez konserwantów

Ø Otwarliśmy go, Gruby wypił pół a potem się tam odlał

Ø Zakręciliśmy I postawiliśmy w słonecznym miejscu na dachu u Grubego XDDDDDDD

Ø Czas na etap drugi

Ø Jedziemy do Warszawy z moim dziadkiem( z Krakowa ale chuj mamy wakacje XDDDDDDDD) po taki owoc

Ø Sysnapol

Ø Co zmienia smak wszystkiego na słodki

Ø Sam nie ma smaku ale jak się go zje to nie czuć gorzkiego etc

Ø Zdobyliśmy ale drogie skurwysyństwo

Ø Po powrocie do krakowa zamówiliśmy jeszcze aromat mango bo taki był smak napoju oryginalny

Ø Koniec sierpnia, pierwszy raz chciałem żeby wakacje już się skończyły XD

Ø Idziemy do Groobego

Ø Napój stoi jak stał

Ø Kto otwiera

Ø NAPEWNO NIE JA XD

Ø Dobra Gruby Twoja chata otwierasz XD

Ø Zasyczało

Ø WTF TO NIE BYŁO GAZOWANE XDDDDDDDD

Ø I wtedy to poczuliśmy

Ø KURWIŁO JAKBY ZDECHŁO TAM TYSIONC KRUF A NAWET GORZEJ XD

Ø Do dzisiaj nie zapomnialem tego smrodu

Ø Gruby się porzygał I prawie rozlał naszą drogocenną miksturę XDDDDDDDDd

Ø Dobra jedziemy

Ø Wsypaliśmy tam aromat mango żeby nie było czuć. Wciąż lekko jebało ale nie tak żeby poczuć od razu XD

Ø Etap trzeci: przynęta XD

Ø Drugi dzień szkoły. Gruby w plecaku trzyma kanakpkę z tym owocem I Miksturę

Ø Wszyscy zesrani bo nas patol pozabija jak się skapnie XDDDDDDD

Ø GRUBY CZMU MU PO PROSTU TABLETKI NA ROZWOLNIENIE NIE WSYPALISMY

Ø Anon bo przeciez to wyjdzie na badaniach I bedzie przypix a tak to nikt sie nie przysra XD

Ø 30 stopni I slonce

Ø Kurwa to sie musi udać XD

Ø Jazda gruby wyciaga na przerwie kanapke z owocem na oczach patola. Zgodnie z planem ten podbija I mu wyrywa.

Ø Karyny zachwycone. My też XDDDDDDDDDDDDD

Ø Patrzę na zegarek I wymieniam spojrzenia z resztą

Ø Panowie teraz godzina żeby owoc zaczął działać

Ø Czuj się jak Bond JAMES BOND XDDDDDDDD

Ø Koniec lekcji, czas zacząć działać

Ø Siedzimy na ławce I czekamy az patol wyjdzie otoczony karynami jak zawsze XDDDDd

Ø Idzie

Ø Gruby nie spierdol tego XD

Ø Cały spocony zresztą jak każdy bo jest kurwa 30 stopni w cieniu

Wyciaga miksturę I otweira. Lekko syknęło ale nie zajebało o dziwo

Ø Idzie patol. Kurwa może zdążymy się wycofać on nas zapierdoli XDDDDDdd

Ø Podbił do grubego, karyny śmieszkują

Ø Dorbze że gruby odkręcił bo nie syknęło

Ø Plan był taki że weźmie dwa łyki I wypierdoli bo zwykle tak robił

Ø Ale było gorąco

Ø I Wypił całość dusziem.

Ø KURWA MAĆ ON UMRZE XD

Ø Patrze spanikowany po kolegach

Ø Gruby cały czerwony na ryju reszta spierdala XDDDDddd

Ø Chyba na mnie już czas

Ø Patol podchodzi do dziewczyń I sobie idą

Ø Wyrok odroczony XD

Ø Gruby mówi że w takim gorącu I tak nie pobiegnie żebym go tu zostawił I ratował siebie XDDDDDDD

Ø GRUBY TO NIE FILM PO PROSTU CHODZ XDDDDDDDDD

Ø No dobra

Ø I wtedy to usłyszeliśmy

Ø Zresztą jak cała szkoła XDDD

Ø Ryk rannego nosorożca

Ø Patol leży na ziemi I rzyga Karyny spierdalają w popłochu XD

Ø Cały obrzygany, jeszcze spodnie obsrał XDDDD

Ø JA JEBE CO MYSMY ZROBILI

Ø GRUBY IDZ SPOKOJNIE NIKT NIE WIE ZE TO MY XD

Ø Reszta czeka na nas pod trzepakiem XD

Ø Cali zesrani

Ø Pytam się grubego CO TU SIE ODJEBALO

Ø A ten mówi że do tej kanapki jeszcze kiełbasy starej dorzucił żeby się upewnić XDDD

Ø Jakiś paranoik wydarł mordę GRUBY TY JEBANY DEILU JAD KIEŁBASIANY MOŻE ZABIĆ XDDDDDDDDDD

Ø Kuuuuurwa co teraz XD

Ø Rozeszliśmy się do domów, nikt nic nie wie

Ø Na drugi dzień wracamy do szkoły nauczycielka mówi że patol w szpitalu zatruł się czymś bardzo poważnie

Ø Patrzę na grubego

Ø Patol żyje, nie pójdziemy siedzieć XDDD

Ø Tydzień później, patol wraca.

Ø Gruby siedzi w kiblu cały obsrany.

Ø Mówię do niego że kurwa przecież ci nie wpierdoli przy nauczycielach XD

Ø Przerwa, wychodzimy z klasy, patol podchodzi do Grubego XD

Ø I mówi że w szpitalu o mało co nie umrał I postanowił że już nigdy nie będzie nikomu nic zabierał I wgl że będzie dobrym człowiekiem XDDDD

Ø I że ksiądz mu kazał coś dobrego zrobić jako zadośćuczynienie więc co może dla niego zrobić XDDDDDDDD

Ø Gruby mówi że trzy pączki I są kwita XDDDDDDDD

Ø Patol się ucieszył I na następnej przerwie przyniósł paczki XD

Ø Od tamtej pory z patolem żyliśmy w zgodzie nawet z Grubym się zaprzyjaźnił

Ø I mamy nadzieje że nigdy się nie wyda to co zrobiliśmy

Bo by nas skurwysyn pozabijal

Zabek05 - 2016-06-05, 23:38

"Ø Jakiś paranoik wydarł mordę GRUBY TY JEBANY DEILU JAD KIEŁBASIANY MOŻE ZABIĆ XDDDDDDDDDDD"

xDDD

widzu - 2016-06-10, 20:01

Z zapisków wiejskiego stróża

15.05. Przewodniczący zaproponował mi, żebym został stróżem kołchozowych upraw. Podumałem i się zgodziłem.
16.05. Skontrolowałem powierzony teren. Ustaliłem, gdzie co rośnie. Niedaleko od upraw rzodkiewki i cebuli zostawiłem kilka butelek wódki z silnym środkiem przeczyszczającym.
18.05. Na terenie upraw pojawiło się dużo nadprogramowego nawozu organicznego.
20.05. Flaszek już nikt nie rusza. Warzyw, póki co, też nie.
21.05. Wydrukowałem i rozwiesiłem obwieszczenia, że rzodkiewki będą badane na radioaktywność. Kilkanaście losowych pomalowałem fosforyzującą farbą.
23.05. W miejscowej knajpie rozkoszowałem się słuchaniem, że tu kiedyś było składowisko odpadów nuklearnych. Wtrąciłem się do rozmowy i dodałem, że tu się też widuje złe duchy.
25.05. Zaszedłem z flaszką do naszego batiuszki. Odniósł się ze zrozumieniem do moich postulatów i na kolejnej mszy obiecał poruszyć temat, jak się zachować napotkawszy siłę nieczystą.
28.05. Zakończył się rok szkolny. Poszedłem do szkoły i pożyczyłem szkielet. Co ma się kurzyć przez wakacje...
29.05. Szkielet z podpiętą syreną zainstalowałem na naszym polu truskawek.
30.05. Ustrojstwo zadziałało. Złodziej zwiał na trzydziestometrowe drzewo, na które nikt przedtem nie dał rady wejść. Kategorycznie odmawia zejścia.
03.06. Przyjechał przewodniczący. Odmawia ścięcia drzewa, bo jest najwyższe w okolicy. Kijami i kamieniami do złodzieja nie daję rady dorzucić. Myślę, co robić dalej.
06.06. Uprzedziłem złodzieja, że najbliższej nocy będzie pełnia i wilkołaki wyjdą na polowanie. Nadal nie chce zleźć. Nu, nu...
06.06 (noc). Pomalowałem owczarka kaukaskiego sąsiadów farbą fosforyzującą i puściłem w truskawki koło drzewa. Złodziej powinien iść do drużyny olimpijskiej. Nie widziałem jeszcze, żeby ktoś trójskokiem zlazł z 30-metrowego drzewa.
13.06. Tydzień już nie ma gości. Staruszki idące na mszę żarliwie się żegnają, przechodząc koło kołchozowych pól. Wpadł pop i dyrektor szkoły; przy flaszce długo dyskutowaliśmy o pożytkach i szkodliwości przesądów i zabobonów.
16.06. Ktoś podiwanił kapustę i marchew. Na gotowanie mu się zebrało czy jak?
17.06. W opuszczonym domu na końcu wsi osiedlili bezdomnych. Pożyczam od żony perukę...
18.06. Nałożyłem perukę i pożyczyłem ciuchy od stracha na wróble. Pogadałem z bezdomnymi. Opowiedziałem, że tu jest niebezpiecznie, licho działa, ludzie przepadają. Udałem, że zasypiam, poczekałem, aż pójdą kraść, zrzuciłem perukę, dorzuciłem trochę kości baranich i całość zalałem trzema litrami świeżej juchy prosto z rzeźni.
19.06. Pogadałem z dzielnicowym. Mówił, że wstąpił rano do bezdomnych sprawdzić ich papiery, ale ci na jego widok tak zwiewali, że motocyklem nie dał rady ich dogonić.
23.06. Pożyczyłem z ciucholandu manekiny i rozwiesiłem je między wiśniami a morelami.
24.06. Staruszki na rynku twierdzą, że na polach działają sataniści i odprawiają rytualne mordy. Nawiasem mówiąc, nikt nie sprzedawał wiśni i moreli. Ciekawe, dlaczego?
25.06. Kumpel z wojska przywiózł obiecaną maskę p-gaz. Na razie wysmarowałem ją farbą fosforyzującą.
03.07. Patrolowałem nocą teren w masce i w rogatym hełmie. Miejscowi mówią, że na polach sam szatan grasuje.
08.07. Nie sądziłem, że człowiek może wspiąć się na otynkowaną, gładką ścianę na wysokość drugiego piętra. Zdybałem podczas patrolu złodzieja pod samym moim domem.
12.07. Za wiadro bimbru pożyczyłem od miejscowego kozopasa jego stadko. Kolejne dwie godziny przykręcałem kozom pentagramy do rogów.
20.07. Jakieś bydlaki przyjechały ciężarówką kraść ogórki. Drogę im przebiegł ucharakteryzowany kozioł-przewodnik. Jak wrzucili wsteczny, to przyładowali w zgniłą śliwę. Na piechotę poszli do popa prosić o egzorcyzmy. Ten kazał im się wyspowiadać, a jako pokutę zadał przyznanie się dzielnicowemu. Ja dostałem parę flaszek wódki jako premię, a złodzieje - wyroki w zawieszeniu. Oddałem stadko.
24.07. W osiemnaście dżipów zjechał do naszej wsi jakiś Nowy Ruski z kumplami i obstawą. Do tej pory nie wiem, kto zacz. Odgrodzili się od ludzi i odpoczywają.
03.08. Do Nowego Ruskiego przyjechali kolejni kumple. Co dziwne, piramida pustych flaszek wciąż rośnie, ale wrażenie mam takie, że oni wcale nie jedzą. Za to mój pies ma brzuch większy, niż nogi.
04.08. Nowy Ruski odjechał. Za kierownicą jednego z dżipów siedział dog. Biorąc pod uwagę stopień zamarynowania właściciela i jego kumpli, w tym samochodzie, z tym kierowcą było najbezpieczniej.
12.08. Miejscowi zarzucili chwilowo złodziejstwo i żyją z butelek po Nowym Ruskim, które oddali do skupu.
13.08. Wycyganiłem od popa kilka gromnic.
14.08. Cały wieczór instalowałem gromnice przy pomidorach. Razem z lontem zapalającym, bateryjką i włącznikiem.
15.08. Widziałem w oddali kogoś uciekającego na ślepo. A rano na bazarze ludzie opowiadali, że bratanka Pietrowny próbowała porwać siła nieczysta. Najpierw zwabiła do pomidorów, a potem próbowała okrążyć ścianą ognia piekielnego. Na rynku nikt nie sprzedaje pomidorów.
17.08. Przyszedł dyrektor szkoły. Zabrał szkielet, napiliśmy się. Podobno przychodził do niego jakiś mechanizator, pytał, gdzie można dyskretnie przefarbować włosy z powrotem na rudo, bo jednej nocy osiwiał i teraz musi w środku lata popylać w czapce narciarskiej.
20.08. Dogadałem się z popem, żeby wyprawił się z wiernymi na nasze pola przegnać siłę nieczystą. Kupiłem trochę fajerwerków.
23.08. Pop poprowadził lud zabobonny przez pola. Kiedy przechodzili koło góry kompostu, odpaliłem lont. Staruszki rozbiegły się z pierwszą prędkością dychawiczną. Pop, uprzedzony o moich zamiarach, został na miejscu. Potem we wsi mówiono, że sam walczył ze złym.
29.08. Dogadałem się z dowódcą pobliskiego Specnazu, że jego żołnierze mogą przeprowadzić ćwiczenia na naszych polach.
31.08. Dwa dni żołnierze kopali i maskowali doły (przy okazji: kwestię składowania kompostu na kolejny sezon mamy rozwiązaną). Warzyw i owoców zjedli tyle, ile było ustalone i nawet za bardzo upraw nie podeptali. Kiedy nocą przyszli nieproszeni goście, czekała ich niespodzianka. Żołnierze mieli sporo ślepaków, zatem brygada złodziejska została powitana silnym ogniem broni automatycznej. Jak biegli na oślep, to jeden w biegu wpadł na zamaskowany czołg.
04.09. Wojskowi przysłali pismo z podziękowaniem i dodali, że nigdy się tak dobrze nie bawili na ćwiczeniach. Odpisałem, zaprosiłem na pomoc przy zbiorze ziemniaków.
15.09. Złodziei ani widu. Nuda. Pułkownik odpowiedział. Zgodził się pomóc za dziesiątą część zbiorów.
24.09. Specnaz dyskretnie wyzbierał wszystkie ziemniaki. Dodatkowo żołnierze postarali się zamaskować teren, że niby nic tam się nie działo. Przestałem patrolować teren.
28.09. We wsi mówią, że ziemniaki w tym roku zdrożeją, bo zbiory coś ponoć wyjątkowo marne. Rozkoszuję się widokiem świeżo skopanych nieużytków po ziemniakach.
30.09. Przewodniczący zaproponował podpisanie umowy na kolejny rok.

V - r - 2016-06-12, 13:09

Cytat:
"Tak będzie w akapie"

Zmarł Jego Ekscelencja, Cesarz Wielkiej Lechii, Św. Jarosław Kaczyński. Mamy rok 2031, kraj jeszcze nie zbankrutował. Winni zamachu zostali skazani na śmierć, mimo że JE zmarł w szpitalu, z przyczyn naturalnych.

Cholernie ciężko być architektem w tych nędznych czasach. Ludzie są biedni, państwo buduje bloki z wielkiej płyty, wszystkie takie same, nie dzieje się nic. Zleceń tyle, co kot napłakał, a większość i tak za grosze. Niektórzy jeszcze są w stanie dorobić na pomnikach Katastrofy Smoleńskiej, jednakże jest to niewielka grupa partyjnych i rządowych pupilów. A ja? Ja mam przejebane.

W Jedynej Słusznej Gazecie Codziennej pojawiło się interesujące ogłoszenie. Powstanie pomnik JE na Wawelu. Dosłownie na Wawelu, bo zamek ma zostać wyburzony pod ten projekt. Dla głównego architekta przewidywane wynagrodzenie, przekraczało moje najśmielsze oczekiwania. Wczułem się w typowego reżimowego szura. Wszystkie swoje frustracje, żale, bóle i cierpienia, kompleksy i słabości – wszystko to przelałem w ten projekt. Jakież było moje zdziwienie, gdy wygrałem.

Dla człowieka z wykształceniem architekta, wizja rozjeżdżanego przez buldożery Wawelu, była wyjątkowo bolesna. Rozrywało mnie od środka, jeszcze bardziej nienawidziłem tego reżimu. Delikatnie pogłaskałem ceglaną ścianę, rozczulając się nad odchodzącą historią. Wkrótce, nie będzie już po niej śladu. Ocaleje tylko krypta, którą uratowała obecność brata JE. Cóż...

Prace nad pomnikiem trwały w najlepsze. Ściągnięto prosto z ujścia Nilu, czterdziestometrową bryłę marmuru, stała dumnie na środku placu, który nawożono czarnoziemem pod magnolie i kocimiętkę. Moja ekipa przystąpiła do pracy, pilnowałem najmniejszego detalu, bo wiedziałem, jaka będzie cena za błąd.

Zaczęliśmy od głowy. Szorstkie rysy, zamyślona mina, tak dziarsko wyglądał chyba ostatnio w 2016 roku. Szerokie barki, szersze niż w rzeczywistości i idealnie dobrany garnitur. Marmur tylko potęgował wrażenie perfekcji. W pewnym momencie jednak coś we mnie pękło. Nie tak miała wyglądać Polska. Pamiętam jeszcze złote czasy, gdy był Internet i dyskutowałem o tym, jak będzie w akapie...

Nieco zmieniłem plany, mniej więcej tam gdzie kończyła się marynarka. Kazałem pozostawić zgrubienie, na wyrzeźbienie rozporka, a prace trwały dalej. Rzeźbiarstwo nie było mi obce, toteż powiedziałem ekipie, że tą część wykończę osobiście.

Pomnik był gotowy, przyćmiewał swym urokiem nawet kolosa rodyjskiego. Ja stałem dumnie trzymając złotą linkę, a gdy za nią pociągnę, kotara opadnie. Zjechały się tłumy i media z całego świata, to wiekopomne wydarzenie w historii tego narodu. Co najważniejsze, zjechał też cały zarząd partii, wszyscy jej liderzy i szefowie. Zostałem poproszony, o wygłoszenie krótkiego przemówienia.

-Celem życia, nie jest przeżycie! - Zacząłem śmieszkowo, jednak nikt nie zrozumiał aluzji. Dorobek cywilizacji libkośmieszków już dawno przepadł, w odmętach 500+. - Wy tutaj, zebrani na placu, chcecie tylko żyć i żreć. Ludzie mają swoje ambicje, swoje ideały, za które walczą i umierają!
Pojawił się jakiś ruch ze strony ochrony. Wiedziałem, że zwietrzyli spisek.
-500+ to program, który zrujnował ten kraj! JP2GMD! - W tym momencie rozwścieczony tłum zaczął przeskakiwać przez barierki, ochrona wcale nie protestowała – sami byli rozwścieczeni. Pociągnąłem więc za sznur.

Kotara opadła, tłum zamarł w bezruchu. Ich oczom ukazał się pomnik JE Św. Kaczyńskiego, z wystającym z rozporka penisem. Nie za dużym, lekko krzywym, ale zdecydowanie penisem. Nie wiedzieli co mają zrobić, stali zszokowani i patrzyli na moje dzieło. Niestety, służby specjalne wiedziały, co trzeba zrobić.

-Zabrać go! - Krzyknął ktoś z tłumu, jednocześnie grupa zdawałoby się przypadkowych ludzi, ruszyła w moją stronę.

-Dziś umiera ostatni troll! - Wykrzyknąłem.

W tym momencie sterczący penis, który był rakietą termojądrową wystrzelił z krocza JE. Jurij Owsienko nie chciał pieniędzy za uran, przez rządy reżimu od lat musiał ukrywać się w Czeczenii i jego działalność była mocno utrudniona. Bez niego, to by się nie udało.

Niemal wszyscy ważni politycy, cała masa zwolenników reżimu, służby specjalne, wszyscy polegli tego dnia na Wawelu. Majstersztykiem był rozprowadzony napis na placu, który zaświecił i emanował na złoto-zielono przez trzy kolejne lata, pod wpływem promieniowania radioaktywnego: "Tak będzie w akapie".


[ Dodano: 2016-06-12, 15:18 ]
Cytat:
- Bardzo proszę, kościół ewangelicko-augsburski.
- Panie papieżu, bo tu pada takie pytanie, ponieważ mocno krytykuje ekscelencja rozwiązania ewangelickie wiary luterańskiej. Tej reformacji było takie badanie: W którym kraju Europy wierzący najmniej boją się o swoje życie na tej ziemi? Pierwsze miejsce - Szwecja, drugie miejsce – Wielka Brytania, trzecie – Północne Niemcy, tam...
- A nie było Zakonu Krzyżackiego przypadkiem?
- Nie, nie było Zakonu Krzyżackiego
- Nie było Zakonu Krzyżackiego - popatrz pan! No to może robiono po wcieleniu do Prus…
- No więc był, ale nie był w pierwszej trójce, panie papieżu! Jednak tam funkcjonuje, jak to ekscelencja nazywa, ten wredny protestantyzm. Trzech na stu wierzących tylko boi się biskupa-lesbijki - to chyba nie jest tak dużo, prawda? Może jednak idźmy tą drogą, a nie katolicyzmami, które mają 0,2 poparcia w społeczeństwie, co jest tragedią jakąś okrutną...
- Proszę pastora, spośród dwóch grup wierzących, z których jeden słucha Tradycji a drugi soli skrypturę , ci pierwsi bardziej boją się o swoje życie, ale oni zostają zbawieni. Bo widzi pan, celem życia, nie jest herezja.
- A co?
- To ja przepraszam, nie będę zastępował pańskich spowiedników. Ludzie mają swoich świętych, mają swoją Tradycje, mają Najświętszą Maryję i za to walczą i umierają, a pan chce tylko wygodnie żyć! To niech pan sobie soli skrypturę i żyje dalej...
- Mam nadzieję, że będę miał za co solić i żyć dalej, panie papieżu!
-Proszę pastora, jak powiedział wybitny katolik, kardynał Burke - na dnie Piekła, w rowie Szatana są pro- pro- protestanci
- Super!
- Oni będą tam płonąć przez najbliższą wieczność i płoną sobie cay czas.
- Wie ekscelencja co, przykro mi, ale dobre wychowanie tutaj musi zastąpić faktografia: no nie jest papież miłosiernym charyzmatykiem
- Ekscelencjo odniosłem wrażenie, że po raz pierwszy, nie jest papież... Jest ekscelencja któryś raz u nas już na spotkaniu ekumenicznym ale pierwszy raz widzę ekscelencję wyprowadzonego z równowagi.
- Ja nie jestem wyprowadzony z równowagi, proszę pana, tylko usiłowałem podkreślić dobitnie że mnie brzydzą tego typu herezje, że najważniejsze to być dobrym człowiekiem. Niestety celem życia nie jest dużo razy upaść w Duchu Świętym. Drogą do zbawienia nie są charyzmaty. Mnie uczono, po soborze to było, ale mnie uczono, że poza Kościołem nie ma zbawienia, a was się uczy: każdy będzie zbawiony -,tfu

Dead_Laugh - 2016-06-12, 19:43

V - r, drugie było strasznie niezrozumiałe. I to do tego stopnia, że myślę, że umyślnie. :git:
V - r - 2016-06-12, 19:45

Dead_Laugh napisał/a:
V - r, drugie było strasznie niezrozumiałe. I to do tego stopnia, że myślę, że umyślnie. :git:


https://www.youtube.com/watch?v=MlKO3hnu14U

[ Dodano: 2016-06-14, 00:18 ]
Cytat:
Musisz być jak Szyszka. Szyszka tkwi w swojej strefie Komfortu, kiedy rośnie na drzewie. To jest jej strefa Komfortu. Ale kiedy spada z drzewa, Szyszka opuszcza swoją strefę komfortu. Każda Szyszka bała się opuścić swoją strefę Komfortu, kiedy rosła na drzewie. Ale przyszedł Wiatr, zrzucił ją z drzewa i Szyszka musiała spaść. Tylko wtedy mogła wyrosnąć i osiągnąć Pełnię swoich możliwości. Nie osiągnęłaby jej, gdyby wciąż rosła na drzewie.

Co jest twoją strefą Komfortu? Twoja Praca? Twoja Rodzina? Twój Kraj? Czy wciąż rośniesz na drzewie, jak inne Szyszki? Czy boisz się spaść, bo nie wiesz, co Cię czeka poza strefą Komfortu? Jeżeli się boisz, to już jesteś Niewolnikiem. Niewolnikiem Komfortu. Nigdy nie osiągniesz Pełni swoich możliwości. Nie wyrośniesz na piękne drzewo. Na bukszpan. Na jodłę. Na wierzbę się śmiejącą.

Otaczają Cię ludzie, którzy tkwią w swojej strefie Komfortu. Wciąż rosną na drzewie, tak jak Ty. Na przykład kiedy jedziesz autobusem i nie masz Biletu, podchodzi do Ciebie Szyszka kontroler. Chce sprawdzić Twój Bilet. To jest jego strefa Komfortu. Boi się ją opuścić, bo straci Pracę i spadnie z drzewa. Musisz wtedy powiedzieć Szyszce kontrolerowi, żeby się nie bała. Powiedz: ile jeszcze będziesz sprawdzała bilety, Szyszko kontrolerko? Ile jeszcze będziesz rosła na drzewie Komfortu? Rzuć tę pracę i osiągnij pełnię swoich Możliwości. Wtedy Szyszka kontrolerka odpowie Ci: proszę Pański dowód osobisty. Co zrobisz? Dasz kierować się Strachowi?

Nie. Powiesz: nie pokażę dowodu, bo spadłem już z drzewa i zostawiłem swój dowód w strefie Komfortu. To jest działanie nakierowane na Rozwój. Tak musisz teraz myśleć. Szyszka kontrolerka zawoła Szyszki policjantki i każe im sprawdzić Twoją tożsamość. Ale nie uda im się to. Twoja stara tożsamość została na drzewie Komfortu. Ty jesteś już na dole, na Mchu Rozwoju. Czekasz na deszcz, który pozwoli Ci wzrosnąć. Ale uważaj na Dziki. Dziki Komfortu. Będą chciały Cię zjeść. Takie jest ich zadanie. Wiesz o tym, bo codziennie spotykasz takie Dziki szyszkojady. Ale jesteś już nową Szyszką. Odrodzoną. Już się nie boisz. Role się odwróciły. Teraz ty zjadasz Dziki. Tak. Jesteś Szyszką, która zjada Dziki. Osiągnąłeś pełnię Możliwości. Gratulacje.


[ Dodano: 2016-06-14, 16:28 ]
Cytat:
przeczytalem dzis w dzienniku wroclawskim, ze na dolnoslaskie laki i polany powrocil Barszcz Sosnowskiego. to znakomita okazja, by przypomniec sobie (albo poznac) zrodlo tego problemu.

Było to jakoś na początku wakacji zeszłego roku, około 2-3 w nocy, kiedy odbywałem cotygodniowe tournée po najpodlejszych knajpach w na górnym śląsku. Znacie te klimaty, ohydne piwo za 4 zł, paskudna wódka za 2, bo promocja dla hehe studentów i wpierdol zupełnie za darmo, jeśli tylko na kogoś źle spojrzysz.
No wiecie, złoty polski standard.

Tak więc weszliśmy do kolejnej speluny, gdzie klasa robotnicza wspólnie ze studenciarskim bydłem opija święta zwane weekendem i udaliśmy się w stronę baru. Pewnie zakończyłoby się to tak jak zawsze - szotem, paskudnym piwem i wycieczką dalej, lecz przy barze zauważyłem znajomą twarz i nie mogłem oderwać od niej wzroku, próbując sobie przypomnieć tożsamość owego jegomościa.
Miał wzrok wlepiony w dno szklanki i był wyraźnie przybity. Spojrzałem na barmana, a on odparł tylko – „siedzi tu już czwarty dzień”. Podszedłem więc do niego i spytałem – „czy my się przypadkiem nie znamy?”. Facet odwrócił głowę i spojrzał mi w oczy, a wtedy natychmiast się zorientowałem – „Pan Albert Sosnowski, doskonały bokser, niezmiernie mi miło!” - wykrzyknąłem z entuzjazmem podpartym nieco ponad 1,5 promila alkoholu we krwi. Twarz jego nabrała w tym momencie nieco barw, lecz nadal widziałem, że jest w głębokiej depresji. Podał mi rękę, usiadłem na stołku obok i zaczęliśmy rozmawiać...

Usłyszałem najróżniejsze historie ze świata boksu, aż trudno mi było uwierzyć jak strasznych czynów dopuszczali się menedżerowie/promotorzy bokserscy, a także sami pięściarze. Dowiedziałem się na przykład, że Don King, najsłynniejszy w historii promotor bokserski, owszem, potrafi zapewnić swoim podopiecznym nawiększy prestiż i najsłynniejsze sale, ale zanim to zrobi, muszą oni przysięgnąć mu stuprocentową uległość seksualną. Powszechnie wiadome było, że Don King wykorzystuje swoich klientów, ale kto by pomyślał, że również seksualnie! Tyczyło się to wszystkich, od Muhammada Ali po Mike'a Tysona. Podobno tylko jeden jego podopieczny robił to dobrowolnie. Albert nie chciał podać nazwiska, ale udało mi się od niego wyciągnąć informację, że był to polak i miał na imię Tomasz.

No ale zmierzając do sedna historii, o której mowa w załączonym obrazku. Po drugim piwie i ósmym wypitym razem szocie udało mi się w końcu dowiedzieć skąd ta depresja. Albert zaczął wspominać swoje lata świetności, kiedy wygrywał walkę za walką, o kibicach, którzy zawsze go wspierali i oczywiście o pieniądzach z których miał pod dostatkiem. W końcu jednak coś zaczęło się psuć, po porażce z Witalijem Kliczką zaczął podupadać psychicznie. Twierdził, że polscy kibice, zamiast wesprzeć go i podbudowywać przed kolejnymi wyzwaniami, wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej gnębili pogrążonego w smutku boksera. Sosnowski jednak nie dawał za wygraną, podejmował kolejne walki, udało mu się kilka zwyciężyć, lecz 1 czerwca zeszłego roku miarka się przebrała. Walczył w Lublinie, gdzie wcześniej przygotowywał go jego wielki przyjaciel i mentor, Marian Kowalski. Stawką był międzynarodowy pas mistrza Polski.
Albert był świetnie przygotowany i zmotywowany jak nigdy. W pierwszej i drugiej rundzie szedł jak burza, lecz w przerwie pomiędzy rundami stało się coś strasznego, rozglądając się po widowni w poszukiwaniu swoje żony, Albert zobaczył wielki transparent - napis „SOSNOWSKI JESTEŚ CHUJOWY JAK BARSZCZ” napisany na biało-czerwonej fladze i wtedy coś w nim pękło. Znienawidził polaków za ich zawistną i podłą naturę i postanowił coś z tym zrobić...

Zobaczyłem jak coś wtedy zapłonęło w jego oczach, przeszły mnie ciarki. Sięgnął do plecaka, który miał obok i wyciągnął worek z nasionami, mówiąc przy tym „ja wam dam polacy Barszcz, ja wam kurwa dam...”, po czym wyszedł z baru bez pożegnania, cały czas szepcząc coś pod nosem.
Poszedłem jednak za nim, a po kilkunastu minutach dotarliśmy do podziemnej szklarni w której Albert hodował modyfikowaną genetycznie, super niebezpieczną odmianę rośliny, która została później nazwana Barszczem Sosnowskiego, jako bezpośrednie nawiązanie do incydentu z Lublina. Od tej pory wspólnie koordynujemy plan eksperminacji polaków za pomocą Barszczu.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group