Mistrzowie.org Forum Oficjalne forum zrzeszające użytkowników serwisu mistrzowie.org
Redakcja telenoweli "Wiara w ludzi" i innych - Mistrzowie - 20 lat później (wersja alternatywna)
Davos - 2017-08-30, 03:11 Temat postu: Mistrzowie - 20 lat później (wersja alternatywna)Post nr 18000
No to czas na forumowe opowiadanie, bo dawno nie było.
Z góry przepraszam tych, o których nie wspomniałem lub wspomniałem mało - na forum jest tylu aktywnych userów, że nie sposób kogoś nie pominąć...
No to lecim.
Mistrzowie 20 lat później - wersja alternatywna
Czyli jak na pewno NIE potoczą się losy forumowiczów.
Pewnego dnia roku 2037 w jednej z krakowskich knajp spotkali się Bartek82r, JankielKindybalista85, Barbra, manciara9 i Lilith_Madness.
- Witajcie. -oświadczył z uśmiechem Bartek na ich widok. - Cieszę się, że się zjawiliście na naszym spotkaniu po latach. Wkrótce powinni dołączyć do nas następni forumowicze.
- A ja się cieszę, że zorganizowałeś spotkanie w Krakowie. - powiedział Jankiel. - Przynajmniej nie musiałem daleko jechać.
- Żaden problem. - odpowiedział mu Bartek. - A przynajmniej dla mnie. Siedzę od wielu lat na bezrobociu więc mam bardzo dużo czasu.
- To tak jak ja. - wtrącił Zak, który właśnie w tej chwili pojawił się w knajpie. Był otyły i wyglądał wyjątkowo niechlujnie. Włosy zmierzwione w nieładzie, twarz poorana bruzdami, a na niej podkrążone oczy i sumiasty, rudy wąs. Ubrany był w długie, podarte gacie, a jego wielkie brzuszysko opinał biały podkoszulek, wyraźnie uplamiony w kilku miejscach.
Zak z trudem doczłapał się do stolika i ciężko opadł na krzesło, rozkraczając niedbale nogi.
- Kiepsko wyglądasz. - oznajmił mu Jankiel, gdy ten już usiadł przy ich stoliku. - Nie myślałeś o jakimś ruchu? Ja chodzę na aerobik i trenuję fitness, mógłbyś też spróbować.
- Chyba żartujesz! - odparł Zak z oburzeniem. - Ruch jest dla słabych. Zresztą nie chce mi się dbać o siebie. Wolę siedzieć przed tv, oglądać mecze, jeść czipsy i pić piwo. To jest życie! - zawołał i zarechotał.
- A skąd bierzesz środki na utrzymanie? - zapytał go Bartek. - Bo mnie utrzymuje żona.
- Ja nie mam żony, ani nikogo innego i mieszkam sam - odpowiedział Zak - ale dostaję w Anglii duży zasiłek i stać mnie na wszystko. - zakończył, przeciągając się z zadowoleniem.
- Takiemu to dobrze - przyznał Jankiel z wyraźną zazdrością w głosie. - Ja muszę codziennie chodzić do pracy. Ale przynajmniej robię to, co lubię.
- A co konkretnie robisz? - zainteresował się Bartek.
- To, co zawsze chciałem. - odparł Jankiel. - Pracuję w korpo. Dużo ludzi, atmosfera rywalizacji, szef, który wyznacza mi, co mam robić... Uwielbiam ten dreszczyk emocji! Mamy oczywiście dress code więc mogę chodzić do pracy w marynarce, tak jak lubię. No i nosić moje ukochane krawaty! Ale najważniejsze, że wysyłają mnie często w delegacje do Dębicy. Uwielbiam to miasto i bardzo wam polecam! Gdybym tylko mógł się tam przeprowadzić... - rozmarzył się.
- Więc co stoi na przeszkodzie? - zapytał Bartek.
- Zobowiązania rodzinne... - odparł enigmatycznie Jankiel.
Bartek chciał go dopytać, ale w tym momencie do knajpy weszła Love.
- Hej wszystkim! - przywitała się głośno, po czym podeszła do stolika i usiadła... na kolanach Jankiela.
- Nareszcie jesteś, kochanie! - ucieszył się Jankiel i pocałował ją w usta.
Pozostali spojrzeli na to z wyraźnym zdziwieniem.
- Jesteście parą? - zapytała ich Barbra, odzywając się po raz pierwszy.
- Owszem. I to od dawna. - odparła uśmiechnięta Love i spojrzała z rozmarzeniem w oczy Jankielowi, po czym obydwoje zaczęli całować sie z języczkiem.
Lilith Madness i Manciara spojrzały na to z niesmakiem.
- Błagam, tylko bez krindżu! - zawołała Lilith Madness, a Manciara przytaknęła jej skinieniem głowy.
- A mnie tam się podoba takie publiczne okazywanie sobie uczuć. - odezwał się Zak.
- Mnie też - poparła go Barbra. I przeniosła na niego wzrok, przyglądając mu się z uwagą. - Masz ładnego wąsa, Zak. - powiedziała z uznaniem.
- Tu się muszę zgodzić. - przyznała Manciara.
- Ja też. - dorzuciła Lilith Madness.
- A dziękuję wam, dziewczyny! - uśmiechnął się z zadowoleniem Zak, odsłaniając zęby. Kilku z nich zresztą brakowało. - Ten wąs niejedną pizdą trząsł! - zarechotał.
- Ej, tylko bez krindżu! - skarciły go Lilith Madness i Manciara.
- I nie używaj takich brzydkich wyrazów! - dodał z wyraźnym niesmakiem Jankiel. - Nie lubię, gdy ktoś przeklina. Już i tak muszę gonić za to moją Kasię bo ciągle się brzydko wyraża.
- E tam, pierdolisz. - machnęła ręką Love.
Jankiel spojrzał na nią wymownie. Po czym zapytał Zaka:
- A tak właściwie to czemu ten twój wąs jest rudy? Przecież masz czarne włosy.
- Przefarbowałem go bo uważam, że sumiasty rudy wąs jest najlepszą ozdobą faceta. - odparł Zak. - Kobiety na to lecą.
- Dobrze zrobiłeś. - pochwaliła go Barbra. - Mój mąż Janusz ma identycznego wąsa. Uwielbiam go! - dodała z entuzjazmem.
- Wyszłaś za mąż, Barbuszko? - zaciekawił się Jankiel.
- Błagam, nie nazywaj mnie tak. - poprosiła. - Zmieniłam imię i teraz nazywam się Grażyna. A wracając do twojego pytania: Tak, wzięłam ślub. Mój mąż, Janusz, to prawdziwy mężczyzna! Pracuje na budowie i wraca zawsze cały ubrudzony, ale nie idzie się od razu myć, tylko kieruje się prosto do kuchni, gdzie zawsze się krzątam i bierze mnie od tyłu, tak jak lubię! - rozmarzyła się.
- Ohyda! - skrytykowała ja Manciara. - Jak można tak bezpośrednio mówić publicznie o takich rzeczach?
- Dokładnie! - wsparła ją Lilith Madness. - Zero subtelności!
- Wybaczcie, dziewczyny. - Barbra zachichotała. - Po prostu nie mogę się powstrzymać, gdy mówię o moim Januszu. On tak mnie podnieca, że mogłabym z nim to robić godzinami bo uwielbiam seks!
- To tak jak ja! - zawołała z aprobatą Love.
Barbra ponownie zachichotała.
- No to widzę, że się dobrze rozumiemy. W każdym razie - kontynuowała - mój Janusz to prawdziwy mężczyzna, taki jakiego zawsze szukałam. W dodatku czasem zabiera mnie na polowania. Uwielbiam ten wspólny czas spędzony na strzelaniu do saren i dzików! - zawołała z zachwytem.
Teraz to Jankiel spojrzał na nią z niesmakiem.
- Nie do wiary! - pokręcił głową z niedowierzaniem. - Jak można zabijać niewinne zwierzątka? Ja bym tak nie mógł. Dobrze, że zostałem wegetarianinem.
Barbra wzruszyła ramionami.
- Więc nie wiesz, co tracisz. Ja tam uwielbiam mięcho. A Janusz zawsze przynosi mi sporo z polowania. Ja staram mu się rewanżować, gotując mu zawsze na czas pyszny obiadek i stawiając na stole zimne piwko, a on wtedy siedzi przed tv i odpoczywa po ciężkim dniu, podczas gdy ja krzątam się po domu i sprzątam. Tak jak zawsze chciałam. - dodała zadowolona. - To facet ma zarabiać na rodzinę! Ja tam wolę zajmować się domem. I dziećmi.
- Macie dzieci? - zapytała ją Love.
- Owszem. Czwórkę, chociaż Janusz namawia mnie na piąte. Ale póki co jest najstarszy syn, Sebastian, chociaż wołamy na niego "Seba". Potem drugi syn, Majkel, córka Oliwia, no i wreszcie najmłodszy syn, Brajanek.
- My też mamy Brajanka! - zawołała radośnie Love. - I jeszcze córkę, Dżesikę. Prawda, kochanie?
- Prawda. - potwierdził z uśmiechem Jankiel. - Te nasze dwa małe szkraby są takie słodkie... Chociaż chciałbym mieć jeszcze co najmniej dwoje! Ja tak kocham dzieci...
- Tak swoją drogą, wy jesteście po ślubie? - zapytał go Bartek.
- A co to w ogóle za pytanie? - oburzył się Jankiel. - Oczywiście, że tak! Inaczej sobie nie wyobrażam! Przecież w przeciwnym razie żylibyśmy w grzechu! Brr... - wzdrygnął się.
- Jankiel jest bardzo religijny i chciał koniecznie wziąć ślub kościelny. - wyjaśniła Love. - No i nie chciał ze mną iść do łóżka przed ślubem, choć bardzo nalegałam.
- Kasiu, nie musisz zdradzać takich rzeczy - zarumienił się Jankiel.
Pozostali parsknęli śmiechem. Love zaś dodała:
- A tak przy okazji, ślubu udzielał nam ktoś, kogo dobrze znacie. Nasz wspólny znajomy, V - r.
- To on został księdzem? - zapytał zdziwiony Bartek.
- Owszem. - potwierdziła Love. - W dodatku przeniósł się do Krakowa. A że Jankiel go bardzo lubi, często zapraszamy go na wódkę.
- Na herbatę. - poprawił ją Jankiel. - Wódkę z naszej trójki to tylko ty pijesz. Ja i V - r jesteśmy abstynentami.
Bartek pokiwał głową w geście aprobaty.
- Brawo! - pochwalił Jankiela. - Ja też nie tykam tego cholerstwa.
- Ja też nie lubię alkoholu. - wtrąciła Lilith Madness.
- I ja również. - dorzuciła Manciara.
- Więc nie wiecie, co tracicie. - odrzekła im Love. - Ja tam lubię się napić dobrej wódeczki! Co Grażynko, strzelimy sobie po jednym głębszym?
- Pewnie! - zawołała entuzjastycznie Barbra. I skinęła głową na kelnerkę.
- To ja sobie zamówię sok malinowy, koniecznie bio! Muszę dbać o linię! - oznajmił Jankiel.
Bartek, Lilith Madness i Manciara również poprosili o soki. Zak zaś zamówił piwo. Gdy kelnerka zebrała zamówienia, spojrzała na Bartka i uśmiechnęła się do niego znacząco, po czym oddaliła się w stronę baru.
- Ona cię podrywa. - zauważył Jankiel.
- A gdzie tam! - machnął ręką Bartek. - Wydaje ci się.
W tym momencie drzwi do baru otworzyły się i do środka dziarskim krokiem wszedł barczysty mężczyzna, wytatuowany na obydwu ramionach. Rozejrzał się dookoła, a gdy dojrzał naszych bohaterów, uśmiechnął się szeroko i ruszył w ich stronę.
- To chyba Widzu. - powiedział do pozostałych Bartek.
- Owszem. - Potwierdził z uśmiechem mężczyzna, dosiadając się do ich stolika i rozsiadając wygodnie. - Miło was widzieć. Dzięki Bartek, że zorganizowałeś to spotkanie właśnie teraz bo akurat chwilowo zszedłem na ląd i mam jeszcze kilka dni, zanim znów wyruszę w rejs.
- Jesteś marynarzem? - zapytał go Zak, gładząc się po swoim wąsie.
- Zgadza się. - potwierdził Widzu. - Pływam na dużych statkach pełnomorskich, raz tu, raz tam. Byłem już chyba w każdym kraju na świecie! Strasznie lubię ten fach! W domu bym nie usiedział dłużej niż kilka dni! A w podróży mam wszystko, czego mi potrzeba. - odrzekł zadowolony. - Alkohol, cygara, przygody... No i jest jeszcze coś. Kobiety! - mrugnął porozumiewawczo. - Mam kochanki w każdym porcie! - dodał nieskromnie i wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Takiemu to dobrze... - przyznał z wyraźnym podziwem Zak.
Tymczasem kelnerka przyniosła zamówione trunki. Widzu uśmiechnął się do niej szelmowsko. Kelnerka odwzajemniła uśmiech, ale większą uwagę poświęciła Bartkowi, zerkając na niego ukradkiem i uśmiechając się tajemniczo. Bartek jednak zachował kamienną twarz. Jankiel trącił go łokciem.
- No mówiłem ci, że ona na ciebie leci! - wskazał, gdy już kelnerka się oddaliła.
- No i co z tego?? - żachnął się Bartek. - Przecież jestem żonaty! Nie będę podrywał obcych kobiet, skoro mam już obrączkę na palcu!
Jankiel wzruszył ramionami w geście rezygnacji.
- Jak tam sobie chcesz. - rzucił.
Cała ta sytuacja wyraźnie zdenerwowała Love.
- A ty co, podrywałbyś inne baby, mimo że jesteś żonaty? - spojrzała wściekła na Jankiela.
- Ależ skąd, w życiu! - zapewnił nerwowo Jankiel. I zaraz chwycił Love za rękę. - Przecież wiesz, że tylko ty się dla mnie liczysz, aniołku! - oświadczył skwapliwie, patrząc jej prosto w oczy.
Gniew momentalnie zniknął z oblicza Love i jej twarz rozpromieniała.
- Och, mój misiu pysiu! - stęknęła rozczulona do swego męża. Po czym obydwoje zaczęli się namiętnie całować.
Na ten widok Lilith_Madness i Manciara poczuły, że zbiera im się na wymioty.
- Przestańcie, natychmiast! - zawołała ta pierwsza.
- Skończcie, bo się niedobrze robi! - dorzuciła druga.
Jankiel zrobił się cały czerwony na twarzy.
- Przepraszam - powiedział wyraźnie zawstydzony. - Już nie będę.
Bartek na ten widok parsknął śmiechem.
- No dobra - powiedział. - Teraz czas na was, dziewczyny. Mówcie, co u was słychać. Lilka, czym się zajmujesz? Jesteś nadal z Antkiem?
- Już od dawna nie. - odparła niechętnie Lilith_Madness. - Rozstaliśmy się wiele lat temu. Nie potrafiliśmy się dogadać, ciągle się o coś kłóciliśmy. Ja chciałam grać w MFO, a Antek stwierdził, że to głupie i że wolałby oglądać anime. No i w końcu się pożarliśmy na dobre.
- Przecież anime jest zajebiste! - wtrącił zdziwiony Jankiel, a Zak pokiwał głową na znak aprobaty.
- Może dla was. - rzuciła kwaśno Lilith_Madness. - Ja tam tego nie trawię. W każdym razie z Antkiem urwał mi się kontakt. Wiem tylko, że pracuje w jakiejś chińskiej budzie z żarciem i gotuje tam zupę z żółwi i gulasz z jeża. A jeśli chodzi o moją pracę - jestem nauczycielką w szkole podstawowej. Zawsze lubiłam małe dzieci.
- O, to tak jak ja! - zachwyciła się Barbra. - Tyle, że ja najbardziej lubię niemowlaki, płaczące i robiące kupki. To jest takie słodkie! - dodała wyraźnie rozczulona.
- Ja też uwielbiam te małe szkraby. - podchwycił Jankiel. - Mańka, a co z tobą? Jak tam się układa z Morisem?
- A dajcie spokój z tym dziadem! - Manciara machnęła ręką w geście zniecierpliwienia. - Najchętniej tylko całymi dniami by siedział w bibliotece i czytał książki. Nie rozumiem tego kompletnie. - rozłożyła ręce w geście rezygnacji. - Tyle razy mu mówiłam: Maurycy, daj sobie spokój z tym szajsem! Weź się lepiej za coś bardziej nowoczesnego, jakąś elektronikę czy coś, w końcu mamy od dawna XXI wiek. A ten nic! Patrzył na mnie zdziwiony, mówił, że go to kompletnie nie interesuje i znów z powrotem sięgał po te głupie książki. Jeszcze w dodatku na każdej z nich po przeczytaniu pisał ołówkiem: "Did read, lol". Szkoda gadać... Z domu wychodził właściwie tylko wtedy, gdy chodził do pracy. Bo on jest nauczycielem matematyki. Ale zaraz gdy wracał do domu to zamykał się w swoim pokoju i czytał całymi dniami. No i tak to trwało przez długie lata, aż w końcu się zdenerwowałam i zostawiłam dziadygę! Teraz mam z nim okazyjny kontakt tylko przez internet. Pisałam mu o naszym forumowym spotkaniu, ale mówił, że chce coś ważnego przeczytać więc raczej się nie zjawi.
- Szkoda... - zasępiła się Barbra. - Mógłby mnie trochę podszkolić z tej matematyki. Ja z tej dziedziny jestem kompletnie zielona...
- Ja cię mogę podszkolić. - zaoferował się Jankiel. - Jestem w tym świetny! Zwłaszcza w 69 - zarechotał, ale zaraz umilkł, widząc zdegustowane spojrzenia Manciary i Lilith_Madness.
Zak tymczasem gładził się po wąsie i nad czymś rozmyślał.
- To mówicie, że jesteście wolne? - zwrócił się w końcu do Lilith_Madness i Manciary. - To może byśmy wiecie, no tego... Zrobili jakiś hehe trójkącik? - uśmiechnął się lubieżnie i zamrugał charakterystycznie brwiami.
Zanim obydwie dziewczyny zdołały odpowiedzieć, otworzyły się drzwi od knajpy i w progu pojawił się kolejny gość. Miał długie, czarne włosy, ubrany był w skórzaną kurtkę i skórzane spodnie, na szyi zaś nosił obrożę z wielkimi srebrnymi ćwiekami.
- Ave szatan. - zawołał i ruszył w ich stronę, a z każdym jego krokiem rozbrzmiewał charakterystyczny stukot ciężkich glanów.
Znów pierwszym, który rozpoznał nowoprzybyłego, choć nie bez trudu, okazał się Bartek.
- Wilku? - zapytał ze zdziwieniem. - To ty?
- No, a któżby inny, kurwa? - odpowiedział wesoło ChodnikowyWilk, dosiadając się do nich. - Siemano, chuje!
- Nie do wiary, jak możesz się tak brzydko odzywać! - oburzył się Jankiel.
ChodnikowyWilk zignorował jednak tę uwagę i zwrócił się do pozostałych:
- Co tam u was słychać?
- To lepiej ty nam powiedz, co u ciebie. - odpowiedział Bartek. - Myśmy już tu sporo gadali. Widzę, że słuchasz metalu. Cieszy mnie to, ja również lubię ciężkie brzmienia! - uśmiechnął się.
- Nie tylko słucham, ale i mam swój zespół heavymetalowy! - ChodnikowyWilk wyprostował się dumnie. - Często występuję podczas różnych koncertów. Żeby było ciekawiej, Słownik grywał przez jakiś czas razem ze mną. On też jest metalem, a włosy ma jeszcze dłuższe ode mnie! Pamiętacie chyba jeszcze Słownika, co?
- Jeszcze jak! - potwierdził Jankiel.
Pozostali skinęli głową na znak, że też pamiętają.
- To świetnie. - odparł ChodnikowyWilk. - W każdym razie - kontynuował. - zagrałem ze Słownikiem kilka koncertów, a potem on mnie zapytał, czy nie stworzylibyśmy jednej wspólnej kapeli. Zaproponował nawet nazwę: "The Cocksuckers", ale uznałem ją za wyjątkowo głupią. Kto by wpadł na równie dziwaczny pomysł? - podrapał się po głowie. - Ja stwierdziłem, że znacznie lepszą nazwą na wspólny zespół byłoby: "Rumburaki". Ale ostatecznie i tak nic z tego wszystkiego nie wyszło bo Słownika zaczął napastować pewien facet. Jakiś Krawczyk. Mówię wam, co za gość! Czaił się na Słownika przed jego samochodem, wydzwaniał do domu, próbował się do niego zbliżyć podczas koncertów... Istny stalker! Z tego co pamiętam, na początku chciał tylko autograf, ale potem próbował wprosić się na kolację, robić sobie zdjęcia z jego rodziną... Założył nawet swoje forum, na którym wrzucał linki do muzyki Słownika i memów z nim związanych. No prawdziwy psychofan! Dlatego też Słownik nie pojawił się na naszym spotkaniu. Boi się wychodzić z domu.
- Brr... - wzdrygnął się Jankiel. - Okropna historia! Aż mnie ciarki przeleciały!
W tym momencie rozległ się dźwięk czyjegoś telefonu.
- To mój. - oświadczył Widzu, sięgając ręką do kieszeni i wyciągając swoją komórkę. Przez pewien czas wpatrywał się nieruchomo w ekran, a telefon dalej dzwonił.
- Nie odbierzesz? - zapytał w końcu Jankiel.
- Eee, nie ma sensu. - odpowiedział Widzu, chowając telefon z powrotem do kieszeni. - To tylko moja mama. Nie wiem, czemu dzwoni, przecież rozmawialiśmy miesiąc temu. Zadzwonię do niej za tydzień, albo za dwa... Nie ma pośpiechu.
Jankiel był wyraźnie skonsternowany.
- To rzadko z nią rozmawiasz... Ja do swojej mamy dzwonię codziennie.
- No właśnie! - podchwyciła Love. - Z nią rozmawiasz cały czas, a mnie poświęcasz tak mało czasu... - poskarżyła się.
- Ależ Kasiu, dla ciebie zawsze znajdę czas - uśmiechnął się i klepnął ją w tyłek.
Zanim jednak Manciara i Lilith_Madness zdążyły zaprotestować, do baru wszedł kolejny mężczyzna. Tym razem nikt nie miał problemów, żeby rozpoznać gościa.
- Hej Szyszek! - zawołali wszyscy.
- No siema. - przywitał się Szyszek i podszedł do nich, nieco zasapany. Wyglądał niemal tak, jak kiedyś, jeśli nie liczyć wygolonej na zero głowy. Ubrany był w koszulkę z białym orłem na czerwonym tle, a poniżej orła widniał napis: "Red is bad". - Wybaczcie, że się spóźniłem - oznajmił przepraszająco. - ale właśnie wracam ze spotkania narodowców i trochę się to wszystko przeciągnęło.
- O, jesteś w narodowcach? - zawołał z entuzjazmem Zak. - Bardzo pochwalam!
- Dzięki. - uśmiechnął się Szyszek. - Ano jestem. To w sumie nic takiego. Spotykamy się od czasu do czasu, dyskutujemy o czystej rasowo Polsce, śpiewamy Rotę, czasem pójdziemy na miasto i wpierdolimy jakimś lewakom czy Murzynom... Nic specjalnego.
- No i prawidłowo! - pochwaliła go Barbra. - Takich ludzi nam potrzeba. Mój Janusz też jest zapisany do narodowców! - oświadczyła dumnie. - A kiedy przyjdzie wojna...
Nie zdążyła dokończyć, bowiem w tej chwili uszu wszystkich dobiegło głośne miauknięcie. Gdy spojrzeli w stronę źródła dźwięku, ujrzeli mężczyznę stojącego przy wejściu i machającego im przyjaźnie. Na rękach trzymał małego, ledwie kilkumiesięcznego kociaka, który miauczał przeraźliwie. Pierwszy rozpoznał gościa Jankiel.
- Cześć, Marcin! - zawołał radośnie w jego stronę, gdy tamten zmierzał ku niemu i pozostałym osobom siedzącym przy stole. - Jaki słodki kiciuś! - zachwycił się.
- No nie? - odparł Marcin, wpatrując się z czułością w stronę swojego kotka. - Nazywa się Mruczek.
Barbra aż się wzdrygnęła na ten widok.
- Musiałeś tu przyprowadzać tego małego szczura? - zawołała z niesmakiem. - Pewnie ma sporo pcheł.
- Ależ skad! - zaprzeczył gwałtownie Marcin. - Mój Mruczek miałby mieć pchły? Nigdy!
- Szkoda, że nie ma tu Antka. - wtrąciła Lilith Madness. - Już on by wiedział, jak ugotować z tego małego potworka jakieś pyszne danie. - uśmiechnęła się jadowicie.
Marcin na te słowa aż pokraśniał na twarzy.
- Jesteście okropne! - krzyknął z oburzeniem, tuląc małego kotka do piersi. - Jak w ogóle mogą wam przejść przez gardło takie plugawe słowa?
- Uspokójcie się wszyscy. - odezwał się Bartek pojednawczym tonem. I zwrócił się do Marcina: - A tak właściwie to dlaczego przyszedłeś na spotkanie z tym kotem?
Marcin się zarumienił.
- Wybaczcie - spuścił nieco wzrok - ale nie miałem go z kim zostawić. Trudno znaleźć opiekunów zastępczych dla tych wszystkich kotów...
- Wszystkich? - zdziwił się Zak. - To ile ich w sumie jest?
- No... - odparł Marcin z pewnym ociąganiem. - Prowadzę schronisko dla bezdomnych kotów więc w sumie mam ich dokładnie trzydzieści dwie sztuki. - uśmiechnął się zawstydzony.
- TRZYDZIEŚCI DWA KOTY? - zawołała z niedowierzaniem Love. - Jeszcze bym zrozumiała psy, ale koty?
- Oj Kasiu, nie bądź taka ostra dla Marcina. - wtrącił łagodnym głosem Jankiel. - Ja tam go rozumiem bo sam uwielbiam koty! Nie wiem, czy są jakieś zwierzęta, które bym lubił bardziej. No może ewentualnie gołębie.
- O tak! - podchwycił z entuzjazmem Marcin. - Też je uwielbiam!
- Ja je często dokarmiam na rynku, gdy idę na mecz Cracovii. - dorzucił Jankiel.
Manciara słuchała tego z wyraźnym niesmakiem.
- Gołębie, koty... - skrzywiła się. - Ohyda! Nie ma to jak psy! Kochane, słodkie pieski... - rozczuliła się. - Kocham je tak bardzo, że aż zajmuję się nimi zawodowo! - pochwaliła się. - Jestem profesjonalną treserką psów.
- Psy są strasznie głupie! - stwierdził z przekąsem Marcin i pogłaskał z czułością małego kotka śpiącego mu na rękach.
Manciara już chciała zaprotestować, ale dalszą dyskusję przerwało pojawienie się nowego gościa.
- DZIEEEEEEEEEŃŃŃŃ DOOOOOOOOOBBBBRRRRYYYYYYYYYY!!! - rozległo się donośne wołanie od progu.
- O kurwa, Wojtek! - zawołała Love, wyraźnie przejęta.
Pozostali również wpatrywali się w niego z niedowierzaniem. Wojtek ubrany był bowiem w damską bluzkę, spódniczkę w kolorach tęczy, rajstopy i szpilki. Włosy miał przefarbowane na blond, a na twarzy miał bardzo mocny i wyrazisty makijaż.
Zak i Szyszek na jego widok ryknęli śmiechem.
- Zostałeś transwestytą? - zawołał szyderczo ten pierwszy.
- Pewnie bieliznę też nosi damską. - dorzucił ze śmiechem drugi.
Barbra również wyglądała na zniesmaczoną.
- Wojtek, co się z tobą stało? - zapytała ze smutkiem. - Czemu nie wyglądasz jak prawdziwy mężczyzna?
Wojtek obrzucił całą trójkę spojrzeniem pełnym pogardy.
- O co wam chodzi, prawicowe oszołomy? - krzyknął z oburzeniem, gdy już zajął miejsce przy stole. - Jesteście zwykłymi nietolerancyjnymi świniami i tyle!!
- Ludzie, dajcie sobie spokój z kłótniami. - wtrącił pojednawczym tonem Jankiel. - Lepiej pogadajmy na spokojnie.
- I napijmy się! - zaproponowała Love.
- Ja nie piję alkoholu. - burknął nadal obrażony Wojtek. - Piję tylko ekologiczne soki. Muszę dbać o figurę!
Love wyjęła z kieszeni paczkę papierosów.
- To może chociaż zapalisz fajeczkę? - zaoferowała.
- W życiu! - Wojtek potrząsnął energicznie głową. - Papierosy tylko zaszkodziłyby mojej delikatnej cerze!
Love wzruszyła ramionami w geście rezygnacji.
- No to chociaż ja sobie puszczę dymka. - wyjęła z paczki jednego papierosa i zaczęła go palić.
Jankiel spojrzał na nią z wyraźnym wyrzutem.
- Kasiu, mówiłem ci, że nie lubię, gdy palisz to świństwo. - rzekł z przyganą w głosie.
Jego żona chciała coś odpowiedzieć, ale nagle wszyscy usłyszeli narastającą muzykę techno pomieszaną z rykiem silnika samochodu, który właśnie w tej chwili zajechał pod ich lokal i zaparkował z głośnym piskiem. Przez okno ujrzeli, że jest to wielka, czarna sportowa beemka. Po chwili silnik zgasł, muzyka techno przestała być słyszalna, a z samochodu wyłonili się dwaj potężnie zbudowani mężczyźni, napompowani od sterydów i ogoleni na łyso. Gdy weszli do lokalu, zapadła głucha cisza.
Jankiel nachylił się do pozostałych i zapytał ich szeptem:
- Ktoś z was zna tych kafarów?
Wszyscy zaprzeczyli skinieniem głowy.
- To dobrze. - oświadczył z wyraźną ulgą Jankiel, nadal ściszonym głosem. - Może tylko pomylili knajpy i zaraz sobie pójdą.
Koksiarze tymczasem rozejrzeli się dookoła, a gdy dostrzegli naszych bohaterów, ruszyli w ich stronę, ku przerażeniu tamtych.
Gdy doszli do stolika, władczym gestem przysunęli sobie krzesła i usiedli, wpatrując się uważnie po kolei w siedzących przy stoliku. Wszyscy momentalnie spuścili wzrok. Przybysze zaś dalej lustrowali ich wzrokiem, zatrzymując go przez dłuższą chwilę na Jankielu. Ten wyczuł na sobie ich wzrok i w końcu nie wytrzymał, spoglądając na nich ukradkiem. Tamci tylko na to czekali.
- Co się gapisz, kurwa? - zawołał wyzywająco pierwszy z nich.
- Może chcesz zarobić fangę w ryj? - dodał drugi.
Jankiel momentalnie pobladł.
- Panowie, przepraszam! - zapiszczał przerażony. - My... my... nie szukamy kłopotów. - dodał, przełykając ślinę.
- Ale my szukamy! - odpowiedzieli koksiarze i uśmiechnęli się szyderczo.
Jankiel skulił się ze strachu. Pozostali również nie zamierzali prowokować obcych.
Nastąpiła długa, pełna napięcia cisza. Atmosfera zrobiła się tak gęsta, że można by ją ciąć nożem.
Nagle jeden z przybyszy ryknął potężnym śmiechem. Po chwili dołączył do niego drugi i obaj śmiali się serdecznie, a pozostali patrzyli na to zmieszani, nie wiedząc, jak zareagować.
- Widzisz, mówiłem ci, że nas nie rozpoznają! - zwrócił się ze śmiechem jeden z koksiarzy do swojego kompana. - No mówiłem ci, Kicerk!
- No i miałeś rację, Macbed! - odparł tamten, również się śmiejąc.
Na te słowa wszyscy przy stoliku odetchnęli z wyraźną ulgą.
- To naprawdę wy? - uśmiechnął się blado Jankiel, ocierając pot z czoła. - Rany Julek, aleście mnie nastraszyli!
- Nie tylko ciebie, kurwa! - skwitowała dobitnie Love, sięgając po papierosa. - Aż sobie muszę zapalić!
- Kasiuuu... - Jankiel westchnął. - Mówiłem ci, co myślę o tych głupich papierosach. I proszę cię, nie wyrażaj się tak grubiańsko!
Bartek zaś zwrócił się do Macbeda i Kicerka.
- Śmieszki śmieszkami, ale ta beemka za drzwiami i wasze, hm, gabaryty robią wrażenie. Czym wy się w ogóle zajmujecie?
Mężczyźni, dotychczas uśmiechnięci, momentalnie spoważnieli.
- Powiemy wam, tylko gęba na kłódkę, ok? - oświadczył Kicerk. - Nikomu ani słowa o tym, co zaraz usłyszycie!
Wszyscy skwapliwie zapewnili, że będą milczeć. Zresztą nikomu nawet nie przyszłoby do głowy, żeby oszukać tych dwóch pakerów.
- No więc dobra - rozpoczął Macbed, ściszając głos do szeptu. - Ja i Krecik założyliśmy mafię. Spokojnie, nie patrzcie tak na nas. Nie zabijamy nikogo. No, przynajmniej jeśli nie ma takiej konieczności. - dodał i puścił do nich oko, ale widząc ich przestraszone spojrzenia, szybko zapewnił: - Spokojnie, to był tylko żart.
- W każdym razie - podjął Kicerk - nasza działalność koncentruje się na lokalach. A konkretnie na jednym typie lokalów: pizzerie. Ale nie prowadzimy takowych, wręcz przeciwnie! Napadamy na wszystkie możliwe pizzerie, okradamy właścicieli, niszczymy sprzęt... No najogólniej mówiąc, staramy się doprowadzić do ich upadku.
- Ale czemu akurat pizzerie? - zdziwił się Bartek.
- Bo pizze to największe zło! - prychnął ze złością Kicerk, a Macbed pokiwał energicznie głową na znak aprobaty. - Nie ma chyba bardziej paskudnej potrawy na świecie! Próbowaliście kiedyś jeść to świństwo? Smakuje okropnie, nawet jeśli poleje się ją obficie keczupem Tortex, czyli najlepszym jaki jest na rynku.
- Naszym celem jest doprowadzenie do sytuacji, gdy wszystkie pizze znikną z tego świata! - podsumował Macbed.
Jankiel pokiwał z uznaniem głową.
- Słuszna idea! - powiedział. - Ja co prawda jeszcze bardziej niż pizzy nie lubię kebabu, ale generalnie bez pizzy świat byłby dużo lepszy!
Inni też wyrazili swoje poparcie i wkrótce okazało się, że wszyscy co do jednego nienawidzą pizzy.
Po chwili dołączyła do nich kolejna osoba. Okazała się nią być Ascara. Przyszła ubrana w biały fartuch, na którym wszędzie widniały plamy zaschniętej krwi.
- Wybaczcie mi to małe spóźnienie - oznajmiła, gdy już przywitała się ze wszystkimi i usiadła obok nich - ale niestety musiałam zostać trochę dłużej w robocie. Nawet nie zdążyłam się przebrać.
Jankiel spojrzał na jej fartuch.
- Niech zgadnę - zagaił. - Zostałaś lekarzem, tak jak planowałaś, tak? A te plamy krwi należą do pacjentów, których operowałaś?
- A skąd! - zaśmiała się Ascara. - Z medycyny zrezygnowałam całe wieki temu. Stwierdziłam, że to kompletnie nie dla mnie i teraz robię to, co naprawdę kocham: Pracuję w rzeźni!
- Brawo! - Barbra aż przyklasnęła. - Też zawsze chciałam tam pracować! Gdybym oczywiście nie miała dzieci.
- Ja nie mam dzieci, a jedynie męża. - odpowiedziała Ascara. - Zresztą znacie go dobrze, to Click. - uśmiechnęła się. - Zawsze mieliśmy się ku sobie... Niestety nie mógł przybyć na zlot, ale kazał was pozdrowić. A wracając do mojej pracy... Uwielbiam ją! Nie ma nic piękniejszego na świecie niż kwik zarzynanych zwierząt! - rozmarzyła się.
Marcin aż się skrzywił na te słowa.
- Ohyda! - rzucił dobitnie. - Jak można zabijać i jeść biedne zwierzątka? Całe szczęście, że zostałem wegetarianinem.
- O, to tak jak ja. - ucieszył się Jankiel.
- I ja! - dołączył Wojtek.
I wszyscy trzej przybili sobie piątki.
Z kolei Barbra i Love poparły Ascarę i wzniosły wódką toast za wszystkie rzeźnie, a następnie jednym haustem wypiły zawartość swoich kieliszków.
Zak tymczasem odsunął nieco swoje krzesło, po czym bezceremonialnie położył nogi na stół. Oczom wszystkich ukazały się jego sandały, spod których widać było białe, mocno ubrudzone skarpetki.
- Wybaczcie, ale nogi mi ścierpły i muszę je nieco rozprostować. - usprawiedliwił się.
- Ej, ale skarpetki to mógłbyś zmieniać. - rzekła z wyrzutem Barbra.
- Pewnie zmienia, z lewej stopy na prawą i odwrotnie. - zażartował Jankiel i zachichotał.
Widzu spojrzał na niego z ukosa.
- Jankiel, takie suchary to naprawdę mógłbyś sobie darować... - wypomniał mu z niesmakiem.
Jankiel spłonął rumieńcem.
- Wybacz, Widzu. - powiedział cicho zawstydzony. - Już nie będę.
- On tak niestety często... - Love westchnęła.
- Kasiu! - pisnął Jankiel. - Nie zawstydzaj mnie przy ludziach!
Pozostali ryknęli śmiechem. A za moment w drzwiach ukazał się kolejny gość. Był wręcz monstrualnie otyły i dobrą chwilę mu zajęło, nim doczłapał się do ich stolika. Gdy już znalazł się przy nich, opadł ciężko na wolne krzesło, które jakimś cudem nie załamało się pod jego ciężarem. Gość otarł chusteczką pot z czoła.
- Cześć wszystkim. - powiedział z wyraźnym wysiłkiem. - Mam nadzieję, że pamiętacie starego Mormegila?
- To naprawdę ty? - zdziwił się Jankiel. - Źle wyglądasz. Nie myślałeś o jakichś ćwiczeniach? Może zaczniesz uprawiać fitness, tak jak ja? Albo chociaż trochę pobiegasz?
- Pobiegać? - zdziwił się Mormegil. - Chłopie, ja nienawidzę biegów i w ogóle ruchu! Mam rentę z powodu otyłości więc nie muszę pracować i mogę sobie całymi dniami siedzieć przed tv i pić piwo. - odrzekł zadowolony.
- Mój człowiek! - pochwalił go Zak.
- Wasza sprawa - Jankiel machnął ręką. I spojrzał na zegarek. - Bartku, ktoś jeszcze do nas dołączy?
- A co, spieszysz się gdzieś? Może do mamusi? - wtrącił z przekąsem Widzu.
- Ja i Love musimy położyć wcześniej dzieci spać! - bronił się Jankiel.
- Ojej, jakie to słodkie. - szydził dalej Widzu. - Ale jak tam sobie chcecie. Ja w każdym razie zamierzam tu siedzieć do oporu, choćby i do rana! - przeciągnął się na krześle.
Bartek spojrzał do swojego telefonu.
- Spokojnie Jankielu, z tego co wiem, chyba jeszcze tylko Mackers z żoną mają do nas dołączyć, chociaż na razie się spóźniają. No i nie wiem też, co z ZSK...
- ZSK nie przyjdzie. - wszedł mu w słowo Marcin. - Próbowałem go namówić na przyjazd, ale on się strasznie wyalienował. Siedzi całymi dniami w domu, ogląda anime i nie chce nigdzie wychodzić. Mówił, że strasznie nie lubi wychodzić z domu, a ze znajomymi kontaktuje się tylko przez internet. Wiem, że kiedyś jacys jego kumple chcieli go wyciągnąć na imprezę więc podjechali fajną furą pod jego dom i mówią, że pojadą do jakiegoś klubu podrywać laski, a potem się przejadą pooglądać fajne bryki, ale on im odpowiedział, że imprez i alkoholu nie lubi, do dziewczyn i tak się boi zagadać, a samochody to on ma w dupie.
- Z tym ostatnim miał rację. - przyznała Manciara. - Jak można się interesować motoryzacją? Przecież to strasznie nudne!
- Tu się zgodzę. - przyznał Bartek.
Drzwi do knajpy otworzyły się raz jeszcze. Tym razem pojawił się w nich mężczyzna ubrany w długą, muzułmańską szatę. Na głowie nosił arafatkę.
- Salam alejkum. - przywitał się, gdy już podszedł do ich stolika. - Pamiętacie Mackersa, prawda?
Za nim weszła kobieta, ubrana w pełną burkę, zakrywającą ją od stóp do głów. Widać było jedynie jej oczy.
Mackers usiadł obok pozostałych, zaś kobieta w burce stanęła za jego krzesłem.
Gdy już opadł lekki szok, Jankiel zwrócił się z zaciekawieniem do nowoprzybyłego:
- A twoja, hm, towarzyszka nie usiądzie z nami?
- Żadna tam towarzyszka, to tylko moja żona. - skrzywił się Mackers. - Zresztą wy ją znacie. To L - a, siedziała kiedyś z nami na forum, zanim za mnie wyszła i zakazałem jej korzystania z komputera.
- To prawda. - potwierdził kobiecy głos, który wydobył się spod burki. - Zawsze chciałam wyjść za muzułmanina.
Mackers odwrócił się wściekły w jej stronę.
- Czy pozwoliłem ci się odezwać? - warknął do niej.
- Proszę o wybaczenie, mężu. - skłoniła głowę w geście przeprosin L - a.
Mackers pacnął ją wierzchem dłoni po głowie.
- Znów się odezwałaś bez mojej zgody! - ryknął ze złością.
- No nie! - obruszył się Jankiel. - Jak można tak przedmiotowo traktować kobiety?
- A co w tym złego? - wtrąciła się Love. - To mężczyzna powinien rządzić w związku. Ty też mógłbyś taki być.
Jankiel już chciał coś powiedzieć, ale uprzedziła go Barbra.
- W pełni się zgadzam z Love. - oświadczyła. - Kobieta powinna znać swoje miejsce! Mój Janusz na szczęście często mi to przypomina. - I zapytała Mackersa i L - aę: - Macie jakieś dzieci?
- Owszem. - potwierdził muzułmanin. - Mamy 4 synów: Mohammeda, Mahmuda, Mehmeta i Muhammada.
- Bardzo oryginalnie. - powiedział Jankiel z uznaniem.
- Dzięki. - odparł tamten.
Zak i Szyszek od jakiegoś czasu patrzyli spode łba na Mackersa. W końcu Zak nie wytrzymał:
- Tacy jak on nie powinni w ogóle mieszkać w Europie! - zawyrokował. - Won na pustynię wypasać kozy! - zawołał.
Mackers po tych słowach zrobił gniewny grymas na twarzy, ale to Wojtek był tym, który najszybciej zareagował.
- A co to za mowa nienawiści, ty zaściankowy katolu? - zawołał z oburzeniem do Zaka. I zanim ktokolwiek zdołał go powstrzymać, wskoczył na stół i wrzasnął najgłośniej, jak tylko potrafił:
- TO-LE-RANCJA! TO-LE-RANCJA!
- Cicho bądź, głupi lewaku! - syknął do niego Szyszek. - Bo zaraz nas wszystkich wypierdolą z tej knajpy!
Zrobiło się małe zamieszanie i chwilę czasu zajęło, nim pozostałym udało się ściągnąć Wojtka ze stołu i załagodzić atmosferę. W końcu jednak Zak, Szyszek, Wojtek i Mackers uspokoili się na tyle, że można było dalej rozmawiać.
- Może pomówimy o tych, których dziś z nami nie ma? - zaproponował Bartek. - Z kim macie jeszcze kontakt?
- Ja mam kontakt z V - r, niech go Bóg błogosławi! - odpowiedział Jankiel. - Często się spotykamy, ale o tym już wiecie.
- Ja zanim przeprowadziłam się do Krakowa - podjęła Love - chodziłam co tydzień na msze do tego samego kościoła w Gdynii. I kiedyś spotkałam tam Proface. Okazało się, że wstąpiła tam do zakonu. Gdy ją spotkałam, Pro miała na sobie habit i leżała krzyżem na posadzce.
Lilith_Madness cmoknęła z uznaniem.
- No i prawidłowo! - wyraziła swą aprobatę. - Ja też jestem bardzo religijna. A odnośnie naszych wspólnych znajomych, ja mam sporadyczny kontakt z Nadir. Wyjechała dawno temu z Polski bo twierdziła, że tu jest dla niej za gorący klimat. Teraz przebywa na Grenlandii. Wyszła za eskimosa i mieszka w igloo.
- Dyniator też miał dosyć ciepłej temperatury. - wtrącił Mormegil. - Dlatego wyjechał na Spitzbergen. Z tego co się orientuję, trudni się tam połowem ryb. Spotkałem też kiedyś Śmieszka i Całkiem Dobrego Chłopa na jednym z polskich dworców. Zostali żulami i prosili mnie o dwa złote na chleb. Chyba mnie nie rozpoznali...
- A propos chleba... - zagaił Bartek. - Ktoś wie, co się dzieje z Krojechlebem?
- Ja wiem. - oświadczył Wojtek, przeglądając się w lusterku i poprawiając makijaż. - Krojechleb jest w tej samej lewicowej organizacji, co ja. Często mi zresztą pomaga. Tak samo, jak Mistress. Niestety obydwoje nie mogli dziś przyjechać. Miss przebywa obecnie na akcji ekologów w obronie jednego lasu i przywiązała się tam do drzewa. A Krojechleb bierze udział w demonstracji popierającej przyjęcie kolejnych muzułmanów.
- Wielkie podziękowania za to, co dla nas robicie, Wojtek. - uśmiechnął się do niego Mackers. - Dzięki takim jak wy, muzułmanów w Polsce są już setki tysięcy. A wkrótce będą miliony!
- Nie ma sprawy, w końcu to mój moralny obowiązek! - Wojtek wyprostował się dumnie i spojrzał z wyższością na Zaka i Szyszka, którzy patrzyli na niego z niechęcią. Po czym zwrócił się ponownie do Mackersa. - Mam tylko nadzieję, że gdy już będzie was tu wystarczająco wielu, zbudujemy wszyscy razem idealne społeczeństwo multi-kulti!
Mackers posłał mu chytre spojrzenie.
- Możesz mi wierzyć Wojtku, że gdy będziemy stanowić większość, zbudujemy tu prawdziwy raj! - zapewnił skwapliwie, po czym uśmiechnął się tajemniczo.
Bartek postanowił wrócić do głównego wątku rozmowy.
- O Ismailesie pewnie wszyscy wiecie... - powiedział. - Skończył Harvard, Oxford i Yale, a potem wrócił do Polski i teraz sam wykłada na kilku uczelniach.
- Wiemy, wiemy. - potwierdził z niechęcią Jankiel. - Trudno nie wiedzieć, kiedy widzi się go codziennie w tv, jak robi za eksperta we wszystkich dyskusjach. Ten gość to zawsze miał łeb! - podsumował, z wyraźnie wyczuwalnym podziwem i zazdrością w głosie.
Zapadła krótka cisza. Po chwili przerwał ją Marcin.
- Ja mam jeszcze kontakt z Adijosem - zadeklarował, głaszcząc kota śpiącego na jego kolanach. - Ale z nim jest niestety ten sam problem, co z ZSK. - poskarżył się. - Siedzi tylko non stop w domu i nie chce nigdzie wychodzić. A jeśli nawet, to tylko w najbliższe okolice. Powiedział mi kiedyś, że nigdy w życiu nie wyjedzie dalej niż 30 km od swojego domu.
- Co? - parsknął śmiechem Widzu. - Naprawdę tylko 30 km?
- No naprawdę, tak powiedział. - skrzywił się Marcin. - Wiem też jeszcze, że Ząbek wstąpił do armii, wysłali go na jakąś misję zagraniczną do dżungli w Ameryce Południowej i słuch po nim tam zaginął... No i to w sumie tyle.
- A ktoś wie, co się dzieje z Ickiem? - zapytał zaciekawiony Bartek.
- Owszem. - potwierdził Szyszek. - Ja mam z nim kontakt bo jest ze mną w narodowcach.
- Swój chłop! - wtrącił z uznaniem Zak.
- Kiedyś nawet kontaktowaliśmy się częściej. - podjął Szyszek. - Chodziliśmy razem na mecze, mimo że ja ogólnie za sportem nie przepadam, a już szczególnie za skokami narciarskimi i piłką nożną. W każdym razie chodziliśmy na stadiony i robiliśmy tam burdy. Czasem też biliśmy murzynów na ulicy. Piękne czasy... - uśmiechnął się z nostalgią. - No ale żeby nie przedłużać: W pewnym momencie Icy stwierdził, że czas się ustatkować. Wstąpił do policji i teraz wzorcowo pilnuje porządku na ulicach. A co najważniejsze, ożenił się i ma dwójkę dzieci.
- On się ożenił? - zdziwił się Jankiel. - A to on nie był gejem?
- Niestety nie. - wtrącił ze smutkiem Widzu. - Tylko takiego udawał.
- Zaraz, jak to "niestety"? - zapytał go Bartek.
Widzu uśmiechnął się szelmowsko.
- A bo wiecie, ja co prawda uwielbiam kobiety, ale raz chciałem też poeksperymentować z Icym. - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Próbowałem przez jakiś czas go poderwać, ale niestety mi się nie udało. Skończyło się tylko na tym, że Icy nazwał mnie pedałem.
- I miał rację! - skwitował Zak. - Skoro ciągnie cię do facetów to jesteś cholernym pedałem! - skrzywił się.
- A tobie co do tego, moherze? - zawołał do niego wyzywająco Wojtek. - Jego sprawa, z kim śpi!
Jankiel poruszył się niespokojnie.
- Znów się zaczynają te kłótnie... - stwierdził z grymasem niezadowolenia na twarzy. - Skoro tak, to chyba czas się zbierać.
- Masz rację, kochanie. - zgodziła się Love i wstała z krzesła.
- Tak szybko? - Widzu patrzył na nich z niedowierzaniem. - Przecież do domu macie najbliżej z nas wszystkich.
- Naprawdę musimy... - Jankiel skłonił się przepraszająco - Brajanek i Dżesika czekają na nas w domu, a już powinniśmy kłaść ich spać.
Pozostali też próbowali ich jeszcze zatrzymać, ale widząc, że nic nie wskórają, dali za wygraną. Jankiel i Love pożegnali się ze wszystkimi i wyszli.
Reszta stwierdziła, że jeszcze trochę wspólnie posiedzą i pogadają. Ktoś rzucił pomysł, że skoro pojawiły się nowe powiązania forumowe to Widzu mógłby sporządzić rysunek - drzewko, na którym wszystko uwieczni. Widzu stwierdził, że żaden problem i od razu zabrał się do roboty. Wszyscy pochwalili go za sprawność działania.
W pewnym momencie do Mackersa ktoś zadzwonił. Muzułmanin wyciągnął telefon, przeprosił wszystkich i udał się przed lokal, by odebrać. Przez kilka minut wszyscy słyszeli, jak rozmawiał z kimś krzykliwie po arabsku. Gdy wrócił z powrotem, był blady jak ściana.
- Co się stało? - zaniepokoił się Wojtek. - Źle wyglądasz.
- Właśnie dostałem bardzo ważne polecenie. - odpowiedział Mackers drżący głosem. - Wiedziałem, że ten moment kiedyś nastąpi, chociaż nie spodziewałem się, że akurat dziś...
I szybkim ruchem zdjął szatę, którą miał na sobie.
Wtedy wszyscy ujrzeli, że Mackers ma do ciała przytroczony pas shahida - ciężki pas, wypełniony w całości materiałem wybuchowym.
- Co to ma być, do cholery? - krzyknął przestraszony Wojtek. - To są jakieś żarty?
- Przykro mi, ale nie. - odparł muzułmanin. - Wybaczcie mi, to nic osobistego. Nawet was lubię, ale takie dostałem polecenie.
I położył palec na zapalniku, po czym wrzasnął na całe gardło:
-ALLAHU AKBAR!
Wszyscy w panice zerwali się na równe nogi.
- Co do kur... - zdążył jeszcze powiedzieć ktoś, a Mackers nacisnął przycisk.
***************
Jakiś czas później, w jednym z krakowskich mieszkań, Love wpatrywała się jak oniemiała w ekran telewizora.
- Kochanie! - zawołała w pewnym momencie. - Chodź tu do mnie, szybko!
- Kasiu, nie teraz. - odpowiedział jej głos z drugiego pokoju. - Oglądam właśnie moje ulubione anime!
- No chodź, proszę cię, to poważna sprawa! - powtórzyła Love.
Jankiel z niechęcią zrezygnował ze swojego anime i po chwili przyszedł do żony.
- O co chodzi? - zapytał zniecierpliwiony.
W odpowiedzi Love tylko pokazała mu ekran telewizora, gdzie właśnie leciało wydanie specjalne wiadomości na żywo.
Znajdujemy się właśnie przed jednym z popularnych krakowskich lokali. - relacjonowała przejęta reporterka. - Dosłownie pół godziny temu doszło tu do potężnej eksplozji. Świadkowie, którzy przechodzili akurat ulicą mówią, że usłyszeli ze środka zawołanie "Allahu akbar". Według wstępnych ustaleń, nikt kto znajdował się w środku, nie przeżył.
- Do kroćset! - zawołał przejęty Jankiel. - Przecież byliśmy tam jeszcze godzinę temu...
Przez jakiś czas on i jego żona wpatrywali się w milczeniu w ekran tv, nie mogąc wydobyć z siebie ani słowa.
- Szkoda ich! - powiedział w końcu Jankiel smutnym głosem.
- Szkoda. - potwierdziła Love i wyłączyła tv. - Co powiesz na szybki numerek?
- Co?? - Jankiel na te słowa aż się zachłysnął powietrzem. - Kasiu, jak... jak możesz... w takiej chwili... myśleć o seksie? - wydukał z siebie.
Love wzruszyła ramionami.
- Każda chwila jest dobra na porządne ruchanko. - rzekła filozoficznie. - A im już i tak nic nie pomoże.
Jankiel patrzył na nią z niedowierzaniem.
- Ożeniłem się z diablicą. - powiedział sam do siebie.
- Oj przestań marudzić. - Love przysunęła się bliżej i pocałowała go w usta. - Mam ochotę porządnie zaszaleć. - zamruczała rozkosznie. - Co byś powiedział na anal?
Jankiel ze zdziwienia wybałuszył oczy.
- Kasiu, jak możesz... takie świństwa... przecież wiesz, że nie przepadam za seksem. A jeśli już mam to robić to tylko przy zgaszonym świetle, pod kołderką i po bożemu, na misjonarza.
- Możemy zgasić światło, jeśli chcesz. - Love puściła do niego oko.
- Ale Brajanek i Dżesika usłyszą... - próbował bronić się Jankiel.
- Już ich położyłam spać. - zapewniła słodko Love. A widząc, że nadal jest niezdecydowany, dodała: - No zgódź się, nie bądź taki! Jeśli się zgodzisz to będę dla ciebie miała fajną niespodziankę.
- Ciekawe, jaką. - mruknął Jankiel. - Pojedziemy w końcu do Japonii, którą tak bardzo chciałbym odwiedzić?
Jego żona aż się wzdrygnęła.
- Tego ci akurat nie mogę obiecać. Wiesz, jak bardzo nienawidzę tego kraju... Ale mam lepszy pomysł. Zabiorę cię jutro na fajny musical. Co ty na to?
Jankielowi aż oczy rozbłysły z uciechy.
- Musical? Naprawdę? - zapytał podekscytowany. - Boże, uwielbiam musicale!
- No to jak będzie z tym analem? - zapytała z uśmiechem Love.
- W porządku. - zgodził się Jankiel. - Tak ci zaraz przewalcuję dupsko, że nie będziesz mogła usiąść przez miesiąc!
Love na te słowa aż zapiszczała z uciechy.
Po chwili obydwoje byli już rozebrani, a łóżko przygotowane do akcji.
- Mam tylko jedną prośbę, kochanie - powiedział Jankiel.
- Co tylko zechcesz. - odpowiedziała słodkim głosem Love.
- Spróbuj nie jęczeć tak głośno, jak wtedy, gdy kochaliśmy się ostatnio. - poprosił. - Bo znów sąsiedzi będą się skarżyć.
Love puściła do niego oczko i uśmiechnęła się figlarnie.
- Postaram się. - obiecała, po czym zgasiła światło i wślizgnęła się pod kołdrę.
KONIECmacbed - 2017-08-30, 03:12 PIERWSZYPOZDRAWIAMPSAdyniator - 2017-08-30, 07:07 O nie To jest dobre
Skąd wiedziałeś że ciągnie mnie do norwegi? Na forum jeszcze o tym nie mówiłem Dead_Laugh - 2017-08-30, 09:22 Dobre
Choć ta scena po gwiazdkach nie potrzebnaLilith - 2017-08-30, 10:06 Świetne
Tylko jedno ale, na liżące sie parki i tak reaguję z niesmakiem 0Antybristler - 2017-08-30, 10:31 Żółwie w sumie nadają się tylko do robienia z nich zupy.Lilith - 2017-08-30, 11:19 Albo do ruchania pantofli ChodnikowyWilk - 2017-08-30, 11:41 Piękne xDDDDD Masz dryg do pisania, jak mało kto na forum Wątek z Jankielem i Love zabawny, ale tak bardzo rozbudowany i przeciągnięty że zrobił się z tego cringe Davos - 2017-08-30, 11:53 Dzięki za komcie
dyniator napisał/a:
Skąd wiedziałeś że ciągnie mnie do norwegi? Na forum jeszcze o tym nie mówiłem
No patrz, to jednak mogłem zamiast tego dać któryś z biegunów :] Wykorzystałem fakt, że pracujesz przy piecu hutniczym i wysokie temperatury Ci niestraszne, stąd w rzeczywistości alternatywnej byłeś zimnolubem. Tak jak Nadir.
Lilith_Madness napisał/a:
Tylko jedno ale, na liżące sie parki i tak reaguję z niesmakiem
Wiem, ale tu chodziło wyłącznie o pokazanie mechanizmu: Ty + Mańka krytykujące Jankiela czy Zaka za krindż
ChodnikowyWilk napisał/a:
Wątek z Jankielem i Love zabawny, ale tak bardzo rozbudowany i przeciągnięty że zrobił się z tego cringe
Właśnie taki był mój zamysł To miała być relacja oparta na krindżu przeciągniętym do granic porzygu Mackers - 2017-08-30, 13:12 Zabiję Cię jeśli będę kebabem
[ Dodano: 2017-08-30, 14:13 ]
Idę czytaćmacbed - 2017-08-30, 13:15 Oj komuś to się chyba nie spodoba xDDDDDDDD
[ Dodano: 2017-08-30, 14:29 ]
znaczy pisałem o Lowe, o Mackersie doczytałem potem
[ Dodano: 2017-08-30, 14:29 ]
skąd ja wiedziałem że dominującym skojarzeniem ze mną będzie pizzaLilith - 2017-08-30, 13:30
Cytat:
jestem nauczycielką w szkole podstawowej
Zastanawia mnie, czy od nauczania początkowego, czy klasy IV-VIII Mackers - 2017-08-30, 13:34 xDDavos - 2017-08-30, 13:53 Lilka - a jak wolisz? :]
Mackers - nie chcesz być kebabem w rzeczywistości ALTERNATYWNEJ? Moris299 - 2017-08-30, 13:56 DrlLilith - 2017-08-30, 13:59 Najbardziej niemożliwe jest u mnie zostanie nauczycielką matmy, ale Moris nim został w alternatywnej rzeczywistości XD
[ Dodano: 2017-08-30, 14:59 ]
Jak ja przecież umiem tylko do dwóch policzyć XDmacbed - 2017-08-30, 14:35 http://sketchtoy.com/68292656Lilith - 2017-08-30, 14:49 Marcin55522 - 2017-08-30, 15:28 Przeczytane Świetne opowiadanie
Davos napisał/a:
Nie lubię, gdy ktoś przeklina. Już i tak muszę gonić za to moją Kasię bo ciągle się brzydko wyraża.
- E tam, pierdolisz. - machnęła ręką Love.
Dead_Laugh - 2017-08-30, 16:00 Tylko mi się wydaje czy dla mnie i CDC po prostu nie miałeś pomysłu więc zrobiłeś z nas żuli xD ?