Mistrzowie.org Forum Oficjalne forum zrzeszające użytkowników serwisu mistrzowie.org
Redakcja telenoweli "Wiara w ludzi" i innych - Mistrzowie - 20 lat później
Davos - 2016-01-14, 00:01 Temat postu: Mistrzowie - 20 lat późniejZ okazji postu nr 12000 wrzucam krótkie opowiadanko. Mam nadzieję, że się spodoba
Mistrzowie - 20 lat później
Pewnego pięknego wieczoru roku 2036, w jednym z białostockich klubów spotkała się grupa bardzo osobliwych, acz najwyraźniej dobrze znających się ludzi.
- Bardzo się cieszę, że was tu wszystkich widzę - witał ich uśmiechnięty od ucha do ucha Bartek, gdy po kolei wchodzili do środka. A gdy już zebrało się sporo osób, oświadczył:
- Nie bez powodu postanowiłem zorganizować spotkanie właśnie tutaj. Dla mnie co prawda Białystok nie był wymarzonym miejscem na forumowy zlot, ale trzeba było iść na ugodę, wiedząc że niektórzy nie ruszają się więcej niż 30 km od własnego domu - zakończył, mrugając porozumiewawczo.
- Bardzo zabawne - mruknął Widzu i zajął miejsce przy stoliku, wskazanym gestem przez Bartka. Pozostali parsknęli śmiechem i również usiedli na swoich miejscach.
- Jejku, jak dobrze was wszystkich widzieć! - ucieszyła się Barbra.
- My też się cieszymy, Barbuszko! - odpowiedział jej wesoło Jankiel, zdejmując kurtkę. - Przyznam szczerze, że stęskniłem się za waszymi gębami - roześmiał się.
- Muszę powiedzieć, że nie spodziewałem się aż takiej frekwencji - podjął Bartek po chwili. - Tym bardziej, że odkąd forum 15 lat temu przestało istnieć, tylko część z nas utrzymywała ze sobą kontakty, na ogół w mniejszych grupach. Cieszy mnie więc niezmiernie, że aż tylu was dziś tu przybyło. Czas się zatem napić. Stawiam pierwszą kolejkę.
- Taką propozycję to ja rozumiem - Jankiel wyszczerzył zęby w uśmiechu i rozpostarł się wygodnie w fotelu. - Alkoholu i pacierza nigdy nie odmawiam.
Wkrótce pojawiła się kelnerka i przyjęła po kolei zamówienia. Niemal wszyscy zamówili alkohol - piwo, wino, drinki. Niemal, bo jedna osoba się wyłamała.
- Poproszę bułę - zażyczył sobie Macbed.
- Że co, proszę? - zdumiała się kelnerka.
- No normalnie, bułę! - powtórzył z naciskiem Macbed i wlepił w nią wzrok.
- Hm, bułę, oczywiście. - odparła bez przekonania kelnerka i odeszła skonsternowana, pukając się w czoło.
Kilka osób spojrzało wymownie na Macbeda.
- No co? - zapytał długowłosy mężczyzna. - Lubię buły. Przecież wiecie.
- Macbed, plz - skomentował Słownik.
W odpowiedzi Macbed tylko wzruszył ramionami.
- Dobra, mówcie wreszcie co u was słychać bo umieram z ciekawości - wtrącił ZróbmySobieKupę.
- Zeteska ma rację - poparł go Jankiel. - Niech każdy powie kilka słów, co tam się u niego aktualnie dzieje. Proponuję zacząć od Bartka. Skubaniec ściągał nas tu z całej Polski, a niektórych nawet zza granicy, przez niego tłukliśmy się na to zadupie godzinami więc niech w nagrodę nam teraz ładnie opowie, co się z nim działo przez te wszystkie lata.
- Białystok to nie jest zadupie! - zaprotestował Widzu. - Są gorsze miejsca w Polsce.
- Chyba kurwa Dębica! - zaśmiał się Jankiel.
Kilka osób parsknęło śmiechem. W międzyczasie pojawiła się kelnerka, niosąc zamówione trunki. Przed Macbedem położyła bułę, spojrzała na niego dziwnie i odwróciła się na pięcie.
- Możemy zacząć ode mnie, żaden problem - uśmiechnął się Bartek, sięgając po piwo. - Ale najpierw chciałbym raz jeszcze wrócić do tego, co stało się 15 lat temu. Wiem, że część z was była w szoku, gdy strona mistrzowie.org dosłownie zniknęła z dnia na dzień, a razem z nią zniknęło nasze forum. Kto mógł się spodziewać, że Media Monster Group zbankrutuje i zlikwidują cały serwer... A ja już niestety ze względu na sprawy rodzinne i zawodowe nie miałem kompletnie czasu, by bawić się w zakładanie od zera nowego forum... chociaż prawdę mówiąc, uważałem wtedy, że to nie miałoby większego sensu. Raz, że nie było już Mistrzów, a dwa, że i samo forum zaczęło świecić pustkami. Część z was zaczęła zakładać rodziny i coraz rzadziej tam zaglądaliście... I tylko jeden Macbed siedział na forum całymi dniami.
- Bo nabijałem godziny. - mruknął Macbed, żując bułę. - Ale fakt, że w tamtym okresie nie było już co robić na forum.
- Krótko po tym wydarzeniu - kontynuował Bartek - jak sami wiecie, padł też Facebook, po tym jak Zuckerberg przeszedł na islam i wysadził się w centrum Waszyngtonu, a akcje Facebooka poleciały na łeb na szyję. A że nie powstała w zamian żadna inna platforma komunikacyjna, część kontaktów się pourywała... Tym bardziej cieszę się, że udało mi się tu was wszystkich zebrać po tylu latach.
- Zatem twoje zdrowie, gospodarzu! - ZróbmySobieKupę na znak toastu uniósł swój kufel z piwem i jednym haustem dopił z niego resztę złocistego płynu. - Chyba już czas zamówić drugą kolejkę.
Pojawiła się kelnerka, zbierając zamówienia na piwo, wino i wódkę. Macbed zażyczył sobie kolejną bułę.
- Ładne są te panie z obsługi - przyznał z uznaniem Bartek, wodząc wzrokiem za odchodzącą kelnerką.
- Bartku, a czy ty czasem nie jesteś żonaty? - zapytał z lekkim wyrzutem w głosie Słownik, wychylając kieliszek wódki.
- A owszem, jestem. I to cały czas z jedną kobietą - odpowiedział dumnie gospodarz. - Ale to, że jestem na diecie nie znaczy, że nie mogę nawet obejrzeć menu, co nie? - dodał z uśmiechem, mrugając porozumiewawczo.
- A jak tam twoje dzieci? - dopytywał ZróbmySobieKupę. - Zdrowe aby?
- A dziękuję, cała ósemka trzyma się świetnie.
- ÓSEMKA? - Jankiel aż parsknął popijanym piwem. - Ho, ho, jedno tobie powiem, panie Bartłomieju: Nie marnowałeś pan czasu.
- A tak jakoś wyszło. - Bartek oblał się lekkim rumieńcem.
- Utrzymać taką gromadkę pewnie nie jest łatwo, co?
- Ano nie jest. Musiałem ostro zapieprzać w pracy, a powiększenie się rodziny było jednym z powodów, dla których odpuściłem założenie nowego forum. Ale w międzyczasie rozwinąłem biznes, otworzyłem kilka zakładów optycznych, a dzieciaki powoli się usamodzielniają i teraz jest u mnie lepiej z czasem. I nawet mam dla was niespodziankę: kilka dni temu reaktywowałem forum.
- Forum wróciło? - Macbed z wrażenia aż zakrztusił się bułą i minęła dłuższa chwila, nim odzyskał rezon. - Po tylu latach?
- Dokładnie. - potwierdził dumny z siebie Bartek. - Pogrzebałem też trochę w starym kompie i udało mi się tam znaleźć bazę userów. Co prawda nasze posty przepadły bezpowrotnie, ale zachowały się profile wszystkich zarejestrowanych użytkowników wraz z ich ostatnimi avatarami i sygnaturami. Do tego jakiś czas temu reaktywowano też stronę mistrzowie.org. Możemy więc znów zacząć przygodę z forum. Co wy na to?
Wszyscy obecni przyjęli tę wiadomość z entuzjazmem.
W tym momencie zadzwonił czyjś telefon.
- To mój - oznajmił Widzu, sięgając do kieszeni w spodniach. Wyjął stamtąd komórkę, spojrzał na ekran. I westchnął. Następnie przeprosił wszystkich, wstał od stołu, odszedł nieco na ubocze i odebrał:
- Halo? Cześć, mamo. Nie, nie w domu. Na spotkaniu. Nie, nie służbowo. Towarzysko. Ze znajomymi. Nie, nie ze studiów. Z internetu. Jak to z którymi? No przecież już ci to tłumaczyłem! Tak, znam ich dobrze. Jacy pedofile? MAMO, JA MAM JUŻ CZTERDZIEŚCI LAT!
Po chwili wrócił z powrotem do stolika. Kilka osób z trudem tłumiło śmiech. Jankiel chciał całe wydarzenie odpowiednio skomentować, ale uprzedził go Słownik.
- Widzu, plz. Ty jeszcze mieszkasz z rodzicami?
- Od kilku lat już nie. - odpowiedział Widzu. - Na szczęście znalazłem pracę w zawodzie i teraz mieszkam w Białymstoku. Ale mama nadal wydzwania do mnie kilka razy dziennie i o wszystko wypytuje.
- A masz żonę i dzieci? - zainteresowała się Barbra.
- Niestety nie... Ale dwa lata temu poznałem fajną dziewczynę i może, hm... coś z tego będzie - zarumienił się lekko.
- A dobra w łóżku? - zapytał prosto z mostu Jankiel, uśmiechając się szelmowsko.
- No cóż... My jeszcze nie... - Widzu był już cały czerwony na twarzy. - Ja tylko... ja na razie tylko... trzymałem ją za rękę.
- Widzu, plz. - powtórzył raz jeszcze Słownik. A Jankiel się roześmiał.
- Chłopie, na co ty czekasz? W tym tempie zaruchasz może przed sześćdziesiątką. Poza tym posłuchaj rady starszego kolegi: Ty ją trzymasz za rękę, a ktoś inny w tym czasie rucha.
- Ona nie jest z takich! - zaprotestował Widzu. - Ufam jej. A poza tym z seksem mi się nie spieszy.
- To dobrze wiemy - zakpił Jankiel. - Ale wiesz, ja na twoim miejscu cieszyłbym się, że nieprawdziwe jest powiedzonko, iż nieużywany organ zanika. W przeciwnym wypadku byłbyś teraz w niezłych tarapatach.
- Jankiel, foda-se - odciął się Widzu i pokazał rozmówcy środkowy palec.
- Chłopie, ten tekst był dobry ze dwadzieścia lat temu i tylko na początku. - westchnął Jankiel. - Tylko nam tu nie zarzucaj sucharami.
- Przynajmniej mam jeszcze jakieś włosy na głowie. - odparował Widzu.
- Nooo Widzu, to już był cios poniżej pasa - odpowiedział Jankiel, głaszcząc się po łysej głowie. - Ale wiesz, jak to jest: Łysieje się od nadmiaru testosteronu. Może i z włosami u mnie gorzej niż kiedyś, ale nieco nieżej, w miejscu o bardziej strategicznym znaczeniu, wszystko działa jak należy - zakończył, szczerząc zęby w uśmiechu.
- Nadal celujesz w nastolatki? - zaciekawił się ZróbmySobieKupę.
- A czemu nie? - Jankiel przeciągnął się w fotelu. - Skoro są legalne i chętne, a ja nadal potrafię je zbajerować...
- Czyli żony i dzieci nie masz? - zapytał z uśmiechem Bartek.
- Paaanie, ja i żona? I co jeszcze? Może, kurde, ciepłe kapcie i niedzielny rodzinny obiad przy familiadzie? - zaśmiał się Jankiel - Nie, dziękuję. A dzieci na szczęście też nie mam. Przynajmniej taką mam nadzieję. - wzdrygnął się.
- Nigdy nie wiadomo - podchwycił Widzu i uśmiechnął się kąśliwie. - Może któregoś dnia zgłosi się do ciebie jakaś pani i powie, że masz dziecko. Albo i kilka. A potem zażąda alimentów, hehehe.
- Śmiej się, śmiej Widzu - Jankiel spojrzał na niego z ukosa. - Tobie to na pewno nie grozi.
- Oj panowie, droczycie się jak małe dzieci - wtrąciła łagodnie Barbra. - Jankielu, powiedz lepiej, gdzie pracujesz.
- A to akurat się często zmienia, Barbuszko. - odrzekł wesoło Jankiel. - Średnio co pół roku. Bo i praca na ogół za psi chuj, a i kierownicy często wkurwiający. Zawsze się jakiś buc musi trafić i zepsuć atmosferę. Ale nie narzekam, na utrzymanie mi wystarcza. A i dorabiam sobie hazardem. Pod tym względem nic się u mnie nie zmieniło przez ostatnie 20 lat. A że nie mam jakiejś stałej roboty w korpo? Z tego akurat się cieszę, zawsze unikałem takich miejsc. Awanse, służbowe auta, pochwały ze strony dyrektorów w przyciasnych garniturach? To mi akurat wisi.
- Temu ostatniemu wcale się nie dziwię. - powiedział Widzu. - Gdy ma się pięćdziesiąt lat to akurat wiele rzeczy wisi - zażartował.
Jankiel już szykował się z ripostą, ale uprzedziła go Barbra.
- Oj Widzu, już się tak nie nabijaj z Janka. Jeszcze zawału dostanie biedaczek. W jego wieku to akurat częste - zachichotała.
- I ty Barbuszko przeciwko mnie? - zapytał ze smutkiem Jankiel.
- Ej, ja też już przekroczyłem pięćdziesiątkę. - zaprotestował Bartek. - I u mnie też jeszcze wszystko działa jak należy.
- No patrząc na to, ile masz dzieci to trudno zaprzeczyć. - zaśmiał się Jankiel. - A Barbuszka i Widzu chyba zapominają, że za parę lat też będą w naszym wieku. Zapewniam was, szybko zleci. Szybciej, niż byście chcieli.
- Oj przecież tylko się droczymy - zapewniła z uśmiechem Barbra i posłała im całusa.
- Ty nam lepiej Barbro powiedz coś o sobie. - poprosił ZróbmySobieKupę. - Masz jakiegoś teżeta? Przywiózł cię tutaj?
- Teżeta aktualnie nie. Ale mam krasza. Niestety nie mógł mnie tu przywieźć bo jeszcze nie ma prawa jazdy. Jest za młody.
- Jak za młody? - zdziwił się Macbed, wypluwając okruchy z kolejnej buły. - To ile on ma lat?
- 16 - odpowiedziała Barbra i spłonęła rumieńcem.
- 16???
- Bo widzicie - Barbra zachichotała - chyba wam jeszcze nie wspominałam, że pracuję jako nauczycielka matematyki w jednym z krakowskich liceów. No i tak się złożyło, że z jednym z uczniów wdałam się w mały romans.
Jankiel aż gwizdnął.
- No niezłe z ciebie ziółko, Barbuszko - przyznał. - A nie boisz się, że to się kiedyś wyda?
- E tam. - odpowiedziała beztrosko Barbra. - Uczniowie w tych sprawach potrafią być dyskretni. A gdyby nawet zrobił się szum... Najwyżej przeniosę się do innego liceum. W Krakowie ich pod dostatkiem. Zresztą już dwa razy tak zrobiłam.
- Czyli to nie pierwszy raz? - Bartek aż cmoknął, a Jankiel uśmiechnął się szeroko.
W odpowiedzi Barbra tylko uśmiechnęła się znacząco.
- Ech, czemu ja nigdy nie miałem takiej nauczycielki... - rozmarzył się ZróbmySobieKupę. - Tylko zawsze stare raszple.
- No u mnie było to samo, nad czym bardzo ubolewam. - przyznał Jankiel. - No dobra, Zeteska. Twoja kolej. Mów, co tam porabiasz na co dzień. Nadal tyle imprezujesz?
- A skąd! - machnął ręką ZróbmySobieKupę. - Jam jest teraz poważny człowiek. Mam swoją firmę budowlaną, która bardzo ładnie prosperuje. Nazwałem ją "Zróbmy Sobie Domek".
Wszyscy przy stole zaśmiali się i pokiwali głową z uznaniem.
- Jakby co, to macie u mnie zniżki. - zapewnił z uśmiechem ZróbmySobieKupę. - A co do życia osobistego... cóż, nie mogę narzekać. Fajna żona, dwójka fajnych dzieci: córka i syn... Czego chcieć więcej? Tylko kuwa niestety córka ma już piętnaście lat i zaczyna coraz częściej przebąkiwać coś o imprezach. - zafrasował się.
- No, ale chyba jej nie zabronisz wychodzenia z domu, co? - zapytała Barbra. - Sam chyba pamiętasz, ile swego czasu ty imprezowałeś.
- Ano pamiętam - potwierdził markotnie ZróbmySobieKupę - I pamiętam też, co się na tych imprezach działo. Dlatego najchętniej nie wypuszczałbym córki z chaty. Wiecie jak to jest: gdy macie syna to musicie go pilnować, a gdy macie córkę, musicie pilnować całego miasta.
- Nie zazdroszczę tej sytuacji. - przyznał Jankiel. - Chociaż oczywiście cieszę się, żeś szczęśliwy. I mówisz, że twoja córka ma 15 lat... Hm, w takim razie mam prośbę: daj mi jej zdjęcie, albo chociaż zdradź pełne personalia. Żebym jej czasem kiedyś przypadkiem nie poderwał. Nie chciałbym tego zrobić staremu kumplowi. Zresztą to by było dość... niezręczne.
- Pokażę ci jej zdjęcie, żebyś wiedział, jak wygląda. - zapewnił ZróbmySobieKupę. - Też mi się nie uśmiecha sytuacja, żeby ona zadawała się z jakimś starym dziadem...
- Ej, Zeteska, tylko nie z dziadem!
- Wybacz, powiedziałem to z rozpędu - ZróbmySobieKupę uśmiechnął się przepraszająco. - W ramach wynagrodzenia stawiam wszystkim następną kolejkę. - ogłosił.
- To ja poproszę o bułę - wtrącił Macbed.
- Kurwa człowieku, ty im dziś chyba wyżresz cały miesięczny zapas tych buł! - zwrócił się do niego Jankiel. - Gdybym wiedział, że tyle tego wpierdolisz to bym poprosił Bartka o zorganizowanie spotkania w piekarni! - roześmiał się.
Inni również się zaśmiali.
- No co? - żachnął się Macbed. - Dobre są! U mnie w okolicy ciężko takie znaleźć.
- A ty cały czas mieszkasz w tej dziczy? - zapytał ZróbmySobieKupę.
- Tja - potwierdził Macbed. - I pracuję w Lasach Państwowych. Nic szczególnego, ale da się z tego wyżyć.
- Masz żonę? - zapytała Barbra.
- Nie. - skrzywił się Macbed. - Ciężko dziś znaleźć porządną kobietę, a tylko takie mnie interesują. Poza tym nie mam nawet czasu na szukanie. W tygodniu pracuję, a w weekendy też jestem zajęty.
- Czym?
- A widzicie, właśnie wyszło World of Tanks 2036. Żebyście wiedzeli, jak to wciąga!
- Macbed, plz - skwitował Słownik.
- No co? - zaperzył się Macbed. - Wiecie, który mam już level?
Zadzwonił telefon. Widzu spojrzał na ekran. I westchnął głęboko. Następnie wstał od stołu, odszedł na bok i odebrał.
- Halo? Cześć, mamo. Tak, jeszcze z nimi siedzę. Tak, wiem która godzina. Bez przesady, już iść? Jeszcze wcześnie. Jak to ile wypiłem? Jedno piwo. Tak, jedno. No przecież mówię, że jedno! Nie, nie piłem wódki. Innych alkoholi też. Dobrze, zadzwonię jak wrócę do domu. Cześć.
Po chwili wrócił do stołu i zrezygnowany wsparł ręce na łokciach. Niektórzy spojrzeli na niego ze współczuciem
- Kurna, gościu, musisz się wyrwać z tego układu, bo to kurde nie jest normalne! - zwrócił się do niego Jankiel.
- pat Widzu - dodał Słownik.
- Przynajmniej masz pracę, Widzu. - odezwał się po raz pierwszy tego wieczoru Antybristler. - A ja to ciągle szukam - westchnął. - W tym cholernym Rypinie nie ma żadnych perspektyw.
- To czemu jeszcze stamtąd nie wyjechałeś? - zapytał zdziwiony ZróbmySobieKupę.
- Chciałem, ale to nie takie proste. - Antybristler westchnął ponownie. - Tu jest mój dom, moja rodzina, mój żółw... A poza tym ciągle mam nadzieję, że może jednak coś znajdę. Więc tak na przemian szukam ofert, wysyłam cv i prowadzę bloga o żółwiach. Przynajmniej z tego czasem jakaś kasa wpadnie. No i oczywiście gram też w MFO.
- To ta gra jeszcze istnieje? - zdziwił się Widzu.
- Owszem. - potwierdził Antybristler. - I wciąga tak jak dawniej. Chociaż nadal jest tam mnóstwo idiotów. Taki Kolasiak choćby. Ten debil jest już grubo po trzydziestce, a mimo tego codziennie podszywa się pod inną osobę i próbuje ode mnie nieudolnie wyłudzić golda albo jakieś fajne itemy. I tak od cholernych dwudziestu lat!
- pat Antek. - podsumował Słownik.
- A ty Słownik, może też nam o sobie opowiesz? - zwrócił się do niego Bartek.
- Nie ma o czym gadać - uciął Słownik. - Żona, syn, praca od poniedziałku do piątku. Normalne życie, ale nie narzekam. Od czasu do czasu jeżdżę na koncerty Krawczyka. Aha, no i raz po raz spotykam się na piwku z Chodnikowym Wilkiem.
- O! - podchwycił ZróbmySobieKupę. - Co tam u Chodnikowego?
- A jakoś leci. - odpowiedział Słownik. - Ożenił się, ma dwójkę dzieci. Jak pewnie wiecie, został raperem, ale od czasu do czasu śpiewa też na weselach. Na zlot nie mógł przyjechać, bo aktualnie nagrywa nowy kawałek wspólnie z Matheusem, ale kazał was pozdrowić.
- Dziękujemy. Ty też go od nas pozdrów. - powiedział Bartek.
W tym momencie otworzyły się drzwi i do klubu weszła rudowłosa kobieta.
- Hehe - rzuciła od progu.
- Moni! - Barbra aż zapiszczała z radości i rzuciła się na powitanie.
- Barbuszka! - Moni wybiegła jej naprzeciw i wyściskała. A potem przywitała się z pozostałymi osobami.
- No dobra - oznajmiła, gdy już usiadła i zamówiła sobie grzańca. - Mówcie, co u was słychać. Całe wieki was nie widziałam!
- Najpierw ty nam coś o sobie opowiedz, Moniaczku. - poprosił Jankiel. - My tu żeśmy już sobie wcześniej pogadali, a skoroś się spóźniła to nie ma rady, ty gadasz pierwsza, a my słuchamy i pijemy. Potem ewentualnie się zamienimy - zaśmiał się. - Nadal mieszkasz na Islandii?
- A mieszkam se tam i pracuję - odpowiedziała uśmiechnięta Moni. - Ale chwilowo jestem w Polsce. Tak się szczęśliwie złożyło, że termin zlotu zbiegł się z naszą planowaną wizytą u rodziny w Polsce więc przyjechaliśmy tu całą piątką.
- Piątką? - zapytał zdziwiony Widzu.
- A owszem. - odrzekła radośnie Moni. - Bo chyba nie wiecie, ale mam dwie córki. Teżet został z nimi w Kołobrzegu, a mnie Marcel przywiózł do Białegostoku. Gówniarz pół roku temu zrobił prawo jazdy więc uznaliśmy z Teżetem, że to będzie dla niego dobry trening. Niech się młody oswaja z samochodem, będzie mnie przywoził z imprez, tak jak dziś. - zaśmiała się serdecznie.
- Tobie to dobrze, Moniaczku. - przyznał Jankiel. - Mnie nie ma kto odwozić i przywozić. A niestety będę musiał jeszcze dziś telepać się pociągiem z powrotem do Krakowa.
- Czemu dziś? - zdziwił się Słownik. - Przecież jutro jest sobota.
- A CHUJA TAM, JUTRO NA 9TĄ DO ROBOTY! - krzyknął zdenerowany Jankiel.
- No chyba że tak... - Słownik pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Ej Janek, ale chyba nie zmywasz się już teraz, co? - Moni pogroziła mu palcem. - Bo zaraz dam po ryju i się skończy! Nie po to tu przyjeżdżałam taki kawał, żebyś mi tu zaraz uciekał!
Jankiel roześmiał się na te słowa.
- Bez obaw, Moniaczku. - zapewnił wesoło. - Jeszcze trochę czasu mam, a nie zamierzam się stąd zwijać dopóki nie dowiem się, co słychać u wszystkich. Poza tym opuszczenie imprezy przed Widzem to już by kurde była siara na maksa! - roześmiał się na głos.
Widzu w odpowiedzi pokazał mu środkowy palec. W tym momencie zaśmiali się wszyscy.
- No dobra. - zabrał głos Bartek. - My tu gadu gadu, a tymczasem jedna osoba siedzi cały czas z nami i nie odezwała się jeszcze ani słowem!
- No właśnie, kuwa! - podchwycił ZróbmySobieKupę. - Ktoś nam tu się strasznie alienuje!
- Te, Węgiel, o tobie mowa! - Słownik szturchnął łokciem siedzącego w kącie Morisa, bawiącego się telefonem.
- Że co? Że jak? - Moris podniósł nieprzytomny wzrok znad ekranu komórki. - A, sorry. Musiałem kilka rzeczy sprawdzić na telefonie. O, cześć Moni.
- Węgiel, plz. - Słownik załamał ręce.
- No co? - zdziwił się Moris.
- Mówże chłopie, co u ciebie słychać - rzucił do niego Jankiel.
- U mnie? Spoko. - Moris uśmiechnął się szeroko. - Mam żonę i małą córkę. I do tego spoko pracę. Siedzę w firmie, która zajmuje się obsługą informatyczną dużych spółek i przedsiębiorstw.
- Państwowych też? - zainteresował się Bartek.
- Też. - potwierdził Moris. - Obecnie na przykład zajmuję się wdrażaniem nowych systemów w dużym państwowym molochu zajmującym się wydobyciem kopalin.
- Znaczy się, siedzisz w firmie wydobywającej węgiel? - parsknął śmiechem Widzu.
- No w pewnym sensie tak. - Moris oblał się lekkim rumieńcem. - Ej, czemu się wszyscy śmiejecie?
Po chwili podeszła kelnerka, pytając czy jeszcze są jakieś zamówienia. Oczywiście znalazło się sporo chętnych na piwo, wino, wódkę i drinki. Gdy przyszła kolej na Macbeda, kelnerka posłała mu spojrzenie pełne rezygnacji.
- Rozumiem, że ma być buła? - zapytała i głęboko westchnęła.
- Poproszę piwo. - odpowiedział Macbed śmiertelnie poważnym tonem.
- Naprawdę? - zapytała z mieszanką niedowierzania i nadziei w głosie kelnerka.
Macbed potwierdził skinieniem głowy. Kelnerka uśmiechnęła się uroczo.
- W takim razie lecę zrealizować zamówienie. - odwróciła się na pięcie i skierowała lekko w stronę kuchni.
- Acha! - zawołał za nią Macbed. - Prawie bym zapomniał. Poproszę jeszcze o bułę.
Kelnerka odwróciła głowę i spojrzała na niego wzrokiem pełnym nienawiści. A potem wkurzona na maksa, zawlokła się do kuchni, kląc szpetnie po drodze.
Ta sytuacja wywołała salwę przytłumionego śmiechu.
- Macbed, plz - powiedział Słownik, mocno rozbawiony.
- Co za troll. - śmiał się Jankiel. - Jeszcze przez niego ta urocza kelnerka napluje nam wszystkim do trunków.
W tym momencie otworzyły się drzwi i do środka wszedł Decp.
- Miau! - przywitał się.
- Srau! - odpowiedział natychmiast Słownik.
Gdy już Decp zajął miejsce, przywitał się po kolei ze wszystkimi i zamówił piwo, padło standardowe pytanie, co u niego słychać.
- Ożeniłem się i jestem szczęśliwym ojcem - mam syna i córkę. Ale nie widuję ich niestety zbyt często, gdyż służę w Siłach Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, a to niestety wymagająca służba. Przez pewien czas był tam też ze mną Mackers, ale potem postanowił się przenieść do korpusu zagranicznego operującego w Islamskiej Republice Niemieckiej. Gdy spytałem go o powód, odpowiedział tylko: Remove kebab.
- No to będzie miał tam sporo roboty - westchnął Jankiel - Za naszą zachodnią granicą teraz więcej ciapatych niż rdzennych mieszkańców. Jeszcze zanim rozpadła się Unia Europejska, był tam jeden wielki burdel, a teraz to już jest tylko gnój i chuj. - podsumował niezadowolony.
- Ejże Barbuszko i Moniaczku - podjął po chwili. - O czym wy tam szeptacie po kątach?
- A o niczym szczególnym - Barbra lekko się zarumieniła. - Takie tam babskie sprawy.
- Pewnie gadają o chłopach. - zasugerował ZróbmySobieKupę.
- A skądże! - zaprzeczyła gwałtownie Moni. - Barbuszka tylko pytała mnie, czy nie znam jakiegoś dobrego kremu na cellulit.
- Moni! - pisnęła Barbra i spąsowiała na twarzy.
- A wybacz, Barbuszko - Moni spojrzała na nią przepraszająco. - Nie wiedziałam, że to tajemnica.
- A więc to tak! - uśmiechnął się z przekąsem Jankiel. - To mnie wypominają wiek i łysinę, a tymczasem walczą po cichu z cellulitem, tak?
- Pytałam tylko teoretycznie - zapewniła skwapliwie Barbra, próbując uratować sytuację.
- Ależ oczywiście, Barbuszko. - odrzekł kurtuazyjnie Jankiel, ale uśmieszek nie zszedł mu wcale z twarzy.
Zadzwonił telefon. Widzu znów westchnął. Tym razem z ulgą, gdyż to nie jego komórka dzwoniła. Bartek spojrzał w ekran swojego telefonu.
- No wreszcie! - ucieszył się, gdy zobaczył, kto dzwoni. Odebrał - Halo? No hej! Już się bałem, że nie zadzwonisz. Moment, zaraz przełączę rozmowę na videokonferencję - to mówiąc, wyciągnął z torby laptopa i podłączył do niego komórkę i kamerkę internetową. Zwrócił się też do wszystkich obecnych: - Moi drodzy, mam dla was niespodziankę. Pewna osoba koniecznie chciała się z wami widzieć, ale że nie mogła przybyć osobiście, postanowiliśmy połączyć się na odległość. Sami zobaczcie. - skierował w ich stronę ekran laptopa i nacisnął jakiś przycisk. Po chwili na ekranie ukazał się Zak, leżący wygodnie na leżaku na pokładzie jachtu i pijący drinka z parasolką i słomką. Obok niego krzątały się dwie młode seksbomby ubrane tylko w bikini. W tle na całkowicie bezchmurnym, błękitnym niebie majaczyło słońce. Widać też było morze w kolorze lazurowym.
- Siemano, moje kochane chuje! - zawołał radośnie, gdy ich zobaczył na ekranie swojego laptopa. - Jak ja się za wami stęskniłem to wy kurwa nie macie pojęcia!
- Ło kurna, dżunior! - krzyknął z niedowierzaniem Jankiel.
- O, senior! - uśmiechnął się szeroko Zak i uniósł na powitanie drinka.
Wszyscy zaczęli krzyczeć jeden przez drugiego i każdy chciał się przywitać, wypytać o jacht, rejs, panie w bikini i o wszystko inne.
- Po kolei, po kolei - stonował ich ze śmiechem Zak. - Na początek muszę was wszystkich przeprosić, że nie dałem rady przybyć na zlot, ale mam teraz biznesy w Europie i Ameryce i muszę tego wszystkiego doglądać.
- Ano właśnie widać, żeś zarobiony po łokcie - zaśmiał się ZróbmySobieKupę.
Zak również się zaśmiał.
- A bo widzisz, ZSK, teraz chwilowo mam przerwę i mogę sobie pozwolić na odpoczynek w towarzystwie tych dwóch miłych, ekhm asystentek.
- Asystentek, spoko. - roześmiał się Jankiel, podczas gdy jedna z pań przystąpiła do smarowania Zakowi ramion kremem do opalania. - Ładnie żeś się urządził, Dżuniorze!
- Co nie? - potwierdził Zak wesoło. - Opłaciło się robić te wszystkie plany biznesowe po nocach.
- Takiemu to dobrze... - powiedział z zazdrością Antybristler.
- A gdzie ty w ogóle jesteś? - zapytała Barbra. - To twój jacht?
- Mój. - potwierdził Zak. - A gdzie jestem? Na Karaibach. A konkretniej to gdzieś w okolicach Martyniki. Płynę właśnie na Jamajkę. Mam tam pewien biznes to załatwienia.
- Pewnie kupno zielska - zasugerował Słownik.
- To też. - roześmiał się Zak. - Ale nie tylko. Muszę sfinalizować kilka transakcji związanych z nieruchomościami, podpisać kontrakt z gorzelnią rumu na dostawę do Europy, zainwestować trochę dolców w hotel dla turystów... No, długo by wymieniać.
Ręce masującej go "asystentki" zaczęły zjeżdżać coraz niżej i zamiast ramion, zajmowały się już brzuchem. Zak momentalnie dostrzegł, co się święci.
- No nic, muszę już kończyć. - powiedział szybko. - Mam jeszcze, ekhm, pewien biznes do załatwienia.
- Jasne, biznes - roześmiali się jego rozmówcy po drugiej stronie globu.
- Sami widzicie. - Zak wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Dzięki Bartek, że włączyłeś laptopa i mikrofon już na początku waszego zlotu. Dzięki temu usłyszałem całą rozmowę i wiem, co u was słychać. Mam nadzieję, że nie macie mi za złe, że cały czas nasłuchiwałem. Aha, no i jeszcze jedno: następny zlot robimy u mnie, tu na Karaibach. Mam tu kilka posiadłości, zrobimy sobie dwutygodniową imprezę, wóda, koksy, dziwki i rock'n'roll. Tylko, żeby to było kurwa trochę szybciej niż za następne 20 lat! - zaśmiał się.
- Świetny pomysł Dżuniorze, tylko jest mały problem. - powiedział Jankiel. - Taka podróż z Polski na Karaiby i z powrotem to jednak dla większości z nas spory wydatek.
- O to się nie martw, Senior. - zapewnił szybko Zak. - Wyślę po was mój odrzutowiec. - Ręce masażystki zaczęły wsuwać się pod jego bokserki. - No dobra, muszę serio kończyć. Trzymajcie się, ziomy. Elo! - nacisnął coś na swoim laptopie i videokonferencja się zakończyła.
- Kuwa, on ma własny samolot! - stwierdził z uznaniem ZróbmySobieKupę.
- Takiemu to dobrze... - powiedział raz jeszcze Antybristler.
Pozostali również byli pod wrażeniem i minęła dłuższa chwila, nim skupili się na powrót na normalnej rozmowie. Po chwili w klubie zjawił się kolejny gość.
- Witam wszystkich! - zawołał od progu, uśmiechając się.
- Ismailes! - zakrzyknął na jego widok Bartek.
- Bryllant! - dodał Słownik.
- Rosół! - dorzucił Widzu.
- Krzychu! - podsumował ZróbmySobieKupę.
- No cześć, czesć. - odpowiedział Ismailes i dosiadł się do ich stolika.
- Mów, co u ciebie słychać. - zwrócił się do niego Bartek.
- A spoko, spoko. - odrzekł Bryllant, sięgając po piwo. - Pracuję sobie spokojnie, a w wolnym czasie siedzę na demotywatorach i komentuję. Fajnie, że po tylu latach ta strona powróciła. Aha, no i w końcu się ożeniłem.
- No to gratulacje! - ZróbmySobieKupę uniósł kciuk w górę.
- Dzięki, ale nie ma czego. - skrzywił się Ismailes. - Bo już się rozwiodłem.
- A to wybacz. - ZróbmySobieKupę uśmiechnął się przepraszająco. - A jak córka? Zdrowa?
- Ale która? - zapytał z uśmiechem Ismailes. - Bo mam ich w sumie trzy. Plus jeden syn. I każde dziecko z inną kobietą.
- Łoo Bryllant, szalejesz - zawołał Jankiel.
- A tak jakoś wyszło - odpowiedział z lekkim uśmiechem Ismailes. - Pierwszą córkę miałem jeszcze 20 lat temu, to pewnie pamiętacie ze starego forum. Potem się ożeniłem i urodziła się kolejna córka. Potem rozwód, kolejny ślub i tym razem syn. Następnie rozwód, jeszcze jeden ślub, trzecia córka. No i rozwód. A niedawno poznałem fajną kobitę i chyba się z nią ożenię. Może tym razem się uda znaleźć żonę na dobre i na złe. Do trzech razy sztuka!
- Chyba w tym przypadku do czterech. - poprawił go Widzu. - Mówiłeś, że miałeś już trzy żony.
Ismailes zrobił zdziwioną minę i zaczął liczyć na palcach. Przez moment intensywnie myślał, aż w końcu oświadczył:
- Masz rację, Widzu. Faktycznie były już trzy. No to do czterech razy sztuka!
- Bryllant, plz - wtrącił Słownik.
- No co? - zdziwił się Ismailes. - Wiecie co? - podjął po chwili. - Strasznie zgłodniałem. Zamówię sobie coś do jedzenia.
- Polecam bułę. - zasugerował Macbed.
- Bułę? - Ismailes spojrzał na niego zaskoczony. - E, chyba się nie skuszę. - wstał od stołu. - Wezmę sobie coś bardziej pożywnego.
- Zamów rosół. - zażartował Widzu.
- Bardzo zabawne. - mruknął Bryllant. - Poczekajcie tu na mnie, zaraz wracam.
- Bez obaw, chwilowo nigdzie się nie wybieramy. - zakpił Jankiel.
ZróbmySobieKupę przeciągnął się w fotelu.
- Ktoś tu ma dziś jeszcze dotrzeć, panie kierowniku? - zwrócił się z pytaniem do Bartka.
- O ile się orientuję to tak. Pro i Brutalka deklarowały, że pojawią się na zlocie, ale coś się spóźniają...
Ledwie skończył mówić te słowa, a u progu knajpy pojawiła się kolejna osoba.
- Porfanc! - zawołał radośnie Słownik na jej widok.
- Cześć. - uśmiechnęła się słabo Proface, gdy do nich podeszła. - Była bardzo blada.
- Bez urazy, ale coś nienajlepiej wyglądasz. Mam nadzieję, żeś nie chora? - zmartwił się ZróbmySobieKupę.
- Dzięki za troskę, ale na szczęście nie. - odrzekła Proface. - Po prostu jestem strasznie zmęczona. Prowadzę z mężem małą firmę i ciągle nas nękają jakieś kontrole. Cholerna biurokracja, zwariować można. Do tego jeszcze problemy z córką...
- Masz dziecko, Pro? - zainteresowała się Barbra.
- Ta, ośmioletnią córkę. - potwierdziła Pro. - Mówię wam, same z nią kłopoty... Nie chce się w ogóle uczyć, w szkole zbiera same jedynki. Już nie wiemy z mężem, jak do niej dotrzeć. Gówniara najchętniej całe dnie spędzałaby przed kompem i tv i grała w gry albo oglądała to głupie anime. Po kim ona to ma?
- No na pewno nie po matce - zaśmiał się Jankiel.
- Ja w jej wieku nie siedziałam tyle przed komputerem! - oburzyła się Proface. - Ech, te dzisiejsze dzieci i młodzież...
- Biedna Pro... - próbowała ją pocieszyć Barbra. - Zaraz zamówię ci grzańca, to ci poprawi nastrój.
- Dzięki... - uśmiechnęła się blado Proface.
- Jak tak na was wszystkich patrzę - skonstatował Jankiel - to tylko utwierdzam się w przekonaniu, że dobrze zrobiłem, unikając przez całe życie małżeństwa czy w ogóle długich związków. Same z tym kłopoty. Bez urazy, moi drodzy.
- Miłość to uczucie głupie, zaczyna się na ustach, a kończy na dupie. - rzekł filozoficznie Ismailes, który właśnie do nich wrócił.
- Zaiste, głęboka to myśl. - zadrwił Jankiel. - Jak owa dupa, na której kończy się wspomniana miłość.
Zapadła cisza. Pierwszy przerwał ją Widzu.
- Opowiem wam pewną ciekawą historię. - zaproponował. - I to całkiem świeżą, bo zdarzyła się przedwczoraj. Nasza firma dostała zgłoszenie o awarii sieci w jednym z białostockich domów. Udałem się na miejsce, żeby to sprawdzić. Otworzyła mi przemiła para staruszków i zaprosiła do środka. Okazało się, że w jedynym komputerze w domu, w pokoju na górze, nie ma dostępu do internetu. Standardowa sprawa. Idę do wskazanego pokoju, wchodzę... A tam w uwalonym podkoszulku i podartych gaciach siedzi przed kompem jakiś facet około pięćdziesiątki i wrzeszczy ni to do kompa, ni to do mnie, że nie działa mu internet i nie może oglądać bajek na youtube. Przyjrzałem mu się bardziej... I kurde, to był ON! Zmienił się przez te lata, mocno przytył, przybyło mu zmarszczek... Ale to na pewno był on! Sami dobrze wiecie, kto.
- Ło kurwa, spotkałeś Krokoroka? - roześmiał się Jankiel. Inni również się śmiali. - I on nadal mieszka z rodzicami? Czemu mnie to nie dziwi. - zapytał retorycznie ze śmiechem.
- Jak wygląda w jego domu? - chciał wiedzieć Macbed.
- Dom wygląda całkiem normalnie - odparł Widzu. - Ale pokój Krokoroka... mówię wam, takiego syfu do ja jeszcze nigdy w życiu nie widziałem! Biurko zawalone brudnymi talerzami z resztkami jedzenia, na suficie pajęczyny, po podłodze walało się dosłownie wszystko, od brudnych skarpet i ubrań, przez plastikowe butelki po coli i puszki po piwie, na zużytych chusteczkach kończąc... Na ścianach plakaty z pornosów i anime na przemian... A spod biurka wystawała dmuchana lala z sex shopu. I wyglądała na mocno wyeksploatowaną.
Wszyscy ryknęli śmiechem.
- Lol, kot, miau, żyd - skomentował Słownik ze śmiechem.
Widzu zaś kontynuował:
- Naprawiłem co miałem do naprawienia i wiałem stamtąd czym prędzej. - skrzywił sie z niesmakiem. - Ale zanim to zrobiłem, powiedziałem Krokorokowi, skąd go znam i żeby się kurde trochę ogarnął. Ten tylko wybałuszył gały i poprosił mnie, żebym przekazał Bartkowi wiadomość. Chyba się domyślasz, jaką?
- Domyślam. - potwierdził z grymasem niezadowolenia na twarzy Bartek. - Bo ledwie reaktywowano stronę mistrzowie.org, już dostałem od niego PW z jakiegoś trollkonta. Zaraz wam przeczytam - sięgnął po komórkę i chwilę w niej grzebał. - Ok, mam. Cytuję: "Cześć tępe chuje! Usuńcie Krokorakowi błazna z avatara i wannę z sygnatury na forum bo cierpi za niewinność!".
Wszyscy parsknęli śmiechem.
- Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają. - podsumował ZróbmySobieKupę.
Ngle drzwi od knajpy otworzyły się gwałtownie i do środka wpadła zziajana Brutalka.
- No wreszcie! - powiedział Bartek, patrząc na zegarek.
- Ło kurna, Bruta! - zawołał gromko Jankiel. - A coś ty taka zdyszana? Czyżbyś miała spotkanie z Panem Wackiem?
- Tylko nie Bruta, Janek! - pogroziła mu lekko palcem i uśmiechnęła się, a potem po kolei przywitała się ze wszystkimi. Gdy już usiadła przy stoliku, dodała, nadal lekko dysząc:
- Jeny, jaki ja dziś miałam dzień... Cały czas w pośpiechu. Najpierw samolot do Białegostoku spóźnił się dwie godziny, a potem jeszcze jadąc z lotniska na zlot spotkałam w autobusie... No nie zgadniecie, kogo!
- Krokoroka? - zasugerował Widzu.
- Skąd wiesz? - zdziwiła się Brutalka.
- Właśnie o nim gadaliśmy - parsknął śmiechem Bartek. - I co się działo w tym autobusie? Rozpoznał cię?
- Niestety tak. - Brutalka skrzywiła się z niesmakiem. - Ja też go od razu poznałam. Co prawda przez te wszystkie lata mocno przytył i przybyło mu zmarszczek, ale to był na pewno on.
- Jakbym już gdzieś to słyszał. - mruknął pod nosem Jankiel. Brutalka zignorowała jego uwagę.
- Gdy mnie zobaczył w tym autobusie - kontynuowała - od razu uśmiechnął się obleśnie i do mnie podszedł. Nie miałam za bardzo dokąd uciec, bo stałam na samym końcu, niby blisko drzwi, ale autobus był w drodze na przystanek. Tymczasem ten ćwok gdy tylko znalazł się obok mnie, zaczął coś gadać, że jest prawiczkiem i żebym została jego pierwszą dziewczyną, a potem z nim zamieszkała w willi rodziców. - Brutalka miał minę, jakby właśnie zjadła kilogram kwaśnych cytryn. - Jakby tego było jeszcze mało, zaczęła mu skapywać z ust ślina. Ohyda! - wzdrygnęła się.
Wśród słuchaczy przeszedł szmer niezadowolenia.
- I co było dalej? - zapytała dość przestraszona Barbra.
- Na szczęście akurat w tym momencie autobus zajechał na przystanek i drzwi się otworzyły, ja temu oblechowi dałam na odchodne plaskacza w ryj i pędem uciekłam w stronę lokalu, w którym teraz siedzimy.
- Dobrze zrobiłaś. - pochwaliła ją Moni. - Ja bym jeszcze gnoja kopnęła w jaja.
- Czy on pobiegł za tobą? - zapytał ZróbmySobieKupę.
- Nie wiem. - odpowiedziała Brutalka. - Nie miałam czasu, żeby się oglądać za siebie. Skupiłam się tylko na ucieczce.
- Ej, to może on tu zaraz wpadnie? - Jankiel uśmiechnął się diabelsko.
- Jankiel, plz - pisnął błagalnie Słownik. - Tylko nie to!
Bartek postanowił skierować rozmowę na inne tory.
- A tak poza tym to co u ciebie, Bruti? Mieszkasz w Polsce czy za granicą? Wyszłaś za mąż?
- Tak. - potwierdziła Brutalka. - Mam męża i dwie córki. Mieszkamy w Anglii, tam też pracuję... Ogólnie jest fajnie. W wolnym czasie piszę nadal wiersze... Cieszę się z życia. I rzadko kiedy coś mi jest w stanie zepsuć humor. No, z wyjątkiem takich sytuacji jak ta z Krokorokiem... Brr!
- Może już lepiej zmieńmy temat, co? - zasugerował Macbed. - Przez te historyjki o nim straciłem apetyt na buły.
- To akurat dobrze - zaśmiał się Jankiel. - Ale wniosek popieram. Dość już gadania o tym debilu.
- Może w takim razie porozmawiamy o tych, którzy swego czasu siedzieli z nami na forum, a dziś są nieobecni? - zaproponował Bartek.
Pozostali chętnie zaaprobowali ten pomysł.
- O Szyszku już pewnie wiecie... - podjął Bartek po chwili.
- Wiemy. - wszedł mu w słowo ZróbmySobieKupę. - A przynajmniej ci, którzy śledzą sport. Szkoda, że Szyszek nie mógł dziś przyjechać, ale to akurat zrozumiałe. Sezon zimowy w pełni i musiał jechać do Kuusamo komentować skoki. Kto by pomyslał, że wygryzie ze stanowiska Szaranowicza.
- Można powiedzieć, że został niezłą szychą. - zażartował Widzu.
- Z tego co wiem - dodał Słownik - Szyszek ma żonę i dwójkę dzieci.
- Fajnie, że mu się udało. - uśmiechnął się Bartek. - Moris, a wiesz może co u Adijosa?
- Wiem. - potwierdził Moris, unosząc wzrok znad telefonu. I nieco ściszył głos. - Tylko nikomu nie mówcie. Adi włamał się kiedyś przez neta do rządowego centrum bezpieczeństwa. Oczywiście miał sprawę, ale wszystko po cichu wygaszono i zaproponowano mu tam pracę jako ekspert od bezpieczeństwa rządowych serwerów. Teraz kosi gruby hajs i mieszka w Warszawie, ale raz po raz przyjeżdża do Bydgoszczy super furą i co chwila wyrywa nowe laski. Mówię wam, dosłownie król podrywu.
- A kto go tak pięknie wyszkolił? - Jankiel wyprostował się dumnie. - No kto?
- Z kolei Długi Murzyn - dodał Moris - pracuje w USA w jakimś wielkim koncernie informatycznym i też świetnie zarabia. Ale nie wiem, czy się ożenił.
- Ja mam kontakt z Love i Rudą Maupą. - odezwała się Barbra. - Love jakiś czas mieszkała w Polsce i uczyła japońskiego w szkole. Potem wyjechała do Japonii, wyszła za mąż i pisze stamtąd reportaże. Ruda z kolei cały czas siedzi w Krakowie. Ma męża i czwórkę dzieci. Nawet chciała przyjechać na zlot, ale w ostatniej chwili najmłodsze dziecko się rozchorowało i musiała zostać. Ale kazała was pozdrowić.
- Ty też ją od nas pozdrów, Barbuszko. - powiedział Jankiel. - I kurna, prawie wszyscy tu mają dzieci. Ale dobrze, nie narzekam, ktoś musi zapierdalać na moją emeryturę. O ile do tega czasu nie rozleci się cały system...
- Ja w zeszłym roku spotkałem Ascarę. - wtrącił Macbed. - Ma męża, dziecko i prywatny gabinet lekarski w Olsztynie. I zarabia tam mnóstwo forsy.
- No to opłacało jej się siedzieć nad farmą. - uśmiechnął się ZróbmySobieKupę. - A ja z kolei kiedyś imprezowałem z Marcinem. Ale to było ładnych parę lat temu i nie wiem, co u niego teraz słychać. Będzie trzeba odnowić ten kontakt. Poza tym kiedyś też spotkałem Ząbka, ale nie było wtedy czasu, żeby za bardzo pogadać, bo obydwaj się spieszyliśmy. O ile się nie mylę, on chyba teraz pracuje na politechnice i uczy matematyki. Kuwa, szkoda że ich tu dziś nie ma...
- Tak jak i wielu innych osób.. - westchnął Bartek. - Ale może dzięki nowemu forum uda nam się wszystkim zebrać znów w tym samym składzie? To by było piękne po tylu latach...
- A ktoś ma może kontakt z Kicerkiem? - zapytał Słownik.
- Ja. - odpowiedział Macbed. - Czasem podsyła mi fajne metalowe kawałki. A jeśli chcecie wiedzieć, co u niego słychać... No cóż, Kicerk skończył szkołe i zaczął jakieś studia, ale potem je przerwał bo stwierdził, że to nie dla niego. Jak oznajmił, największą jego pasją jest pizza. I zaraz potem założył pizzerię, którą prowadzi razem z żoną. Siedzą tam całymi dniami i wymyślają nowe przepisy. I trzeba przyznać, że jego pizzeria świetnie prosperuje.
- Fajna robota. - ZróbmySobieKupę uniósł kciuk w górę w geście aprobaty. - Będę musiał tam kiedyś zajrzeć. Kuwa, aż się głodny zrobiłem od tego gadania.
- Ja też. - skrzywił się Macbed. - Chyba zamówię sobie jeszcze jedną bułę. Hej, nie patrzcie tak na mnie. Tylko żartowałem. Aha, zapomniałem o najlepszym: wyobraźcie sobie, że Kicerk do tej pory miewa sny forumowe. Ostatnio wspominał, iż śniło mu się, że Widzu nadal nosi slipy. - zaśmiał się.
Jankiel parsknął śmiechem.
- No jeszcze by tego brakowało, żeby w tym wieku nosić jajognioty. Prawda, Widzu?
Widzu nie powiedział ani słowa. Zamiast tego lekko się zarumienił i odwrócił szybko wzrok.
Jankiel spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- No kurwa, nie wierzę! - zawołał donośnie. - Chłopie, w tym wieku jeszcze nosisz slipy?
- A dajcie wy mi święty spokój. - żachnął się Widzu. - To moja sprawa, co noszę.
- Widzu, plz. - skomentował rozbawiony Słownik.
- Zapamiętaj gościu dobrze, co ci powiem - rzekł mentorskim tonem Jankiel. - Slipy i ruchanie nigdy nie idą w parze. Możesz wybrać tylko jedno z powyższego. Albo, albo. Twoja decyzja.
- Zejdźcie już ze mnie! - nastroszył się Widzu. - Już i tak mnie ostatnio cały czas Icy denerwuje.
- Lol, Incywind? - zdziwił się Słownik. - Masz z nim kontakt.
- No mam. - Widzu nadal miał pochmurną minę.
- Kurde, już prawie bym zapomniał o Icku - zawołał wesoło Jankiel. - A to prawda, że on został działaczem LGBT?
- Ta. - potwierdził Widzu. - I cały czas organizuje jakieś happeningi, po których w kółko go zamykają. Ostatnio on i jego kumple aktywiści włamali się w nocy do zoo i pomalowali wszystkie foki na tęczowo. Dyrektor zoo miał niezłego wkurwa, gdy następnego dnia to zobaczył. Oczywiście zrobiła się afera, a Icy dostał 30 dni aresztu. Teraz do mnie wydzwania, żebym mu tam zaniósł co najmniej 15 kg paczkę pełną sera. - rzekł kwaśno.
- Kuwa, po co mu tyle sera w areszcie? - ZróbmySobieKupę był wyraźnie zdziwiony.
Widzu machnął ręką w geście zniecierpliwienia.
- Dajcie spokój, wiecie jaki jest Icy. Wymyślił sobie, że zrobi tam serwolucję.
Wszyscy parsknęli śmiechem.
- Niech lepiej uważa, żeby mu tam współwięźniowie nie zrobili serwolucji z jego dupska. - zaśmiał się Jankiel. - Chociaż być może akurat Ickowi to nie będzie specjalnie przeszkadzało.
- Oj Janek, już nie bądź taki złośliwy. - zachichotała Barbra. - Ja bym się chętnie z Icym zobaczyła.
- Oprócz niego mam jeszcze kontakt z Nadir - wskazał Widzu.
- O! - zainteresował się Bartek. - I co tam u niej?
- Skończyła Akademię Sztuk Pięknych, wyszła za mąż i ma dwójkę dzieci. - odpowiedział Widzu. - Zawodowo maluje obrazy. Naprawdę nieźle jej to wychodzi!
- A ja kiedyś spotkałem się z Mormegilem. - odezwał się Decp. - pracuje w Muzeum Średniowiecznych Machin Wojennych. Zwiedzającym potrafi godzinami opowiadać o trebuszach.
- A ktoś ma może kontakt z Antlionem, Emoo, Sandrą, V - r, Kimą, Clickiem, Całkiem Dobrym Chłopem albo Brzozikiem? - zapytał Bartek.
Nikt się nie odezwał.
- W takim razie będzie trzeba spróbować znaleźć ich w necie i ściągnąć na nowe forum - skwitował Bartek. - A z Answersem, Veonem, Mistress albo Shar?
- Z Shar to pewnie Zak ma kontakt - zasugerował ZróbmySobieKupę. - Mogliśmy go zapytać.
- Zeteska, sam widziałeś, że był zajęty swoim, hm, biznesem. A dokładniej dwoma, przystrojonymi w bikini. - Jankiel wyszczerzył zeby w uśmiechu. - A co do Miss... lepiej spójrzcie na telewizor.
Wszyscy podążyli wzrokiem za wskazaniem Jankiela. W rogu knajpy, tuż pod sufitem, wisiał wielki telewizor z panoramicznym ekranem. I chociaż głos był wyciszony, obraz był widoczny doskonale. Trwała właśnie jakaś polityczna konferencja. Na pierwszym planie znajdował się Janusz Korwin-Mikke, który mówił coś do mikrofonu. Na czerwonym pasku na dole ekranu widoczny był napis: "Ugrupowanie Korwina w Sejmie nowej kadencji!".
Jankiel cmoknął z uznaniem.
- O Korwinie można bardzo dużo powiedzieć, ale na pewno nie można skubańcowi odmówić wytrwałości. Facet ma 93 lata, z czego ostatnie 40 poświęcił na to, żeby dostać się do parlamentu. Wszyscy kpili, pukali się w czoło, patrzyli na niego z lekceważeniem - a tu proszę! W końcu mu się udało. Teraz może pokazać wszystkim szydercom soczystego faka.
- No dobra, ale co to ma do Miss? - zapytał ZróbmySobieKupę.
- Przypatrz się dobrze, Zeteska. - odpowiedział Jankiel. - Spójrz kto stoi za Korwinem. Lewy, górny róg ekranu.
- O kuwa, ona faktycznie tam jest! - ZróbmySobieKupę uniósł brwi ze zdziwienia. - Czyli dostała się do sejmu z list Korwina?
- Na to wygląda. - potwierdził Jankiel.
- Lol, kot, miau, żyd - skomentował Słownik.
Inni również wyglądali na zaskoczonych.
- No i co to niby zmieni? - zastękał po chwili Widzu. - Lewica, prawica, wszystko jedno badziewie. Nieważne, kto rządzi. I tak będzie syf.
- Może tak, może nie. - odparł Jankiel. - Sytuacja na świecie, a zwłaszcza w Europie, zrobiła się ostatnio jeszcze bardziej posrana niż zazwyczaj. Na zachodzie Europy ciapatych teraz od zajebania. To, jaki będzie nowy rząd i w którym kierunku podąży, ma obecnie ogromne znaczenie. Chociaż swoją drogą, ciekawe czy Korwin w ogóle wejdzie do rządu. I kto tym całym cyrkiem pokieruje. Z tego co czytam na czerwonym pasku, trwają właśnie intensywne dyskusje między różnymi partiami w celu wyłonienia rządu. Zobaczymy, co z tego będzie.
- A dajmy już spokój z polityką - machnął ręką ZróbmySobieKupę. - Właśnie mnie naszła ciekawa rozkmina. - zamyślił się. - Jak myślicie - odezwał się po chwili - o czym będziemy rozmawiać na zlocie za kolejne 20 lat?
- Pewnie o żylakach i hemoroidach - zażartował Widzu.
- No mam nadzieję, że też wreszcie o twoim ruchaniu, Widzu. - zaśmiał się Jankiel.
Widzu pokazał mu środkowy palec.
- A może o nietrzymaniu moczu i problemach z potencją, Janek? - zachichotała Barbra.
- Albo o zmarszczkach, rozstępach i cellulicie. - odciął się jej Jankiel.
- Ja się nie chcę starzeć - zmartwiła się Barbra.
- Oj Barbuszko, ty będziesz zawsze młoda i piękna.
- Dziękuję ci Janek - Barbra się rozpogodziła. - Jesteś bardzo miły. Nawet, gdy kłamiesz w żywe oczy.
- Przeprraszszszammm.- wtrącił się w rozmowę Słownik, już wyraźnie podchmielony. - Ale muszę wam coś ogłosić, hep. - czknął pijacko. - Upss, sorryyy. Eee, co to ja miałem... A tak! A więc ten tego... chciałem wam ogłosić... że..., hep! - znów czknął - żeee jaa wasss wszyssstkich... no kochammm wasss wszyssstkich foreva! Normallnie kochammm wasss wszyssstkich, no!
- Słownik, plz - odpowiedzieli wszyscy chórem.
Tymczasem ktoś podgłośnił telewizor. Na ekranie dziennikarka, mocno przejęta, relacjonowała na żywo, że właśnie zakończyły się uzgodnienia międzypartyjne. Przełączono się na sejmową konferencję, na której uśmiechnięta rzeczniczka nowo powołanego rządu opowiadała, iż po burzliwych dyskusjach w kuluarach wybrano w końcu kandydata na Prezesa Rady Ministrów, który zaraz pojawi się na konferencji. Wszyscy dziennikarze oczekiwali w napięciu. Po krótkiej chwili do sali wszedł nowo wybrany premier, który miał pokierować polityką rządu przez najbliższe 4 lata. Momentalnie błysnęły flesze aparatów. Kamery skierowały się prosto na niego.
- O kurwa mać! - krzyknął z niedowierzaniem Jankiel. - Czy wy to widzicie?
Nikt poza nim się jednak nie odezwał. Wszyscy wpatrywali się w osłupieniu w ekran telewizora.
Premier tymczasem wszedł na mównicę i podszedł do mikrofonu, by wygłosić kilka słów do dziennikarzy, a za ich pośrednictwem - do całego narodu:
DZIEEEEEEŃŃŃŃŃŃŃ DOOOOOOOOOOOOOBBBRRRRRRYYYYYYYYYY!!! - przywitał się.
KONIECmacbed - 2016-01-14, 00:02
Stuknął. Davos - 2016-01-14, 00:04 A dzięki Tylko nie mów, że już zdążyłeś przeczytać Moris299 - 2016-01-14, 00:05 Mormegil - 2016-01-14, 00:06 Jezusmaria Daboss, jutro mam egzamin a Ty tu taką ścianę wrzucasz. :I
Jutro przeczytam.
Moris macbed - 2016-01-14, 00:09
Hasło "macbed" 30 trafień
A przeczytam od razu. Davos - 2016-01-14, 00:14 Nie było Cię w poprzednich opowiadaniach więc tym razem dostałeś większą rolę :]widzu - 2016-01-14, 00:21 Boję się czytać. Mańka - 2016-01-14, 00:24 mam rozumieć, że mi się zmarło Davos - 2016-01-14, 00:32 Widzu - nie bój się
Manciaro - wybacz, jesteś jeszcze tutaj za młoda stażem W opowiadaniu uwzględniłem tylko weteranów forum, a i też nie wszystkich. Aktywnych userów zrobiło się już tylu, że uwzględnienie dosłownie każdego i napisanie o nim przynajmniej kilku zdań spowodowałoby gwałtowny rozrost opowiadania. I tak wyszło dłuższe, niż zakładałem.Mańka - 2016-01-14, 00:34 Jedno trzeba przyznać - ciekawy styl masz Davos - 2016-01-14, 00:38 Dzięki. Zachęcam też do poczytania innych forumowych opowiadań (nie tylko moich) z działu, w którym teraz piszemy JankielKindybalista85 - 2016-01-14, 00:49 Pochlebiłeś mi. Uważasz że dożyję do 2036. Ascara - 2016-01-14, 00:50 Davos - 2016-01-14, 01:03
Nie chciałem nikogo uśmiercać, aż taki zły nie jestem... Chociaż przyznam Jankielu, że poważnie brałem pod uwagę możliwość, czy nie załatwić Tobie w opowiadaniu dziecka z wpadki... Albo i kilkorga dzieci Moris299 - 2016-01-14, 01:04 JankielKindybalista85 - 2016-01-14, 01:04 To wtedy ja bym ciebie uśmiercił. Szybciej niż w 2036.
Mryc no to czytaj a nie wcinaj miedzy wódkę a zakąskę. Ascara - 2016-01-14, 01:06
JankielKindybalista85 napisał/a:
To wtedy ja bym ciebie uśmiercił. Szybciej niż w 2036.
ZSK - 2016-01-14, 01:08 Przeczytałem i teraz czcionka na forum wydaje mi się strasznie mała
Świetne, udało Ci się trafnie wpisać w styl naszych wypowiedzi Kuwa
Szacun dla Crawczyka, że w takim wieku jeszcze koncerty będzie dawał :v