To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Mistrzowie.org Forum Oficjalne
forum zrzeszające użytkowników serwisu mistrzowie.org

Hydepark - Narzekalnia

monjiczq - 2014-06-11, 01:35

musze sobie narzeknąć, bo się wkurzyłam, napisała do mnie rano dupa mojego przyjaciela, że ja coś do niej pisze na jakimś asku czy czymś takim, nie wiem co to jest i że mam już do niej nie pisać i przestać w ogóle. Napisałam do niego to mi odpisał że 'trza było do niej nie pisać' A JA W OGÓLE NIE KUMAM O CO BIEGA i mi teraz nie odpisuje. A ja klientki w ogóle nie znam, nigdy z nią nie rozmawiałam, ba nawet na oczy jej nie widziałam bo się z nią zeswatał po moim wyjeździe, no ludzie :| jakiś absurd.
Love178 - 2014-06-11, 07:01

A ja myślałam, że takie rzeczy kończą się w piątej podstawówki...
RudaMaupa - 2014-06-11, 07:08

A skądże znowu :-D Do mnie dzwonił kumpel jakiś czas temu, czemu jego kolegę na fejsie zaczepiam z drugiego konta. Okazało się, że ktoś się pode mnie podszywa, nie do końca używając moich danych, ale sugerując, że to ja; najprawdopodobniej dziewczyna tego kumpla z koleżankami, maturzystki, uznały, że to będzie świetny pomysł, by pozbyć się mnie z jego życia - przy czym nie wiem dlaczego, wysyłały mi też zaproszenia do znajomych :P

Brzmi to tak komicznie, że nawet nie miałam siły reagować... Najbardziej podobało mi się tłumaczenie kilka lat młodszej dziewczyny - "przypadkiem mi się kliknęło". :-D I jej koleżankom pewnie też... :P

Moni, takich absurdów nie pokonasz, można jedynie iść ich prądem ^_^

Antybristler - 2014-06-11, 08:59

Ja raz przypadkowo zaprosiłem do znajomych jakąś dziewczynę i później mi ona wmawiała, że ją chcę poderwać :galy:
JankielKindybalista85 - 2014-06-11, 12:04

monjiczq napisał/a:
ostatnio było chyba ze 21 o ile się nie mylę w sobotę i była taka piękna pogoda, ale rzadko jest tyle stopni, chociaż w tym roku może jeszcze nam się lato nie skończyło (taką mam nadzieję) bo dziś już jest chyba z 10 stopni w tym deszcze wiatry i zachmurzenie :-D a weekend taki piękny był ;c


A ja w sumie lubię taką pogodę. Pogoda to byłby argument za przenoszeniem się na Islandię. Przynajmniej nie ma pier.dolonych upałów.

Ponarzekam i proszę o minutę ciszy z powodu tragicznej śmierci mojej kury. :-D :-D

To znaczy tak: bliska rodzina mieszka na wsi zaraz za Nową Hutą i sobie hoduje kury i ma dzięki temu swoje, nie kupne, jajka. Ja byłem swego czasu cwaniak - dokupiłem 4 kury i dałem im. Za to po prostu kiedy jestem u rodzinki to biorę tyle jajek ile chcę za friko i dzięki temu jadam zdrowiej i taniej, a jajecznic i innych takich jadam bardzo dużo. Dla mnie czysty zysk.

No i wczoraj nad wsią rodzinki przeszła wielka nawałnica- wiatr 100km/h, oberwanie chmury, gradobicie. Jedna z moich kur nie zdołała się ukryć i wiatr porwał ją w pisssdu! Została odnaleziona 4 godziny później w krzakach 20 metrów za ogrodzeniem. Niestety martwa. I teraz zostały mi tylko trzy.

Na szczęście poza tym rodzina nie poniosła strat. Dwie zerwane rynny i dwa połamane drzewa to w sumie pikuś w porównaniu do tego, co taka nagła burza potrafi zrobić z wsią, przez którą się przetacza.

RudaMaupa - 2014-06-11, 12:16

[*] Cześć jej pamięci... Babcine kury tylko ptaki porywają, burze jeszcze mijają z daleka...

Dobry biznes z takim sprezentowaniem kur.

To ja sobie ponarzekam też. Jechałam dziś tramwajem, klimatyzowanym, zadowolona taka...Do czasu. Zastanawiałam się, czemu te ludzie niedobre okna otwierają, przecież klima! Cóż. Na zewnątrz stopni 30, więc żule i żulietty o klimie marzą. Niestety tylko im w takiej sytuacji może być wygodnie, gdyż niestety się nie myją, mimo istnienia łaźni publicznych. W takim upale uderza to ze zwielokrotnioną siłą.
Pomyślałam sobie - będę twarda, taka istota to też człowiek. I wtedy zaczął chrapać i śmierdzieć bardziej. Chyba się sfajdał w gacie. Nie wytrzymałam, śniadania nie jadłam - i dobrze, bo wyleciałam jak z procy z tramwaju z odruchem wymiotnym. Niestety przebiegłam obok jego nagich stóp, z których jedna ruszyła w moją stronę bez wiedzy właściciela...
Chyba pierwszy raz zmieniłam środek komunikacji miejskiej ze względu na smród i ohydztwo. Zwykle jakoś wytrzymuję, choćby z chusteczką przy nosie, ale po prostu nie dałam rady... I w konsekwencji spóźniłam się do pracy :/

JankielKindybalista85 - 2014-06-11, 12:28

RudaMaupa napisał/a:
Dobry biznes z takim sprezentowaniem kur.


Z rodziną, która mieszka na wsi (siostra mamy i jej mąż) zrobiłem poza tym jeszcze lepszy biznes. Wujek swego czasu zapewnił materiał i miejsce, czyli deski, gwoździe, piły, heble, garaż a ja przyjechałem i przez 3 dni tyrałem w tym garażu, żeby zbić porządną, drewnianą wędzarnię. I teraz (ostatni raz na weekend majowy) kupuje się świniaka i się wędzi wiejskie zdrowe kiełbasy. A ja za robociznę mogę sobie tych kiełbas i szynek nabrać swoją część. I pyszne, i zdrowe i wytrzymuje w lodówce o wiele dłużej niż te napakowane chemią kiełbachy ze sklepów. Naprawdę jest różnica w smaku. Za cenę weekendu roboczego na wsi i małej dorzutki do kupna mięsa... zrobiłem kolejny świetny interes. Yeah!!!!!!!!!

A co do meneli... łączę się z Tobą w bólu Maupeczko!

I narzeknę, że zaraz muszę wyjść w domu w celach roboczo-służbowych a nie rekreacyjno-prywatnych. A nie chce mi się tak bardzo jak bardzo doskwiera upał.

Zaknafein - 2014-06-13, 03:11

nie umiem spac na plecach, czyli druga bezsenna noc z rzedu :(
Love178 - 2014-06-13, 10:32

Dlaczego musisz spać na plecach?
Zaknafein - 2014-06-13, 11:57

bo mi kosc wyskoczyła
brzozik70043704352251515 - 2014-06-13, 12:17

0.7 ;)
Davos - 2014-06-21, 23:38

Ale wtopę dziś zaliczyłem :/
Miałem jechać na ślub kumpla do kościoła na 16.30. Całe przedpołudnie już sobie zaplanowałem, co i w jakiej kolejności zrobić, żeby wyrobić się ze wszystkim. Wyszykowałem się, ubrałem garniaka, zabrałem wszystko co trzeba i wyjechałem z chaty o 15. Para Młoda w zaproszeniach i zawiadomieniach zaznaczyła, żeby zamiast kwiatów dawać im książki więc ok, pojechałem po drodze do kwiaciarni, kupiłem mały symboliczny bukiet (bo jednak jakieś kwiaty mimo wszystko muszą być), a następnie do Empiku - kupiłem książkę, życzenia i ładną torbę, żeby to wszystko zapakować. W samochodzie wypisałem życzenia. Wszystko ładnie i pięknie. Następnie udałem się do kościoła. Po drodze oczywiście korki i objazdy, bo całe centrum Poznania od dawna rozkopane i rozpieprzone. Mimo wszystko udało się dojechać i zaparkować pod kościołem dokładnie o 16.27, trzy minuty przed czasem. Widzę, że do kościoła zmierzają elegancko ubrani goście. Zadowolony, skierowałem się do środka i co widzę? Gó*no, moi drodzy! Trwa msza ślubna, jest para młoda, tylko że... to nie ta para młoda! Zamiast kumpla stoi jakiś zupełnie nieznany mi koleś, zamiast jego narzeczonej - jakaś inna kobieta. Qrwa, no co jest grane? Może pomyliłem kościół? Nie, to na pewno był ten. Godzina też musi się zgadzać, pamiętam dobrze. No to o co kaman? Dzwonię do kumpla i co się okazuje? Ślub był, ale wczoraj!!! :/
Stałem jak dupa wołowa na ulicy w deszczu ubrany w garnitur, trzymając kwiaty, torebkę z książką i życzeniami i po usłyszeniu tych słów myślałem, że się załamię :/ Byłem święcie przekonany, że ten ślub miał być dziś! Nie wiem czemu, ale już dawno zakodowałem sobie, że odbędzie się 21 czerwca, w sobotę. Byłem tego tak pewien, że nie sprawdzałem daty, żeby się upewnić. No, ale śluby odbywaja się niemal zawsze w sobotę, a ten musiał być akurat w piątek :/ Nie gadałem ostatnio z tym kumplem, nie mam też fb, a być może tam wrzucił info o ślubie więc nie trafiłem więc ostatnio na żadną wzmiankę o tym. Mimo tego zaproszenie od niego miałem w chacie, wystarczyło tylko spojrzeć parę dni temu do niego i wbić sobie datę do łba. Najlepsze, że miałem od niego zaproszenie nie tylko na ślub, ale i wesele. Na szczęście dałem mu znać już w marcu, że na weselu nie dam rady się pojawić więc niech zaprosi dwie inne osoby (dwie, bo miałem też zaproszenie dla osoby towarzyszącej). Chociaż z drugiej strony, gdybym miał iść na wesele, to pewnie bym się jeszcze o coś kumpla dopytywał i w rozmowie by wyszło, że to ma być w piątek, a nie sobotę. Tak czy inaczej, dałem ciała. Pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło i akurat musiało się to stać przy okazji ważnego wydarzenia :/ Na usprawiedliwienie mogę tylko dodać, że czerwiec w tym roku mam zarąbany jak nigdy przedtem, zbiegło mi się mnóstwo różnych wydarzeń, włączając w to ślub siostry, kumpla i ciężki egzamin. Tylko co z tego? To jest jeden z moich najlepszych kumpli, a mnie nie było na jego ślubie, mimo że zapewniałem go kiedyś, że będę na pewno :|
Fail jak cholera :/
Jeszcze jak wracałem do chaty to w radiu leciały piosenki, które często puszczają na weselach - chyba żeby mnie dobić i wzbudzić jeszcze większe wyrzuty sumienia :/

Adijos - 2014-06-21, 23:41

Toś odwalił numer. No ładnie...
ZSK - 2014-06-22, 13:07

Cholera, współczuję. Śluby są zwykle w soboty, miałeś więc prawo w domyśle przyjąć, że to tego dnia będzie uroczystość, ale z drugiej strony... Mam tylko nadzieję, że kolega zrozumie, mimo wszystko.

[ Dodano: 2014-06-22, 13:22 ]
To może i ja coś dorzucę od siebie. Od jakiegoś czasu, dość często niestety wyskakuje mi jakaś wysypka to tu, to tam, ale zwykle w niewidocznych miejscach. A wczoraj, kumpel z okazji swojego powrotu z Niemiec, postawił na stół 80 procentowy rum. Po bliższym zapoznaniu się z tym piekielnym wynalazkiem i butelką Stocka, pojechaliśmy na dwa auta w plener. Większa impreza, sporo ludzi, wszystko w miarę oświetlone. Po drodze wstąpiliśmy na stację benzynową po wiśnióweczkę i tam, zobaczywszy się w lustrze wpadłem w przerażenie. Twarz miałem czerwoną jak yebany Indianin po całym dniu na wielkiej równinie. Wiem, że to nic w porównaniu do tego co zrobił Davos, ale i tak głupio było tak chodzić między ludźmi wyglądając jak polówka arbuza :( Dobrze, że mi w miarę szybko przeszło.

widzu - 2014-06-24, 08:34

Eh, jak można szykować się do pracy 1,5 godziny, a potem w przeciągu 30 minut zadzwonić 8 razy cały czas dokładając do listy rzeczy, których się "w pośpiechu" zapomniało?
Miałem zanieść mamie klucze, teraz mam nieść klucze, notes, zeszyty i torbę papierów (które to papiery oczywiście najpierw sam musiałem znaleźć, porozrzucane po całym domu). :/

Sharvari - 2014-07-05, 11:24

przez lekarstwo przerzedziły mi się rzęsy. i to nie w tej chorej powiece (ale żel musiałam nakładać na obie) :| a że mam dosyć długie, teraz kiedy mam pomalowane, w jednym oku mam wachlarz rzęs, a w drugim kilka zlepek włosków. może inni tego tak nie widzą, ale mnie to irytuje bo jeżeli chodzi o makijaż to mam obsesję na punkcie symetrii i dokładności. jakby mi nie wystarczyło to, że mam jedną powiekę lekko spuchniętą = za chiny ludowe nie mogę zrobić takich samych kresek, to teraz jeszcze w drugim oku ilość rzęs się nie zgadza gdzieś o 1/3, no ludzie >:<
ZSK - 2014-07-05, 18:08

Pociesz się tym, że faceci i tak tego nie zauważą bo to drobny szczegół a po za tym masz cycki :ok:
I zapewne ładną buzię.

widzu - 2014-07-07, 12:02

Czytam powyższe posty i zdecydowałem, że jednak się na swój temat wypowiem.


brutalka, nie marnuj sobie czasu ani zapału.
Czytałem o Twoich sukcesach, widzę że czerpiesz z nich przyjemność.
Nie chcę, byś się załamała porażką. A właściwie nie porażką.
Bo widzisz, problem ze mną jest taki, że nie żadnego sensownego powodu, by ten problem wystąpił.
Jestem po prostu pesymistą, który ukrywa swój pesymizm pod maską wiecznie dobrego humoru i kiepskich żartów. Jestem osobą, która nigdy nie mówi "będzie dobrze". Zamiast tego mówi "będzie jeszcze gorzej niż myślę, że będzie". Dlatego mam niską samoocenę i praktyczny brak ambicji.
Takie nastawienie czasem pomaga w życiu. Częściej mam niespodzianki niż rozczarowania.


Jest kilka rzeczy, których się w życiu boję. Śmierci (co jest normalne), psychiatrów (lol :D ), psów (trauma z dzieciństwa, gonił mnie wściekły pies przez pół osiedla) oraz obcych ludzi i nowych wyzwań.


Jeśli chodzi o to ostatnie, powoli to w sobie zwalczam. Zazwyczaj siedzę w domu, tak. Lubię siedzieć w domu, a nie lubię rzeczy, które zwykliście nazywać "życiem". Nie lubię pić alkoholu, tańczyć, pływać, imprezować, podróżować bez celu "byleby dalej". Dlatego zawsze, gdy piszę o swoim życiu, mówię na nie "egzystencja". Bo wiem, że jak napiszę "życie", odezwie się od razu kilku "ekspertów" próbujących udowodnić mi, że to co robię życiem nie jest. Możliwe. Ale mi to pasuje. A tych kłótni nie chcę, bo od razu mam napad "chandry".


Właśnie, moje napady narzekania. Wiążą się zawsze z jakimś luźno rzuconym komentarzem. Jak tylko je zacznę, należy mnie ignorować. Bo często sam mam ochotę je zakończyć od razu, ale mam głupi zwyczaj tłumaczenia się i odpowiadania na pytania nawet wbrew woli pytającego.
Czemu mam te napady? Podejrzewam, że to podświadoma reakcja obronna. Reakcja obronna na nowe rzeczy. Wczorajszy atak miał miejsce krótko po tym, jak chcieliście mnie namówić na przyjazd na zjazd.

Do rzeczy koniecznych jakoś potrafię się przystosować. Do nowych ludzi, związanych ze zmianą szkoły (a musiałem ją zmienić, bo skończyłem gimnazjum) dałem radę się przekonać. Ale musiałem to zrobić. Teraz mam zamiar iść na studia. Teoretycznie, skoro lubię siedzieć w domu, powinienem iść na zaoczne. Idę jednak na dzienne, bo uważam że już czas. Czas nauczyć się powoli samodzielności, zacząć przyzwyczajać się do faktu, że muszę wyjść do ludzi.
Po studiach mam zamiar podjąć pracę. Będzie tam pełno obcych ludzi. Studia traktuję jako przygotowanie do tego stanu. Co później? To się zobaczy.


Do poznania tych obcych ludzi będę niejako zmuszony przez fakt kontynuowania dalszej nauki i przeżycia. Jednak taki zlot forumowy wiąże się ze specjalnym wyjazdem, i to w dodatku na spotkanie z ludźmi, o których nie wiem praktycznie nic. I, co gorsze, ludźmi, którzy w jakimś stopniu znają mnie i nie mogę im dać się poznać z innej strony lub ich po prostu uniknąć.


Wracając do moich "ataków", podejrzewam, że podświadomie piszę te wszystko, by zniechęcić do siebie ludzi. By dali mi wreszcie spokój, przestali mnie do czegokolwiek namawiać. Skłócam się z całym światem, byleby tylko nie dać kroku w przód, ku nieznanemu.


Mimo wszystko tęsknie za ludźmi. Dlatego tak często siedzę na forum i tak dużo piszę. Daje mi to świadomość, że z ludźmi przebywam, lecz jednocześnie wiem, że ludzie Ci nigdy mnie nie spotkają, nie dowiedzą się jak wyglądam, kim jestem, co czuję.


Moje życie ma charakter raczej destrukcyjny, całe szczęście że takich jak ja jest na świecie coraz mniej. Ale nie próbujcie mnie zmienić. Już się zakorzeniłem w swojej sytuacji, na mnie nie ma rady.
Nie mówię, że nie można mnie zmienić, ale ja sam podświadomie nie chcę tego robić.

Żyj i nie bądź żyła. Zostawcie mnie w spokoju, nie traktujcie jako normalnej osoby. Piszący bot, ktoś nierealny, chmura. To mi wystarczy.


Keep warm and don't worry.

JankielKindybalista85 - 2014-07-07, 12:02

Weźcie wydzielcie ten temat albo go zamknijcie! To co się tu nawyprawiało nie ma kompletnie nic wspólnego z jakimkolwiek dobrym dniem!
V - r - 2014-07-07, 12:05

"Narzekalnia" to przy tym pikuś.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group